Turyści porwani przez zbiegłych więźniów nie żyją? Koszmar na rajskich wakacjach
Amerykańskie małżeństwo z Wirginii, podróżujące po archipelagu Małych Antyli, w rejonie Grenadyny i Saint Vincent, najprawdopodobniej nie żyje. Pary nie znaleziono na pokładzie jednostki porwanej wcześniej przez trzech uciekinierów z zakładu penitencjarnego na jednej z wysp. Według komisarza Królewskiej Policji Grenadyny i Saint Vincent Don McKenziego, Amerykanie prawdopodobnie zostali wyrzuceni do morza i należy ich uznać za zmarłych.
27.02.2024 | aktual.: 27.02.2024 10:46
Dramatyczne wydarzenia zapoczątkowała ucieczka aresztantów 18 lutego, którzy na obszarze Saint Vincent i Grenadyny, wyspiarskiego państwa wchodzącego w skład brytyjskiej Wspólnoty Narodów, przebywali nielegalnie. Zbiegli oni z komisariatu policji w South Saint George. Zanim oddali się znów w ręce policji, najprawdopodobniej doszło do tragedii.
Co się stało z parą?
To oni mieli najprawdopodobniej porwać Kathy Brandel i Ralpha Hendry’ego, dwójkę żeglarzy z USA. Ich jachtem opłynęli wyspy Saint Vincent i Grenadyny. Trudno odtworzyć, co wydarzyło się podczas tej podróży. Według policji na odnalezionym jachcie, który namierzony został około 130 kilometrów od portu, doszło do przemocy. Amerykanie najprawdopodobniej zostali wypchnięci za burtę.
Jak podaje CNN, policja powiadomiła w poniedziałek, że od czasu tego feralnego rejsu nikt nie widział podróżników z Ameryki. Na pokładzie nie znaleziono ciał. Jednak wiele śladów wskazuje na to, że uciekinierzy "pozbyli się" ich podczas podróży. Komisarz Królewskiej Policji Grenadyny i Saint Vincent Don McKenzie stwierdził, że nie może jednoznacznie potwierdzić aktualnego statusu ani miejsca pobytu pary. Prawdopodobieństwo, że żyją, jest bardzo niskie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Małżeństwo z Wirginii realizowało od dawna marzenie o rejsie po Karaibach na jachcie żaglowym Simplicity.
- Łódź została splądrowana, a w kabinie panował nieporządek. Wyraźnie widać było, że doszło do jakiejś sprzeczki. Były też ślady krwi – powiedział policjant stacji CNN.
Turyści porwani przez zbiegłych więźniów na jachcie na Karaibach nie żyją. Wypchnięci za burtę
Więźniowie, którzy najprawdopodobniej mogli się przyczynić do zniknięcia podróżników z USA, zostali zatrzymani. Policja bada, w jaki sposób doszło do ucieczki. Dochodzenie ma wykazać, czy nastąpiła "awaria systemu", czy też można podejrzewać przypadek korupcji w systemie więziennictwa.
Schwytani to Ron Mitchell, 30 lat, 19-letni Trevon Robertson i Abita Stanislaus, lat 25. Mężczyźni znaleźli się za kratami w związku z zarzutem rabunku z użyciem przemocy. Jeden z oskarżonych odpowiadać ma też za gwałt i napaść na tle obyczajowym.
W poniedziałek przesłuchiwani byli w sądzie w St. Vincent. Przyznali się do czterech zarzutów, w związku z którymi byli zatrzymani. Wyrok w tej ich sprawie zostanie wydany w marcu.
Osobne dochodzenie dotyczyć będzie ostatnich wydarzeń, do jakich doszło po ucieczce tej trójki. Śledztwo wykaże, czy mężczyźni odpowiadają za to, co stało się na Simplicity i jaki los spotkał dwójkę Amerykanów.
Zaginiona para kupiła łódź po sprzedaży kilka lat temu swojego domu. Żeglowanie było ich sposobem na życie na emeryturze. Byli doświadczonymi podróżnikami.
Źródło: CNN