USA wesprą "polskie kły"?
Zakup pocisków Tomahawk nie jest zwykłą inwestycją, której powodzenie jest dyktowane wyłącznie przez względy ekonomiczne. W związku z tym, że chodzi o broń o znaczeniu strategicznym zgodę na podpisanie kontraktu musi wyrazić, oprócz rządu USA, także Kongres. Decyzja ma charakter polityczny, nie ma więc sztywno określonego czasu, jak długo trwa cały proces. Nie ma również gwarancji, że Stany Zjednoczone zgodzą się na zakup, choć jak podkreślają eksperci, szanse na odmowę są niewielkie, ponieważ Polska wielokrotnie pokazywała, że jest wartościowym i wiernym sojusznikiem.
Zakupy pocisków manewrujących - uzbrojenia mającego zniechęcać potencjalnego agresora możliwością dotkliwej odpowiedzi - to część programu, któremu rząd nadał nazwę "polskie kły". W ten pomysł na militarne odstraszanie wpisują się także zdolności rozpoznania i rażenia z użyciem latających bezzałogowców i zwiększanie zdolności bojowych wojsk specjalnych.
Na zdjęciu: USS "Florida" odpala Tomahawka podczas ćwiczeń u wybrzeży Bahamów w styczniu 2003 roku.