Znęcający się nad zwierzętami coraz mniej bezkarni. Wzrasta liczba policyjnych śledztw
• Wzrasta liczba śledztw w sprawach znęcania się nad zwierzętami
• Wyszyński: Większość naszych zawiadomień jest umarzanych
• Łątkowski: Prokuratura i sądy stały się mniej pobłażliwe dla podejrzanych
• Każdego roku do schronisk trafia 100 tys. psów - to trzy razy więcej niż jest miejsc
25.03.2016 | aktual.: 25.03.2016 15:23
- O zdarzeniu powiadomili policjantów sąsiedzi sprawcy. Funkcjonariusze natychmiast dotarli na miejsce. Widzieli, jak mężczyzna ciągnął martwego już psa przez podwórko. Oprawca został zatrzymany. Badanie alkomatem wykazało, że miał w organizmie ponad trzy promile alkoholu. Trafił do policyjnego aresztu i usłyszał zarzuty. Obecnie odpowiada z wolnej stopy - mówi Wirtualnej Polsce nadkom. Elwira Jurasz z bielskiej komendy.
To kolejna w ciągu ostatnich tygodni głośna sprawa związana ze znęcaniem się nad zwierzętami. Dopiero niedawno, po trzyletnim procesie, gliwicki sąd okręgowy wydał wyrok w procesie 30-letniego Wojciecha L. z Zabrza, odpowiedzialnego za uśmiercenie 17 kotów. Sprawa wyszła na jaw przypadkiem. Mężczyzna uczestniczył w internetowym programie adopcji kotów. Jednym z założeń programu było informowanie o warunkach, w jakich po adopcji przebywają zwierzęta. Gdy się z tego nie wywiązał i po raz kolejny chciał adoptować koty, ich właścicielka powiadomiła policję. 30-latek został skazany na rok bezwzględnego więzienia, 10-letni zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt oraz nawiązkę w wysokości 4 tys. złotych na rzecz fundacji zajmującej się prawami zwierząt.
- Sąd prawdopodobnie wziął pod uwagę jakieś okoliczności łagodzące. Nie znam akt sprawy - widocznie sprawca nie był wcześniej karany, ale w tej konkretnej sytuacji, moim zdaniem, kara jest za niska. Jeśli ktoś torturuje i zabija 17 kotów to powinno to być potraktowane z maksymalną powagą i surowością. Nie trzeba być psychologiem ani kryminologiem, żeby wiedzieć, że ta osoba nie tylko spowodowała ogromne cierpienie zwierząt, ale jest zagrożeniem również dla ludzi - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Cezary Wyszyński z Fundacji ''Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva''.
Kilka tygodni temu informowaliśmy o nieżywym psie porzuconym wraz z budą na drodze do Malborka (woj. pomorskie). Funkcjonariusze zainteresowali się sprawą w efekcie zawiadomienia złożonego przez aktywistów działających na rzecz zwierząt. Jak poinformowali nas policjanci, znane są już wyniki sekcji zwłok psa. Śledztwo jest kontynuowane w kierunku znęcania się nad zwierzętami.
- Niestety, większość naszych zawiadomień jest umarzanych mimo bardzo obszernego materiału dowodowego, który przedstawiamy. Z reguły umorzenia są uzasadniane np. brakiem zamiaru zadania cierpienia zwierzęciu bądź organy ścigania całkowicie dają wiarę zeznaniom osób, które dopuściły się znęcania - zauważa Wyszyński.
Jak wynika z policyjnych statystyk, z roku na rok wzrasta liczba dochodzeń prowadzonych przez funkcjonariuszy w sprawach o naruszenia praw zwierząt. Dziesięć lat temu przeprowadzono ponad 1,5 tys. postępowań, a dwa lata temu już ponad 2,2 tys. Prawo przewiduje za to przestępstwo karę do trzech lat pozbawienia wolności. Wraz ze wzrostem spraw idzie spadek wykrywalności sprawców. Obecnie kształtuje się on na poziomie ok. 58 proc.
- Dostrzegam jednak, przynajmniej na podstawie tych spraw, które w imieniu moich mocodawców prowadzę, że prokuratura i sądy stały się mniej pobłażliwe dla podejrzanych, a następnie oskarżonych o przestępcze czynu popełniane na zwierzętach. Sprawy, w które się angażuję, będąc pełnomocnikiem pokrzywdzonego, bardzo rzadko kończą się umorzeniami postępowań, a jeśli nawet ma to miejsce, to wtedy korzystam z przysługującego stronie środka odwoławczego - mówi Wirtualnej Polsce Mateusz Łątkowski, poznański adwokat zajmujący się sprawami zwierząt.
Linia orzecznictwa sądów powszechnych zmienia się, ponieważ wzrasta świadomość społeczna. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez CBOS, 95 proc. ankietowanych uważa, że właściciel zwierzęcia nie może dysponować nim bez żadnych ograniczeń. Równie wysoki odsetek badanych jest zdania, że każdy, kto zauważy przypadki maltretowania zwierząt, powinien reagować. Polacy są jednak podzieleni co do oceny prawnej ochrony zwierząt. Ponad 35 proc. uważa, że ochrona ta jest wystarczająca, a 33 proc. jest przeciwnego zdania. 28 proc. nie potrafiło określić swego stanowiska, ze względu na brak znajomości unormowań prawnych.
- Z perspektywy organizacji broniącej praw zwierząt obecna ochrona jest za słaba. Prawo dopuszcza wiele form wykorzystywania zwierząt, jak np. cyrki, chów przemysłowy, sprzedaż ryb bez wody. Jeszcze większym problemem jest słaba egzekucja przepisów. Instytucja, która jest powołana do kontrolowania ustawy o ochronie zwierząt - Inspekcja Weterynaryjna - nie wywiązuje się ze swojej roli, a organy ścigania są często nieprzygotowane do prowadzenia spraw dotyczących znęcania się nad zwierzętami - podsumowuje prezes Fundacji ''Viva''.
Nieco inny pogląd na temat funkcjonujących w Polsce regulacji ma poznański adwokat. W jego ocenie, ustawa o ochronie praw zwierząt nie wymaga gruntownej reformy. Potrzebę zmian widzi natomiast w sposobie stosowania prawa.
- Jeśli jednak mógłbym na coś zwrócić uwagę ustawodawcy, to jedynie na brak w jakimkolwiek akcie prawnym legalnej definicji schroniska dla zwierząt oraz określenia np. minimalnej wielkości kojca, w których zwierzęta mogą przebywać - dodaje Łątkowski.
Z roku na rok zwiększa się liczba porzucanych zwierząt. W ciągu dziesięciu lat zanotowano 21-procentowy wzrost takich przypadków. Na szczęście rośnie też liczba zwierząt adoptowanych. W roku 2014 ponad połowa znalazła nowy dom. Osobniki, które nie są adoptowane trafiają jednak do przepełnionych schronisk. Jak wynika z raportu NIK, w 150 schroniskach przebywało ponad 100 tys. psów, chociaż miejsc w nich jest trzykrotnie mniej (ok. 34 tys.). Z kolei kotów było tam 20 tys., czyli ponad cztery razy więcej niż dostępnych miejsc.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .