W Radiowej Jedynce Michał Dworczyk mówi tak: "Jeśli byśmy myśleli o takim rozwiązaniu, jak możliwość odwołania szefa NIK kwalifikowaną większością głosów przez Sejm,
to wydaje się, że to zabezpiecza przed politycznymi atakami.".
Będziecie atakować politycznie mino wszystko?
To są takie wypowiedzi, które uciekają od istoty sprawy.
PiS powołał Mariana Banasia, zamykając oczy na prezesa NIK-u,
zamykając oczy na bardzo poważne wątpliwości.
Na to, że CBA kontroluje jego oświadczenie majątkowe, że w przestrzeni publicznej pojawiło się bardzo wiele faktów.
I teraz niech tego gorącego kartofla PiS sam wyciąga.
To PiS pozwolił Banasiowi- PiS powoli przyznaje: tak, no popełniliśmy błąd, nie powinien być na tym stanowisku. Powinien się odwołać, jeżeli się nie odwołuje, nie poda się do dymisji, to trzeba zmienić prawo.
Czy opozycja pomoże wtedy to prawo zmienić, czy też nie?
Nie damy sobie wmówić, że to jest jakaś odpowiedzialność opozycji, że taka postać jak Marian Banaś,
totalnie skompromitowana, została ministrem finansów w rządzie PiS kilka miesięcy temu i prezesem NIK.
W sytuacji, gdy służby go badały, gdy w przestrzeni publicznej były poważne zarzuty.
Więc niech PiS sam sobie radzi z Banasiem i nie przerzuca odpowiedzialności na kogokolwiek.
Zwłaszcza, że z jednej strony wzywają Banasia do dymisji, a z drugiej tenże prezes Banaś
przeprowadza nominacje na wiceprezesów, którzy za moment będą kierowali NIK-em
pewnie przez długie lata, bo ja się spodziewam takiej sytuacji - pełniącego obowiązki prezesa,
a nie powoływania, bo Senat się nie zgodzi na kolejną partyjną kandydaturę.
Więc cyniczna gra i przerzucanie odpowiedzialności za Banasia na opozycję jest absurdalne.
To jest odpowiedzialność PiS-u, premiera Morawieckiego, prezesa Kaczyńskiego
i służb, które nie potrafiły stwierdzić rzeczy, które dzielnicowy w Krakowie by w godzinę stwierdził.
Przypomnę, sprawa Banasia się zaczęła od listu jego podwładnych, którzy powiedzieli:
"Są błędy i nieprawidłowości w oświadczeniu majątkowym prezesa Banasia".
Po tym byli dziennikarze, którzy... przecież nie mają dziennikarze zdolności operacyjnych wejścia na konta,
na różne inne rzeczy, co służby mogą w minutę załatwić.
I takiego oto Mariana Banasia PiS powołał na ministra finansów, potem na prezesa NIK-u.
Niech tę żabę zjadają do końca.
A teraz Jarosław Kaczyński jest za słaby na Banasia, bo prosi go o dymisje, a Banaś mówi: "nie"?
To jest wszystko gra moim zdaniem.
Ja nie wykluczam, że prezes Banaś za moment się poda do dymisji.
Jeśli słyszymy w przestrzeni publicznej
to, że jakąś kartą w tej grze jest syn prezesa Banasia, to jest taki właśnie...
złote dziecko PiS-u, bo był prezesem spółki zbrojeniowej koło Częstochowy Maskpol-u,
potem gdzieś w PGZ, teraz jest w PKO S.A.
Na pewno zarabia ogromne pieniądze i na pewno nic nie robi, jak każdy działacz PiS-u w spółkach.
I jeśli ja słyszę od prominentnego przedstawiciela PiS-u:
"Niech porozmawia z rodziną prezes Banaś", no to to jest bardzo wyraźny sygnał, że mamy na ciebie haki i nie zawahamy się ich użyć.
Obrzydliwa sprawa.
To jest po prostu tak żenujące, że nie zamierzam dawać się wciągać w rozważania:
"Czy prezes Banaś posłucha prezesa?", bo wydaje mi się, wszystko jest tu ułożone.
I dlaczego PiS przegłosował kandydatury, które zgłosił Banaś?
Przecież oni się umówili.
Przecież to jest wszystko ustalone.
Tu nie ma nic w tym, że prezes Banaś robi cokolwiek innego, niż PiS by sobie życzył.
A dla opinii publicznej mamy festiwal dystansowania się od prezesa Banasia.