Brytyjczycy mają dość. Po pogrzebie królowej wyjdą na ulice
Tydzień do pogrzebu Elżbiety II, tydzień do powrotu do normalności. Na czas żałoby narodowej w kraju zawieszone zostały wszystkie strajki. Ale gdy tylko się ona skończy, wrócą stare problemy. A ludzie wyjdą na ulice protestować przeciwko rosnącym kosztom życia.
Z Londynu Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska
W niedzielny poranek rozpoczęła się podróż trumny z ciałem Elżbiety II do Londynu. Ze szkockiego zamku Balmoral (posiadłość leży w północno-wschodniej części kraju) do stolicy Szkocji Edynburga wyruszyła w specjalnie przygotowanej kolumnie samochodów. W ciągu około 6 godzin pokona trasę 280 km i trafi do pałacu Holyroodhouse, rezydencji monarchów w Szkocji. I tam pozostanie do wtorku, skąd dopiero zostanie przetransportowana do stolicy Wielkiej Brytanii.
Londyn już rozpoczął przygotowania na wielkie żegnanie królowej.
Okolice pałacu Buckingham, w którym w tej chwili rezyduje nowy król Karol III, są już przyozdabiane gigantycznymi flagami. Zawisną na każdym maszcie przy trasie planowanej procesji.
Gotowe muszą być też okolice Pałacu Westminsterskiego, czyli zabytkowej, neogotyckiej siedziby Izby Gmin, Izby Lordów oraz urzędów z nimi związanych (dosłownie kilka kroków dalej jest siedziba premiera). Tu pojawiają się już pierwsze barierki, zwykle jeszcze tylko składowane - rozkładanie zacznie się lada chwila.
Główna ceremonia rozpocznie się w poniedziałek 19 września. Zakończy ją hymn - "God Save The King" ("Boże, chroń króla") - a nie jak za czasów królowej Elżbiety II - "God Save The Queen" ("Boże, chroń królową"). Następnie trumna Elżbiety II spocznie obok jej ojca Jerzego VI oraz matki Elżbiety Bowes-Lyon. Miejsce zmieni również trumna księcia Filipa, męża Elżbiety II, tak, by obie były obok siebie.
Brytyjczycy mówią "dość"
Po 19 września Wielka Brytania wróci do normalnego rytmu. Zakończy się żałoba narodowa, a wrócą stare problemy.
Na czas ubolewania zawieszone zostały wszystkie planowane w ostatnim czasie protesty - np. ruchu "Enough is enough", czyli po prostu "Dość tego". A spora grupa Brytyjczyków ma dość jednego: rosnących kosztów życia.
"Godna płaca, przystępne rachunki, wystarczająco dużo jedzenia i przyzwoite miejsce do życia. To nie są luksusy - to twoje prawa!" - to główne hasło kampanii. Jej strajki mają przypadać właśnie na jesień. Warto przy tym dodać, że na swoje protesty mogą i chcą się decydować inne organizacje związkowe. A niezadowolenie rośnie i w oświacie, i w służbie zdrowia. Zawieszone na czas żałoby są strajki pracowników poczty Royal Mail oraz protest organizowany przez National Union of Rail, Maritime and Transport Workers (RMT), czyli Krajowy Związek Pracowników Kolei, Żeglugi i Transportu.
I wystarczy spojrzeć na liczby, by zrozumieć, skąd tyle protestów.
Ostatnie dane wskazują, że inflacja w Wielkiej Brytanii przebiła 10 proc. (dokładnie 10,1 proc. lipiec 2022 do lipca 2021 roku). Takiego ściskania portfela Brytyjczycy nie mieli od 1982 roku. Drogi chleb, mleko, sery i jajka sprawiają, że jednym z motorów inflacji jest żywność. Co martwi mieszkańców? Ceny rosną szybciej niż w innych dużych krajach.
Dla przykładu: inflacja w USA w tym samym okresie wyniosła 8,5 proc., nieco mniej we Włoszech - 8,4 proc. i wyraźnie mniej we Francji - 6,8 proc. Źródła problemów są oczywiście podobne na całym świecie: kryzys pandemiczny, wojna surowcowa i agresja Rosji na Ukrainę, a do tego dokładają się problemy na rynku pracy. Od kiedy Wielka Brytania opuściła Unię Europejską, o pracowników trzeba walczyć zdecydowanie zajadlej. Jak to robić? Podnosząc znacznie wynagrodzenia. W ten jednak sposób rosną pozostałe ceny w gospodarce.
Jednocześnie Brytyjczykom po prostu żyje się gorzej. Ceny w restauracjach poszybowały w tempie nieznanym od 30 lat. Podobnie jak ceny hoteli. 6 proc. więcej trzeba płacić za usługi - fryzjera czy transport publiczny, choć średnia z ostatniej dekady w tej kategorii wynosiła 2 proc. - o tyle rosły rachunki.
Na jesieni problemów nie będzie brakować
I już dziś prognozy mówią, że na początku 2023 roku wskaźniki powędrują i do 18 proc. Byłby to poziom niewidziany od 1976 roku, czyli niemal pięciu dekad. Trzeba powiedzieć również o najważniejszym: brytyjska gospodarka w drugim kwartale tego roku się skurczyła.
Choć to tylko 0,1 proc., to warto pamiętać, że jest ona warta 2,7 tryliarda dolarów (tryliard to 1 i 21 zer). A to oznacza, że nawet minimalna recesja to miliardy, które wyparowały z obiegu. To mniej miejsc pracy i niższe wynagrodzenia oraz niższe zyski firm - bo tym właśnie jest mityczne skurczenie się PKB w praktyce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Byli premierzy wspominają królową. Theresa May: "Byłam ogromnie uprzywilejowana"
A przy tym cały czas rosną również napięcia regionalne. Szkoci już starają się o nowe głosowanie niepodległościowe - zaplanowane jest na jesień przyszłego roku. I mogą uznać moment wymiany królowej na króla za idealny dla nowego startu - pod nieobecność ukochanej i wspólnej królowej łatwiej mówić o oderwaniu się od Londynu.
Kolejna na liście jest Irlandia Północna, której status nie jest całkowicie jasny po brexicie - a temat oderwania od Wielkiej Brytanii i zjednoczenia z Irlandią (pozostającą w UE) wciąż wraca. W końcu na wyspie nie ma "twardej" granicy pomiędzy jedną a drugą Irlandią, a ich współprace reguluje tzw. protokół ws. Irlandii i Irlandii Północnej.
Problemów więc nie będzie brakować.
A warto dodać, że kiedy Elżbieta II została królową w 1952 roku, Wielka Brytania była najbardziej uprzemysłowionym krajem w Europie. Odpowiadała za 10 procent światowego handlu. Dziś? Pokonane w trakcie II wojny światowej Niemcy są o wiele większym graczem. A Brytyjczycy mają gospodarkę ciut większą niż francuska (Wielka Brytania to 5. gospodarka świata, Francja - 7.).
Czytaj też: