Turcja wchodzi do gry o Ukrainę. "To nieustanny balans między NATO a Rosją"
"Atak Rosji na Ukrainę byłby niemądrym posunięciem, a gdyby do niego doszło, to Turcja zrobi to, co będzie konieczne, jako członek NATO" - zakomunikował w środę prezydent Turcji Recep Erdogan. Tym samym skomplikowane relacje Ankary i Moskwy stały się jednym z kluczowych elementów architektury bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej. Powstało też pytanie, czy polityk, który kupuje kluczowe uzbrojenie od Rosji, może przyczynić się do powstrzymania konfliktu na Ukrainie.
28.01.2022 | aktual.: 28.01.2022 13:59
Turcja, drugie państwo pod względem potencjału militarnego NATO, od dłuższego czasu postrzegana była przez Zachód jako taktyczny sojusznik Rosji. Gdy w 2019 r. Ankara kupiła rosyjskie systemy rakietowe czwartej generacji S-400 oraz rozpoczęła współpracę z rosyjskimi firmami przy budowie reaktorów jądrowych, pojawiły się pytania o jej lojalność wobec Sojuszu.
Ale relacje między Ankarą a Moskwą tylko z pozoru wyglądają na jednowymiarowe. W rzeczywistości prezydent Recep Erdogan konsekwentnie prowadzi własną grę, zmierzającą do utrzymania względnej równowagi między Wschodem a Zachodem, czemu dał wyraz, angażując się w deeskalację napięcia na Ukrainie.
Kijów-Ankara-Moskwa?
W wywiadzie dla tureckiej telewizji NTV Erdogan przekazał, że zaprosił do Turcji prezydenta Rosji Władimira Putina i oświadczył, że oczekuje w tej sprawie odpowiedzi z Moskwy. Turecki prezydent wytłumaczył, że gościłby obie strony konfliktu, Ukrainę i Rosję, by na drodze dyplomatycznej doprowadzić do uregulowania konfliktu. Równocześnie rzecznik prezydenta Ibrahim Kalin poinformował o zaplanowanej wizycie Erdogana w Kijowie, która ma się odbyć w ciągu kilku tygodni - podał dziennik "Daily Sabah". Jak rozumieć te ruchy?
Według prof. Macieja Rasia, prodziekana Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, w opisie relacji rosyjsko-tureckich trzeba wziąć pod uwagę kilka uwarunkowań.
- Po pierwsze, Turcja jest zainteresowana równowagą sił w regionie Morza Czarnego, dlatego jakakolwiek dominacja Rosji w basenie czarnomorskim byłaby Turcji nie na rękę. Po drugie, pamiętajmy, że Erdogan wyraźnie sprzeciwił się aneksji Krymu przez Rosję, co związane jest z historyczną sympatią wobec tatarów krymskich, którzy starają się zachować niezależność względem Moskwy - tłumaczy w rozmowie z WP ekspert. - Po trzecie, Turcja bierze pod uwagę nie tylko siłę militarną Rosji czy eksport surowców energetycznych z tego kraju, ale również zależność gospodarczą o innym charakterze. Chodzi o ruch turystyczny: Rosjanie stanowią w Turcji największą grupę turystów zagranicznych - dodaje prof. Maciej Raś.
"Putin szanuje twardą postawę Erdogana"
Wspomniana zależność, przy jednoczesnej konieczności obrony własnej strefy wpływów, sprawia, że Turcja jest bardzo nieoczywistym aktorem na scenie geopolitycznej, który w obliczu narastającego ryzyka rosyjskiej agresji na Ukrainę może pełnić rolę pośrednika w rozmowach z Kijowem i NATO równocześnie. Turcja od dłuższego czasu prowadzi w tym regionie własną politykę obronną, m.in. sprzedając Ukrainie nowoczesne drony Bayraktar oraz pomagając jej w rozbudowie marynarki wojennej. Ogromne znaczenie w skomplikowanych stosunkach z Moskwą odgrywa również Bliski Wschód, zwłaszcza Syria, która stała się polem starć często sprzecznych interesów Turcji i Rosji na tym terenie.
- W nieodległej przeszłości dochodziło do wymiany ognia i zestrzelenia rosyjskiego samolotu przez Turków w Syrii - mówi WP Wojciech Konończuk, wiceszef Ośrodka Studiów Wschodnich. - Paradoksalnie Turcja znalazła lepszy sposób na życie z Rosją niż Unia Europejska, bo Rosja rozumie politykę siły i szanuje twardą postawę Erdogana. Do tego z punktu widzenia Rosji Turcja wnosi napięcie do NATO, co Władimir Putin docenia. – dodaje ekspert.
A jak Rosja może odpowiedzieć na ostrzeżenia Turcji i jej wezwanie do mediacji? Wojciech Konończuk uważa, że Ankara może faktycznie odegrać rolę pośrednika, który może pomóc w deeskalacji konfliktu na Ukrainie. - Niedługo mamy wizytę Recepa Erdogana w Moskwie, a Władimir Putin być może przyleci do Ankary. Nieformalne relacje dwustronne w kontekście Ukrainy już trwają - tłumaczy.
Jak zwraca z kolei uwagę prof. Maciej Raś, Erdogan - deklarując się jako lojalny członek NATO - działa też pragmatycznie, bo Sojusz nie zapowiada bezpośredniej interwencji militarnej. - Żeby zrozumieć stanowisko Erdogana, trzeba wziąć pod uwagę nieustanny balans między Zachodem a Rosją. Turcja chce być możliwie niezależna od obydwu stron, dlatego jednego dnia prezentuje się jako partner Zachodu, a drugiego kupuje uzbrojenie od Rosji - wskazuje wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego.
Marcin Makowski dla WP Wiadomości