Przeżycie tygodnia bez pieniędzy jest możliwe? "Kompletnie nie wstydzę się tego co robię"
• Olejnik: gdyby się uprzeć, to nie musiałabym kupować kompletnie nic
• Polacy rocznie wyrzucają dziewięć milionów ton żywności
• Supergan: jedzenie znajdowane w kontenerach jest z zasady nieprzewidywalne
• W Polsce nadal brakuje ustawy w sprawie przekazywania żywności przez sklepy
Agata to młoda i żywiołowa mieszkanka Gdańska. Obecnie studiuje w Krakowie. Freeganką została dwa lata temu, gdy po raz pierwszy wyszła na poszukiwania świeżego - choć wyrzuconego - jedzenia. Efekty wyprawy trudno uznać za oszałamiające. W kontenerach na śmieci znalazła wówczas tylko trochę nietkniętych warzyw - brokuły i mix sałat. Od połowy stycznia regularnie chodzi na poszukiwania żywności.
Czym właściwie jest freeganizm? Jak wyjaśnia jedna z definicji, jest to to antykonsumpcyjny styl życia, polegający na ograniczaniu udziału w konwencjonalnej ekonomii. A mówiąc prościej - chodzi o wyszukiwanie w kontenerach na śmieci zdatnego do spożycia jedzenia oraz proszenie sklepów o oddanie nadmiarowych i niepotrzebnych towarów, zanim zostaną one wyrzucone. Tyle definicja, praktyka jest jednak nieco inna.
- Jedzenie zdobywam na targowiskach pod koniec dnia, kiedy sprzedawcy w kartonach przy stoiskach lub na tyłach sklepów zostawiają to, co danego dnia się nie sprzeda. Poszukiwania zawsze wyglądają podobnie. Wieczorami jadę sama, czasem ze znajomymi albo ludźmi z akademika na łowy. Dojeżdżamy na miejsce, pakujemy do pełna plecaki, i wracamy - opowiada Wirtualnej Polsce Agata Olejnik, freeganka z Gdańska.
Co można znaleźć w kontenerach? Dzięki śmietnikom właściwie nie trzeba kupować żadnych warzyw, owoców ani pieczywa. Znaleźć można dosłownie wszystko. - Gdyby się uprzeć, to nie musiałabym kupować kompletnie nic, ale jakieś przyprawy do smaku się jednak przydają - mówi freeganka.
Polacy bardzo dobrze opanowali technikę marnowania żywności. W naszym kraju wyrzuca się każdego roku prawie dziewięć mln ton żywności - to piąty najwyższy wynik w Unii Europejskiej. Z tego ponad 22 proc. przypada na indywidualne gospodarstwa domowe. W praktyce, dla czteroosobowej rodziny oznacza to, że w ciągu roku wyrzuca ona do kosza nawet 2 tys. złotych. Z prowadzonych badań wynika jednak, że od czterech lat zmienia się świadomość kulinarna Polaków. 15 proc. ankietowanych zauważa bowiem problem marnowania żywności i coraz uważniej przygotowuje się do zakupów.
- Brakuje wiedzy i umiaru. Wiele młodych osób zwyczajnie nie wie, że mięso i niektóre ciasta można zamrozić. W święta kupujemy więcej niż potrzebujemy. Przetwarzamy też więcej żywności. Po kilku dniach smak potraw się nudzi. Wtedy jedzenie, które nam zostało trafia do kosza, co tworzy zaklęty krąg. Cały czas uczymy się tego, że powinniśmy kupować tyle, ile potrzebujemy - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Maria Kowalewska z Federacji Banków Żywności.
Oczywiście wyszukiwanie jedzenia w kontenerach to niejedyna możliwość zdobycia tańszego jedzenia w Gdańsku. Co niedzielę jesienią i zimą w Śródmieściu pojawiają się aktywiści z ruchu ''Jedzenie zamiast bomb''. Początkowo ulokowali się w holu dworca kolejowego, ale byli przepędzani przez firmę ochroniarską. Za każdym razem bezdomni i ubodzy przychodzą, aby zjeść 40-50 litrów przygotowanej zupy. Ci bardziej obrotni przybywają z własnymi słoikami. Im zupy wystarczy na kolejny dzień.
Freeganizm to nie tylko swoisty styl życia. To również jedna z metod pozwalających na faktyczne obniżenie kosztów wyjazdów zagranicznych. Przekonał się o tym podróżnik Łukasz Supergan podczas wyprawy do Kirgistanu. To był przypadek - przelew bankowy opóźniał się, a w portfelu na przeżycie kolejnego tygodnia zostało mu 15 groszy.
- Podróżując w ten sposób, trudno mi było naprawdę się najeść. Zależało to od kraju, w którym byłem. Jedzenie znajdowane w kontenerach jest z zasady nieprzewidywalne, zdarzało mi się przez kilka dni jeść słabo, by kolejnego znaleźć więcej jedzenia niż mogłem udźwignąć. To w sumie jest smutne w tym zjawisku - tam, gdzie znajdowałem jedzenie, było go dość do wykarmienia nawet kilkunastu osób. W skali całej planety marnujemy około 1/3 pożywienia. To potężna ilość - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską Łukasz Supergan, bloger i podróżnik.
Jak na pasję zareagowali znajomi?
- Kompletnie nie wstydzę się tego co robię. Wie o tym cała moja rodzina, znajomi, a nawet dziadkowie mojego chłopaka. Gdy ludzie dowiadują się jak zdobywam jedzenie, widzę zmieszanie na ich twarzy, ale z czasem się przekonują. Ostatnio mój dziadek zjadł na obiad śmietnikowe nuggetsy z kurczaka, które bardzo mu smakowały - śmieje się Agata Olejnik. - Ani rodzina, ani znajomi nie komentowali tego negatywnie. Był to mój wybór, przemyślany i umotywowany, a znajomi podeszli do tego ze zrozumieniem. Wielu popierało - pointuje Supergan.
W grudniu ubiegłego roku wprowadzono we Francji regulacje dotyczące zakazu niszczenia lub wyrzucania niesprzedanego jedzenia przez sklepy wielkopowierzchniowe. Są one zmuszone, pod groźbą grzywny, do przekazywania żywość z kończonym się terminem przydatności organizacjom charytatywnym. Wiadomość o rozpoczęciu prac nad wprowadzeniem podobnego prawa w Polsce ogłosiła w marcu premier Beata Szydło. Dlatego poprosiliśmy Centrum Informacyjne Rządu o komunikat w sprawie zaawansowania działań legislacyjnych. Jednak do momentu publikacji tekstu nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .