Tomasz Pstrągowski: Ćwiczenie z empatii
Minister zdrowia Rzeczpospolitej Polski, Konstanty Radziwiłł, lekarz rodzinny, doktor nauk medycznych, pytany, o to, czy przepisałby zgwałconej pacjentce tabletkę „dzień po”, dzięki której miałaby mniejsze szanse na zajście w ciążę ze swoim oprawcą, odpowiedział, że nie. Że powołałby się na klauzulę sumienia. Wyobraźmy to sobie.
Wyobraźmy sobie Konstantego Radziwiłła, lekarza rodzinnego, doktora nauk medycznych, siedzącego w fotelu, w swoim gabinecie, w przychodni czy szpitalu, z wielkim oknem za plecami i promieniami słońca wpadającymi do pomieszczenia. Wyobraźmy go sobie w kitlu, z identyfikatorem na piersi i z długopisem w dłoni, zastygłym w połowie ruchu nad ewentualną receptą (choć lekarze od wielu lat korzystają z komputerów, ja zawsze widzę ich w takiej właśnie sytuacji – w połowie ruchu, w namyśle, rozważających jak pomóc, przypominających sobie lata edukacji i dekady praktyki, by wystawić jak najlepszą diagnozę, przepisać najlepiej pasujący lek).
Wyobraźmy sobie, że naprzeciwko niego siedzi kobieta w średnim wieku. Nie żadne dziecko – nie ułatwiajmy sobie tego. Wyobraźmy sobie trzydziestokilkulatkę spuszczającą wzrok ku podłodze. Panią Elę, Martę, Weronikę czy Ulę – jedną z tych, które każdego dnia mijamy w drodze do pracy; zwykłą, szarą, czasem smutną, czasem nie; lubiącą modne seriale i wyjścia do kina; spotykającą się czasem z przyjaciółmi w ulubionej knajpce na mieście – nie tej najmodniejszej, w której nigdy nie ma miejsca, a piwo kosztuje 12 złotych, ale w całkiem normalnym wielkomiejskim pubie, ciemnawym, dusznawym, ale swojskim, jak ramówka Polsatu. Kobietę przeciętną, pracownicę średniej wielkości korpo, zarabiającą trzy tysie na rękę, po ekonomii i zarządzaniu. Jeżdżącą do pracy komunikacją miejską, odkładającą na wakacje, niewierzącą w emeryturę. Skazaną na NFZ, bo jej firmie nie opłaca się inwestować w jakieś LuxMedy czy Medicovery.
Wyobraźmy sobie, co pani Ela, Marta czy Weronika mówi Konstantemu Radziwiłłowi, lekarzowi rodzinnemu, doktorowi nauk medycznych. Czy opowiada mu o tym, jak to się stało? Jak oprawca przemocą wsunął w nią członek? Mówi, jak się bała, jak bolało, jak długo to trwało, jak poniżona i bezsilna się czuła? Przywołuje wszystkie te chore rzeczy, które mówił w trakcie? Zdradza mu, jak bardzo się wstydzi? Jak bardzo chce o wszystkim zapomnieć? Zwierza się, że boi się go znów spotkać? Bo bardzo możliwe, że go zna – statystyki są bezlitosne, sprawcami gwałtu niemal zawsze są mężczyźni z bliskiego otoczenia ofiary, nawet z rodziny.
Czy pani Monika, Sylwia lub Kasia płacze czy trzyma się dzielnie? Czy pociąga nosem? Czy pod okiem ma limo? Czy zaciska zęby i patrzy przed siebie? A może jest po prostu zmęczona? Została zgwałcona po raz pierwszy czy ma za sobą miesiące lub lata wyniszczającej przemocy?
Wyobraźmy sobie, co czuje na myśl, że ten… (kolega z pracy? szef? ojciec? wujek? mąż? sąsiad, z którym do tej pory rozmawiała tylko o podwyżkach czynszu?)… gwałciciel, mógłby ją zapłodnić. Wyobraźmy sobie, że ma swoje życiowe plany i do tej pory nie było w nich miejsca na ciążę, której nie chciała, dziecko, którego nigdy nie pokocha i gwałt, który złamał w niej wszystko (a może nie? może jest silniejsza?). Zadajmy sobie pytanie, czy byłaby to jej pierwsza ciąża (ta, o której marzyła tyle razy, albo ta, której zawsze się bała) czy może trzecia, bo ma już 3-letnią córeczkę i 7-letniego chłopca, którzy są dla niej najważniejsi na świecie, ale mogliby czasem wymagać mniej uwagi? A może byłaby to kolejna ciąża z gwałtu? Takie rzeczy też się zdarzają, nawet w kraju tak świętym, jak Polska.
Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy pani Marysia, Barbara czy Karolina, prosi o tabletkę „dzień po” czy o nią błaga? A może nic nie mówi, nie zaczyna tematu, liczy na empatię Konstantego Radziwiłła, lekarza rodzinnego, doktora nauk medycznych?
A teraz wyobraźmy sobie, że Konstanty Radziwiłł, lekarz rodzinny, doktor nauk medycznych, odmawia przepisania tabletki „dzień po”. Dopuszczonej do użytku w Unii Europejskiej, legalnej także w Polsce.
BO. ZABRANIA. MU. TEGO. JEGO. NIESKALANE. SUMIENIE. Ważniejsze niż wszystko na świecie. A już na pewno ważniejsze niż ta pani (jak jej właściwie na imię?), co przed nim siedzi.
Tomasz Pstrągowski dla WP Opinii
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.