Tragedia w Dąbrowie Górniczej. Lekarz był "sześć kroków" od 70‑latka
Pan Zbigniew źle się poczuł. Lekarz rodzinny skierował go do szpitala. Gdy karetka przywiozła 70-latka na SOR, dyżurujący medyk odmówił przyjęcia na oddział. Następnego dnia mężczyzna zmarł.
20.03.2024 | aktual.: 21.03.2024 07:24
Reportaż o zdarzeniu w Dąbrowie Górniczej zrealizowali dziennikarze "Interwencji". - Sytuacja miała miejsce 4 marca. Tata osłabł. Mało jadł, nie miał apetytu. Nie skarżył się na bóle, że coś go bolało czy miał jakieś dolegliwości. Po prostu był słaby. Jakby nagle stracił siły, stracił zdrowie - powiedział syn zmarłego 70-latka, Rafał Bański.
Bliscy seniora wezwali lekarza rodzinnego, który wypisał skierowanie na transport medyczny do szpitala i skierowanie o przyjęcie na oddział wewnętrzny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy mężczyzna pojawił się na SOR-ze, dyżurujący lekarz odmówił przyjęcia. Medyk nie zbadał czekającego w karetce pacjenta. - Sześć kroków dzieliło go od wyjścia z izby przyjęć, żeby zobaczył, w jakim stanie jest tata. Dosłownie sześć kroków. Nie więcej - powiedział syn zmarłego. 70-latek wrócił do domu. Następnego dnia zmarł.
Pan Zbigniew zmarł. Głos rzeczniczki szpitala
- Śmierć pacjenta to jest zawsze sytuacja bardzo tragiczna i tutaj emocje rodziny są naprawdę uzasadnione. Natomiast chcielibyśmy z oceną tej sytuacji, całościową, poczekać do ustaleń prokuratury - skomentowała Anna Ginał z Zagłębiowskiego Centrum Onkologii Szpitala Specjalistycznego w Dąbrowie Górniczej.
Dziennikarze zapytali rzeczniczkę, czy medyk został zawieszony w obowiązkach służbowych. - Doktor ma prawo wykonywania zawodu, więc nie ma podstaw do tego, aby podejmować tutaj jakieś czynności - oznajmiła.
- Ten lekarz mógł mu uratować życie, tak jak składał przysięgę. Nie zrobił tego. Taki człowiek nie powinien pracować w szpitalu - powiedział drugi syn pana Zbigniewa, Mariusz Bański.
Czytaj więcej:
Źródło: Polsat News