"Turcja zagrała va banque". To celowa zagrywka Erdogana
W ostatnich dniach pojawiły się głosy, że wejście Szwecji do NATO nie jest wcale przesądzone. Na przeszkodzie miałyby stanąć problemy rządu z utrzymaniem większości, a także coraz ostrzejszy ton Turcji ws. kurdyjskiej społeczności mieszkającej w Szwecji. - Rząd w Sztokholmie nie wycofa się z akcesji do NATO. A Turcja próbuje ugrać jak najwięcej i odbija piłeczkę - mówi Wirtualnej Polsce prof. Daniel Boćkowski z Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytetu w Białymstoku.
09.06.2022 | aktual.: 09.06.2022 20:18
Przypomnijmy, 17 maja ministrowie spraw zagranicznych Szwecji i Finlandii podpisali wnioski o przystąpienie do Sojuszu Północnoatlantyckiego, które dzień później zostały oficjalnie złożone w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli. Proces akcesji obu państw do NATO potrwa najprawdopodobniej od kilku miesięcy do roku.
Finlandia od razu na tak, Szwecja później
O ile w Finlandii agresja Rosji w Ukrainie spowodowała, że rząd w Helsinkach w bardzo szybkim tempie uzyskał konsensus co do wstąpienia do Sojuszu, o tyle jeszcze na początku marca premier Szwecji Magdalena Andersson publicznie wykluczała przystąpienie do NATO. Miesiąc później zmieniła zdanie i rozpoczęła działania zmierzające do zasadniczej korekty stanowiska własnej partii, a tym samym rządu.
W Szwecji wniosek o wejście do NATO nie był głosowany, ale poparło go sześć największych partii w parlamencie, w tym blisko 90 proc. posłów. Według badań opinii publicznej przeprowadzonych w połowie maja 58 proc. ankietowanych popierało członkostwo Szwecji w Sojuszu.
Na drodze do przystąpienia obu państw stanęła Turcja i jej prezydent Recep Tayyip Erdogan. Turecki polityk m.in. zaatakował Szwecję i Finlandię, twierdząc, że udzielają wsparcia "kurdyjskim terrorystom".
Zobacz też: Rozszerzenie NATO stało się faktem? "98 proc., że tak się stanie"
Szwedzki rząd uratowany dzięki kurdyjskiej posłance
W ostatnich dniach szwedzki rząd został uratowany przed wotum nieufności przez posłankę pochodzenia kurdyjskiego. Według agencji Reuters, jej głos może być kluczowy w przetrwaniu rządu w kolejnych głosowaniach, a posłanka już zapowiedziała, że pomoże rządowi, jeśli ten potwierdzi, że będzie wspierał Kurdów. Jest to wrażliwy temat, ponieważ zagwarantowanie wsparcia dla Kurdów może oznaczać sprzeciw Turcji w staraniach Szwecji w drodze do NATO.
Według prof. Daniela Boćkowskiego z Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytetu w Białymstoku, wewnętrzne problemy w Szwecji nie wpłyną jednak na opóźnienie akcesji do NATO.
- To, co się dzieje obecnie wewnątrz szwedzkiej polityki, to próba uzyskania korzyści przez różne środowiska przy okazji sporu z Turcją. Tak się ułożyło, że większość rządowa w Szwecji stała się zależna od posłanki kurdyjskiego pochodzenia. Zatem i ona próbuje coś ugrać. Mimo to rząd w Sztokholmie nie zaryzykuje wycofania wniosku o przystąpienie do NATO. W Szwecji jest w tej sprawie konsensus polityczny i duże poparcie społeczne. Nie obawiałbym się, że polityczne problemy zablokują wejście tego państwa do NATO. Ten proces się rozpoczął i w ciągu najbliższych miesięcy się zakończy - mówi Wirtualnej Polsce ekspert.
