Tragiczny finał obławy w Sanoku - nie żyją dwie osoby
Kilkanaście minut po godzinie 1 w nocy słychać było dwa wybuchy w bloku, w którym 32-letni mężczyzna zabarykadował się w mieszkaniu z nastolatką. Interweniowali antyterroryści. W mieszkaniu odnaleziono dwa ciała: mężczyzny i 17-letniej dziewczyny, którzy prawdopodobnie popełnili samobójstwo. Według informacji uzyskanych przez RMF FM, mężczyzna mógł nie żyć już w czwartek wieczorem. Istnieje podejrzenie, że zanim odebrał sobie życie, zastrzelił swoją towarzyszkę. Według policji, kobieta miała możliwość opuszczenia mieszkania, ale nie chciała tego zrobić.
W południe nadal trwały oględziny mieszkania w bloku przy ul. Cegielnianej w Sanoku (Podkarpackie), w którym wczoraj zabarykadowali się mężczyzna i kobieta. Policjanci znaleźli ich ciała, kiedy wkroczyli w nocy do mieszkania.
Jak powiedział rano rzecznik podkarpackiej policji komisarz Paweł Międlar, oględziny, pod nadzorem prokuratora, przeprowadzają policjanci z laboratorium kryminalistyki Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, eksperci z zakresu medycyny sądowej i broni palnej.
Według Międlara oględziny pozwolą na odtworzenie wydarzeń w mieszkaniu. - Ale na to, aby uzyskać pełny obraz tych zdarzeń potrzebujemy kilka, może kilkanaście dni - zaznaczył rzecznik.
Przed godz. 11 z mieszkania wyniesiono ciała. - Sądzę, że dopiero w godzinach popołudniowych będziemy mogli przekazać jakieś nowe informacje w tej sprawie - powiedziała zastępca prokuratora rejonowego w Sanoku Romualda Władyka. Dodała, że wciąż trwają oględziny mieszkania.
Międlar pytany, dlaczego tak późno policja zdecydowała się na wejście do mieszkania, odpowiedział, że priorytetem było bezpieczeństwo mieszkańców. - Liczyliśmy również na polubowne rozwiązanie tej sytuacji. Chcieliśmy, aby mężczyzna i kobieta oddali się dobrowolnie w nasze ręce - powiedział rzecznik.
Antyterroryści weszli do mieszkania ok. godz. 1 w nocy z czwartku na piątek. - Policjanci zdecydowali się siłowo wejść do mieszkania, ponieważ ani kobieta, ani mężczyzna nie reagowali na wezwania do wyjścia - relacjonował Międlar. W mieszkaniu znaleziono broń długą i krótką.
Przed południem na osiedlu, gdzie doszło do policyjnej akcji życie wróciło już do normy. Nie ma już śladów po policyjnej akcji, zniknęły m.in. taśmy, które odgradzały rejon działania policji.
"To prawdopodobnie samobójstwo"
- Wobec braku jakiejkolwiek odpowiedzi na próby kontaktu, policjanci zdecydowali się na siłowe wejście do środka. Na miejscu odnaleziono dwa ciała. To prawdopodobnie samobójstwo - powiedział rzecznik KGP Mariusz Sokołowski.
Na miejscu zdarzeń jest już prokurator, który koordynuje kolejne czynności. Decyzję o wejściu do mieszkania policja podjęła około godziny 1 w nocy.
Jak relacjonował dziennikarz, który był na miejscu, policyjni antyterroryści weszli do klatki, gdzie znajduje się mieszkanie mężczyzny i po kilku minutach wyszli na zewnątrz. Podano do wiadomości, że wybuchy spowodowały prawdopodobnie granaty hukowe.
Mieszkaniec osiedla, który poinformował, że po godzinie 1 usłyszał wybuchy granatów hukowych w mieszkaniu 32-latka, zapewnił, że nie słyszał odgłosów wystrzałów.
Policja ocenia, że aktualnie wszyscy mieszkańcy osiedla są już bezpieczni. Burmistrz Sanoka, Wojciech Blecharczyk poinformował, że mieszkańcy wracają do swoich mieszkań. Stopniowo będą przywracane media na osiedlu. Prąd był wyłączony na polecenie policji.
Skrót minionych wydarzeń
Wczoraj 32-letni mężczyzna zabarykadował się w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Cegielnianej w Sanoku. Przez cały czas razem z nim w mieszkaniu przebywała młoda kobieta. Jeszcze przed zabarykadowanie się w mieszkaniu, około godziny 12.20, 32-latek strzelił do nieoznakowanego policyjnego samochodu z okna mieszkania. Mężczyzna miał zostać zatrzymany w związku z zabójstwem 29-latka, które miało miejsce w Międzybrodziu k. Sanoka.
Rzecznik podkarpackiej policji, Paweł Międlar podkreślił, że 32-letni mężczyzna miał bogatą przeszłość kryminalną. Był karany m.in. za przestępstwa narkotykowe. Rzecznik dodał również, że ojciec mężczyzny był związany ze służbami mundurowymi.
W ciągu minionego dnia do Sanoka przyleciały policyjne grupy szturmowe z Warszawy, by pomóc lokalnej policji w podejmowanych działaniach. Sprowadzone zostały również dodatkowe siły policyjne z całego regionu.
W związku z zagrożeniem ewakuowano mieszkańców okolicznych bloków, a także dzieci z Gimnazjum nr 4 oraz z przedszkola przy ul. Jana Pawła II. W Gimnazjum nr 4 utworzono sztab kryzysowy, który kierował akcją policji.
Władze Sanoka dla osób, które nie mogły wrócić do swoich mieszkań przygotowały noclegi w hotelach. Z tej możliwości skorzystało jedynie kilkanaście osób. Osiedle przy ul. Cegielnianej w Sanoku jest jednym z największych w mieście.
Policja apelowała do mężczyzny, aby nawiązał kontakt z policyjnymi negocjatorami. Z taką prośbą zwrócił się za pośrednictwem mediów rzecznik podkarpackiej policji Paweł Międlar.
Czytaj więcej: "Nieobliczalny, zdesperowany". Kim jest napastnik z Sanoka?
- Prosimy tego mężczyznę, aby nawiązał kontakt z nami. To będzie najlepsze rozwiązanie, zarówno dla osoby, która z nim przebywa, jak i dla niego samego - mówił Międlar.
Próby podjęcia negocjacji z 32-letnim mężczyzną okazały się bezskuteczne - mężczyzna nie zdecydował się nawiązać żadnego kontaktu z policyjnymi negocjatorami.
Na miejscu, akcję koordynował zastępca podkarpackiego komendanta policji, inspektor Kazimierz Mruk.