Gdańsk: chirurg onkolog przyznał się do molestowania pacjentek
Chirurg onkolog oskarżony o molestowanie pacjentek przyznał się do winy. Lekarz usłyszał w środę ponad 30 zarzutów, mimo to sąd nie zgodził się na tymczasowe aresztowanie go. Tymczasem na policję zgłaszają się kolejne poszkodowane kobiety.
09.02.2017 | aktual.: 04.06.2018 14:40
W środę sąd nie zgodził się z wnioskiem prokuratury o tymczasowy areszt dla 65-latka, który usłyszał zarzuty molestowania 25 pacjentek. Wobec podejrzanego sąd zastosował jedynie dozór policyjny oraz poręczenie majątkowe 20 tys. zł, co w praktyce oznacza, że onkolog może nadal prowadzić praktykę lekarską. Prokuratura dalej walczy o aresztowanie lekarza i zamierza złożyć zażalenie na tę decyzję. Jak argumentują prokuratorzy, istnieje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez lekarza przestępstw oraz "obawa bezprawnego utrudniania postępowania ze strony podejrzanego".
Do tej pory przesłuchano około 2 z 3 tysięcy pacjentek tylko z jednej przychodni, w której leczył chirurg onkolog, a placówek, w których mógł przyjmować było więcej. Tymczasem - jak podaje RMF FM - po ujawnieniu informacji o zatrzymaniu lekarza, na policję i do prokuratury zaczęły zgłaszać się kolejne pokrzywdzone kobiety.
We wtorek 65-latek został zatrzymany, a prokuratura postawiła mu 31 zarzutów. Dotyczyły one popełnienia przestępstw w postaci "innych czynności seksualnych", jakich lekarz miał się dopuścić wobec 25 pacjentek (niektóre z kobiet lekarz miał molestować kilkukrotnie).
Do przestępstw miało dochodzić między 2005 a 2015 rokiem, ale większość z nich ma przypadać na lata 2013-2015. Zdaniem śledczych, ofiarami 65-letniego chirurga onkologa były głównie pacjentki jednej z publicznych poradni onkologicznych w Gdańsku. Jedna z pokrzywdzonych w momencie popełnienia na niej przestępstwa miała mniej niż 15 lat.
Rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, Tatiana Paszkiewicz wyjaśniała, że do czynów tych miało dochodzić w trakcie badań onkologicznych. Rzeczniczka dodała, że – po konsultacji z lekarzami specjalistami w tej dziedzinie, śledczy doszli do wniosku, że w przypadku wykonywanych przez podejrzanego badań 25 pokrzywdzonych kobiet "standardy te zostały przekroczone".
Podczas wtorkowego przeszukania mieszkania i gabinetu onkologa policjanci znaleźli kamerę z rejestratorem oraz pistolet i 500 sztuk amunicji. Jak się okazało, lekarz miał pozwolenie na broń, ale nie dotyczyło ono tego konkretnie pistoletu. Wciąż trwają ustalenia dotyczące tych kwestii.
Na obecną chwilę lekarzowi grozi kara do 10 lat więzienia.