Dramat psów z pseudohodowli w Łapalicach. Były karmione spleśniałymi drożdżówkami
Bułka tarta z robakami i beczki z padliną - takie pożywienie zastali wolontariusze Fundacji Beagle w Dom, którzy wkroczyli na teren pseudohodowli psów w Łapalicach. Odebrano i zabezpieczono 104 zwierzęta, które żyły w okropnych warunkach.
Jak informuje Fundacja Beagle w Dom, ich wolontariusze obserwowali teren w Łapalicach od bardzo dawna. Przeprowadzono szczegółowe dochodzenie, którego efektem była poniedziałkowa inspekcja. Z nakazem prokuratorskim i w asyście policji oraz inspektorów OTOZ Bojano, wolontariusze Fundacji Beagle w Dom wkroczyli na teren posesji.
Pseudohodowla psów na Kartuzach. Uratowano 104 psy
Podczas inspekcji właściciel pseudohodowli starał się ukryć liczbę psów. Najpierw twierdził, że ma ich 41, wszystkie bardzo kocha i żadnego nigdy nie sprzedał. Zapytany jednak o imiona, powiedział, że używa jedynie dwóch: Borsuk dla samców i Niunia dla suk. W trakcie interwencji przenosił psy z piwnicy do bud, a zwierzęta były poukrywane na całej posesji.
"Wszystkie psy trzymane były w tragicznych warunkach, zapchlone, z poobgryzanymi uszami, zmianami skórnymi. Przy bramie wjazdowej stał kojec z ciężarną suką. Większość suk jest tak wyeksploatowana, że ciągną listwy mleczne po podłodze" - czytamy w relacji fundacji.
Spleśniałe drożdżówki i bułka tarta z robakami
Właściciel przyznał się, że karmi psy spleśniałymi drożdżówkami, które wypełniały trzy samochody stojące na posesji. Do tego bułka tarta z beczki z robakami. W psich klatkach i budach przetrzymywane były również kury, pawie i gołębie. Właściciel przetrzymywał szczeniaki w piwnicy i budach zamykanych na skobel.
W piwnicy znaleziono leki, których mogą używać tylko lekarze weterynarii. Właściciel przyznał się, że posiada je nielegalnie, że sam leczy i szczepi psy. Kiedyś nawet sam je tatuował.
Beczki z padliną oraz kury, pawie i gołębie przetrzymywane razem z psami
Na posesji znaleziono też mnóstwo kości pochodzących od zwierząt hodowlanych, które rzekomo właściciel miał dostawać za darmo. Oprócz tego inspektorzy znaleźli beczki ze śladami padliny w takim stanie rozkładu, że nie sposób określić, jakie szczątki zwierząt się w nich znajdowały.
Jak podkreślają przedstawiciele fundacji, uratowanie zwierząt było najważniejszą sprawą w całej sytuacji, choć nie ostatnią. Wobec właściciela pseudohodowli zostaną podjęte kroki prawne.
- Już w styczniu złożyliśmy wniosek do prokuratury o popełnienie przestępstw, podkreślam w liczbie mnogiej, bo chcemy, aby to nie skończyło się tylko na jednym zarzucie. Zadbamy, by został ukarany za to, jaki los zgotował zwierzętom - mówi Martyna Berek, przedstawicielka fundacji.
Policja potwierdziła trwające dochodzenie. - Na chwilę obecną trwa analiza zebranego materiału dowodowego, ale zarzuty jeszcze nie są postawione. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech - mówi Karolina Jędrzejczak, oficerka prasowa Komendanta Powiatowego Policji w Kartuzach.