Warto podkreślić, że w Szwecji społeczność kurdyjska może swobodnie działać, organizować demonstracje, zbierać pieniądze, czyli prowadzić działalność, którą Turcja nazywa "terrorystyczną" i "propagandową". To wszystko irytuje Turcję. Uznała więc, że to najlepszy moment, by wywrzeć presję na Szwecję.
"Odbijanie piłeczki przez Erdogana"
- Rodzi się pytanie, czy Turcji naprawdę chodzi o ugranie kwestii kurdyjskich, czy są one tylko zasłoną dymną. Może chodzi jednak o uzyskanie wsparcia bojowego od Amerykanów, odwieszenia rozmów na temat dostaw systemów rakietowych F-35, dostaw broni lub o to, żeby Amerykanie nie ingerowali w operację turecką w Syrii, która się właśnie teraz rozpoczęła - mówi prof. Boćkowski.
I - jak podkreśla ekspert - nie znamy prawdziwych kart przetargowych między Turcją a NATO w sprawie przystąpienia Szwecji i Finlandii do Sojuszu. Te, które przedostają się do opinii publicznej, są celową zagrywką Erdogana.
- Turcy zawsze chcieli coś ugrać, a teraz pragną tego jeszcze bardziej. Uważają, że bez nich obecnie nie da się nic zrobić w Sojuszu, więc idą na ostro. Kluczowa będzie postawa Ankary na czerwcowym spotkaniu NATO ws. przystąpienia Finlandii i Szwecji. Czyli to, co wówczas położą na stole. Na razie mamy odbijanie piłeczki przez Erdogana - ocenia prof. Boćkowski.
"Turcja zagrała va banque"
Jak przypomina nasz rozmówca, prezydent Turcji nie gra fair.
- Jak ujawnił ostatnio prezydent Finlandii, 4 kwietnia w rozmowie telefonicznej otrzymał od Erdogana zapewnienie o tureckiej przychylności dla przystąpienia jego kraju do NATO. Miesiąc później te same zapewnienie usłyszał fiński MSZ od tureckiego ministerstwa. A kiedy złożono dokumenty o przystąpieniu, Turcja zagrała va banque i postanowiła zablokować wniosek - ujawnia prof. Boćkowski.
Według eksperta, jeśli Turcja użyje "opcji atomowej", czyli zablokuje wstąpienie Szwecji i Finlandii do NATO, to rzuci wyzwanie dla całego Sojuszu, a w szczególności dla Amerykanów.
- Erdogan nie jest jednak na tyle silny, żeby sobie na to pozwolić. On będzie grał, będzie kluczył na wszystkich możliwych frontach, również rosyjskich. Jeśli faktycznie zablokuje akcesję, to sam się wykluczy i stanie naprzeciw wszystkim pozostałym państwom członkowskim Sojuszu. Zysku z tego mieć nie będzie. Relacje w ramach Sojuszu są dla Turcji korzystne. A osamotniona nie będzie już potęgą – podkreśla prof. Boćkowski.
Turcja nie wpłynie na postawę Szwecji i Finlandii
W opinii eksperta, turecki nacisk w żaden sposób nie zmieni postawy państw skandynawskich.
- Ze strony Szwecji i Finlandii nie będzie wycofania wniosków o przystąpienie do NATO. Oba państwa doskonale zdają sobie sprawę, że od tego zależy ich bezpieczeństwo w kontekście zagrożenia ze strony Rosji. Nie mają wyjścia przy aktualnej grze, jaką uprawia Putin - wskazuje prof. Boćkowski.
- Z naszej perspektywy, rozszerzenie Sojuszu o nowe państwa to wzmocnienie bezpieczeństwa Polski, także państw bałtyckich. Dlatego, gdyby Erdogan chciał rozbić NATO kwestią kurdyjską, to patrząc na politykę, jaką uprawia turecki prezydent, byłaby to zbyt mała stawka. W co tak naprawdę gra - tego się pewnie nigdy nie dowiemy - podsumowuje ekspert.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski