Skazany w sprawie kanibali zatrzymany. Groził swojemu adwokatowi
Robert M. główny oskarżony w zakończonym pod koniec września procesie tzw. kanibali spod Choszczna miał oczekiwać na uprawomocnienie się wyroku na wolności. Trafił jednak do aresztu za groźby kierowane pod adresem swojego obrońcy.
Mężczyzna został pod koniec września skazany na 25 lat więzienia za zlecenie zabójstwa zakończonego kanibalizmem. Robert M. trafił jednak do aresztu za grożenie swojemu adwokatowi. O sprawie poinformował portal gs24.pl
Groźby w kierunku adwokata
Wedle ustaleń "Głosu Szczecińskiego" skazany został zatrzymany w połowie października. Mężczyzna został aresztowany na dwa miesiące, czyli do 15 grudnia. Robert M. miał ponoć m.in. życzyć prawnikowi "długiego życia", co w kontekście sprawy miało mocno wystraszyć obrońcę.
Po analizie zawiadomienia złożonego przez adwokata prokuratura uznała, że Robert M. groził mu utratą zdrowia, a nawet życia.
Zobacz też: Kosiniak-Kamysz o wydatkach na mur przy granicy z Białorusią: "Będziemy wnosić o kontrolę NIK-u"
- Potwierdzam, że mężczyzna został zatrzymany w związku z groźbami, jakie kierował do jednej z osób. Po przesłuchaniu prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o areszt i sąd przychylił się do niego - powiedziała portalowi prokurator Ewa Obarek z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
- Areszt tymczasowy został zastosowany na dwa miesiące, do 15 grudnia. Sąd uznał, że jest duże prawdopodobieństwo popełnienia tego czynu. Przesłanką do stosowania aresztu jest obawa matactwa oraz to, że podejrzany mógłby tę swoją groźbę zrealizować - wyjaśnił sędzia Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Nie wiadomo, czy mężczyzna przyznał się do winy. Grożą mu dwa lata więzienia.
"Kanibale spod Choszczna"
Robert M., jeden z czterech oskarżonych w sprawie "kanibali spod Choszczna", usłyszał pod koniec września wyrok w Sądzie Okręgowym w Szczecinie skazujący go na 25 lat więzienia.
Według prokuratury w 2002 roku oskarżeni mieli pobić mężczyznę (jedyną osobą, która znała się z ofiarą, był właśnie skazany), a potem zabić, rozczłonkować jego ciało, częściowo spalić, a potem zjeść. Nie wiadomo, kim była ofiara, a ciała nigdy nie znaleziono.
Robert M. nigdy nie przyznał się do winy. Prokuratura domagała się dla niego dożywocia. Pozostali współoskarżeni nie zostali skazani. Sąd umorzył wobec nich postępowanie.