Gdynia: ojciec popełnił samobójstwo, córka zmarła z głodu
Gdyńska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie śmierci 33-letniego mężczyzny, którego ciało znaleziono w styczniu w jednym z gdyńskich mieszkań. Śledczy uznali, że
mężczyzna popełnił samobójstwo, a pozostawiona z nim 1,5-roczna córka zmarła z głodu i wyczerpania.
30.04.2009 | aktual.: 30.04.2009 20:54
Zwłoki ojca i 1,5-rocznej dziewczynki znaleziono 21 stycznia w jednym z mieszkań w Gdyni. Policja weszła do lokalu zaalarmowana przez sąsiadów, którzy wyczuli na klatce schodowej nieprzyjemny zapach.
Mężczyzna miał na szyi pętlę wykonaną z kabla. Obok ciała ojca leżało ciało jego córki. Według wstępnych ustaleń mężczyzna powiesił się, a dziecko zmarło z głodu i wycieńczenia.
Przypuszczenia co do przyczyn śmierci potwierdziła sekcja zwłok oraz dodatkowe analizy przeprowadzone przez biegłych medycyny sądowej. Wyniki tych ostatnich gdyńska prokuratura badająca sprawę otrzymała przed kilkoma dniami.
Jak poinformowała szefowa prokuratury Marzanna Majstrowicz, po zapoznaniu się z wynikami analiz śledczy uzyskali pewność, że do śmierci 33-letniego mężczyzny nikt się nie przyczynił, że zginął on z własnych rąk i śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.
Jak zaznaczyła prokurator, podległa jej jednostka nadal prowadzi drugie śledztwo związane z tą sprawą, a mające wyjaśnić odpowiedzialność za śmierć dziecka.
W tym śledztwie prokuratura postawiła już w styczniu zarzuty matce 1,5-rocznej dziewczynki - 31-letniej Beacie B. - która pozostawiła dziecko z jego ojcem w Sylwestra i od tego momentu mieszkała u znajomych.
Beata B. przyznała się, że już wcześniej zdarzało się jej zaniedbywać dziecko, pozostawiając je w mieszkaniu same albo z pijanym i śpiącym ojcem. Śledczy postawili kobiecie trzy zarzuty, dotyczą one narażenia córki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Składając wyjaśnienia Beata B. powiedziała też, że zdarzyło jej się pobić córkę, dlatego postawiono jej także czwarty zarzut - dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej dziecka. Kobiecie grozi kara do pięciu lat więzienia. Zastosowano wobec niej dozór policyjny.
W tej samej sprawie odrębne śledztwo prowadzi również jedna z gdańskich prokuratur rejonowych. Postępowanie to ma zbadać, czy winy za śmierć dziecka nie ponosi w jakimś stopniu opieka społeczna, policja lub inne służby. Śledztwo wszczęto m.in. dlatego, że Beata B. po kilku dniach nieobecności w mieszkaniu, nie mogąc wejść do środka, wezwała policję. Ta zgodziła się wyważyć drzwi, ale na koszt kobiety. Beata B. odmówiła i przez kolejne prawie dwa tygodnie nie interesowała się swoim dzieckiem ani konkubentem.