Trzylatka nie żyje. "W domu powstała komora gazowa"

- W tym domu zrobiła się komora gazowa - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Eryk Matuszkiewicz, toksykolog ze Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei w Poznaniu.

3-latka nie żyje
3-latka nie żyje
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Darek Delmanowicz
Mateusz Dolak

Budynek był w trakcie prac ociepleniowych. Strażacy mówią, że trutki na szczury były wetknięte w wielu zakamarkach elewacji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Trutka była porozkładana w różnych formach: pastylek, proszku. Strażacy wykryli znaczące ilości fosfowodoru, czyli gazu, który powstał w wyniku reakcji fizykochemicznej. W czwartek cały czas wytwarzał, więc trutka musiała jeszcze gdzieś zalegać - tłumaczył bryg. Marcin Nowak ze straży pożarnej w Grodzisku Wielkopolskim.

Trutki były tak porozmieszczane, że strażacy musieli zrywać styropian z elewacji.

"To jest nieodpowiedzialne"

- Dlaczego ktoś umieścił tyle tych trutek? - zastanawia się Eryk Matuszkiewicz, toksykolog ze Szpitala Miejskiego w Poznaniu. - To jest nieodpowiedzialne. Jeżeli trutki były poutykane w ścianach, to oni byli w komorze gazowej - ocenia rozmówca Wirtualnej Polski.

Matuszkiewicz tłumaczy, że na rynku są dostępne dwa rodzaje preparatów przeciw gryzoniom.

- Mogą być w formie pokarmu lub działające na drodze wziewnej. Te drugie są szczególnie niebezpieczne, bo z tego preparatu wytwarza się gaz. Używanie go powinno być ograniczone do wyjątkowej sytuacji. Wkładanie w ściany jest niezgodne z zaleceniami producenta - twierdzi.

- Ja dostałem taką informację, że ten środek jest do użycia tylko przez osoby przeszkolone. To, że ten środek jest gryzoniobójczy, nie znaczy, że nie będzie dla nas szkodliwy. Moim zdaniem powinien być większy nadzór nad sprzedażą takich preparatów - mówi Eryk Matuszkiewicz.

Do momentu naszej publikacji służby nie podały informacji, jak długo środek na gryzonie znajdował się w ścianach budynku.

- Nie wiemy, ile czasu minęło od zadziałania środka, ale w tej sytuacji wiadomo, że im szybciej nadejdzie pomoc, tym lepiej - ocenił toksykolog pytany o to, czy wpływ na zgon trzylatki mógł mieć czas, w którym dotarła pomoc.

Nie wysłali karetki

Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, rodzina zadzwoniła po pogotowie, ale karetka nie została wysłana. Rodzice na własną rękę pojechali do szpitala. Dziewczynka była reanimowana przez 1,5 godziny. Zmarła. Hospitalizowana została też jej ciężarna mama. Siostrę na SOR w Nowym Tomyślu inny członek rodziny przywiózł trzy godziny później.

- Objawy zatrucia u każdego mogą być inne. Znaczenie ma masa ciała, ale nie ma ludzi odpornych na działanie tych substancji. Ale jeżeli zauważymy u siebie niepokojące objawy, powinniśmy natychmiast przerwać ekspozycję i wyjść na zewnątrz. Typowe objawy to zawroty głowy, wymioty, zaburzenia świadomości. Najpierw dochodzi do niedotlenienia serca i mózgu, a potem do zatrzymania krążenia - wyjaśnia rozmówca Wirtualnej Polski.

Toksykolog podkreśla, że należy uważać na wszystkie środki, których używamy w domu i ogrodzie. - Jeżeli kupuję preparat, to używam go zgodnie z zaleceniami producenta. Jeżeli pojawiają się niepokojące objawy, to od razu zgłaszam się do lekarza. W tej sytuacji czas jest najważniejszy - podsumowuje.

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lokalnenie żyjetrzylatka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (83)