To nie jest żart. Tak Ukraińcy ośmieszyli Rosjan. Okazali się tu mistrzami
Na tej wojnie Ukraińcy znakomicie opanowali jedną sztukę - wojnę psychologiczną, która podkopuje morale przeciwnika i jest równie ważna, jak dostawy amunicji. Przy okazji ośmieszają rosyjskie służby, pokazując, że nie panują oni nad żadną dziedziną życia.
09.09.2022 | aktual.: 29.11.2022 10:41
Historia dywersji psychologicznej jest równie stara, jak historia wojen. Przykłady? W VI w. p.n.e. Persowie wykorzystali wizerunki kotów, aby obniżyć morale Egipcjan. Ci nie chcieli walczyć z ziemskimi wyobrażeniami boga Basteta. Amerykanie wykorzystali ten sposób podczas wojny w Korei, gdzie na czołgach malowano jaskrawe wizerunki tygrysów. Podczas obu światowych wojen Brytyjczycy podrzucali w Niemczech podrobione gazety, które zawierały fałszywe informacje. Wtedy był to szczyt możliwości, teraz rozwój technologii informatycznych pozwolił na rozszerzenie gamy sztuczek, które można wykorzystać podczas wojny.
Ukraińcy doskonale zdają sobie sprawę, jak istotna jest strona psychologiczna wojny. Nie chodzi tylko o morale żołnierzy na pierwszej linii frontu, ale także o poparcie wojny na tyłach – w Moskwie, Petersburgu, Władywostoku. Ukraińcy świetnie to wykorzystywali od początku wojny. Nagrywali zeznania jeńców, publikowali je w sieci, ale także kazali jeńcom dzwonić do rodzin i mówić, co się stało.
Ukraińcy informują również rodziny poległych o losie ich bliskich. Nic tak nie podkopuje morale w narodzie, jak świadomość matki, że jej syn o mało nie zginął, albo jego zwłoki znajdują się z dala od domu. Może to wywołać w Rosji podobne protesty matek, jak podczas wojen w Afganistanie i Czeczenii. Wówczas władze na Kremlu musiały nieco zmięknąć.
Dodatkowo podkopują wiarę w Rosję i jej władze. Do boju ruszyli hakerzy, których rolą jest utrudnianie życia Rosjanom, a także pokazanie, że Rosja jako państwo zbankrutowało – władze nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa własnym organom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uderzenie w administrację
Sporym ciosem w Rosjan był atak na serwis EGAIS, który odpowiada za kontrolę dystrybucji alkoholu na teranie całej federacji. "Z powodu awarii na dużą skalę, fabryki nie mogą przyjmować cystern z alkoholem, a sklepy i dystrybutorzy nie mogą handlować gotowymi produktami, które już im dostarczono" – pisały Wiedomosti.ru. Awaria trwała kilka dni, w końcu udało się odblokować serwis, jednak braki uzupełniono dopiero po paru dobach.
Czytaj też: Bitwa o Chersoń. Ależ zmiana nastrojów u Rosjan
Zaatakowana została także platforma Roseltorg, która służy jako centrum przetargowe pomiędzy państwem a biznesem. Wyciekły przy tym wszelkie dane klientów, wraz z kwotami wartości umów. Zaatakowane zostały także systemy dystrybucji paliw, przesyłu pieniędzy. Ukraińscy hakerzy włamali się także na stronę zbiórki, prowadzonej przez Rosjan dla własnych żołnierzy i zakupili za zebrane pieniądze sprzęt z dostawą do Kijowa. Właśnie ośmieszanie rosyjskich systemów i władzy stało się nadrzędnym celem.
Włamania do mediów
Uderzenia w kremlowskie tuby propagandowe są przede wszystkim spektakularne i docierają do największej rzeszy odbiorców. Pierwsze akcje miały miejsce na Krymie. Hakerzy przejęli systemy komputerowe Radia Krym i w trakcie audycji na żywo włączyli hymn Ukrainy. "Nasi hakerzy posłuchali trochę stacji radiowej 'Krym' i dali sygnał mieszkańcom Krymu i Rosjanom, że nadszedł czas, by przypomnieli sobie słowa naszego Hymnu Państwowego" – pisał rzecznik władz obwodu odeskiego, Serhij Bratczuk.
Włamali się też do systemu krymskiej telewizji i nadali fragment przemówienia prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego. "Niech każdy z rosyjskich okupantów, którzy zajęli drogą ziemię Krymu, pamięta: na tej ziemi nie zaznają spokoju (…). Krym to Ukraina! Chwała Ukrainie!" – usłyszeli Rosjanie.
Ukraińcom udało się także włamać do telewizji kablowej w Kraju Ałtajskim, w południowo-wschodniej części Federacji Rosyjskiej. Nie był to przypadek. Pochodzi stamtąd 35. Samodzielna Brygada Strzelców Zmotoryzowanych, która walczyła pod Czernihowem i poniosła tam duże straty. Poległ tam szef sztabu, mjr Oleg Wiktorowicz Lisowski. Jako że Kreml nakazał ukrywać skalę strat, Ukraińcy postanowili sami poinformować Rosjan. W kablówce pojawiły się nagrania rozbitych rosyjskich pojazdów i zwłoki ałtajskich żołnierzy.
W Dzień Niepodległości Ukrainy, 24 sierpnia, włamali się do wyposażonych w głośniki kamer na terenie Moskwy, Krymu i Donbasu i puszczali za ich pośrednictwem ukraińskie pieśni patriotyczne. Jednocześnie rejestrowali reakcje Rosjan i publikowali ich zachowania w sieci. Można powiedzieć, że nie zawsze byli zachwyceni podkładem muzycznym.
W kilku największych miastach Rosji, hakerzy włamali się do aplikacji taksówkarskich i sparaliżowali ruch w niektórych częściach metropolii, zamawiając samochody pod ten sam adres. Wszędzie tworzyły się ogromne korki.
Cios w armię
O ile tego typu żarty uderzają w morale ludności cywilnej, tak na rosyjskich żołnierzy hakerzy znaleźli inny sposób, który w zasadzie każdy może wykorzystać, aby pomóc ukraińskiej armii. Wystarczy znajomość języka rosyjskiego.
W sierpniu Ukraińcy stworzyli fałszywe konta i udając atrakcyjne kobiety na kilku platformach społecznościowych, zaczęli "polowanie" na rosyjskich żołnierzy. A ci dali się złapać na haczyk.
Wkrótce Rosjanie zaczęli rozsyłać zdjęcia, dzięki którym Ukraińcom udało się zlokalizować rosyjskie stanowiska, gdzie uderzyła artyleria. W ten sposób zostały zniszczone zabudowana wykorzystywane przez Rosjan jako koszary w Melitopolu i Nowej Kachowce.
Z kolei w Mariupolu rosyjscy żołnierze najpewniej udali się do domu na obrzeżach miasta, ponieważ otrzymali telefon z informacją, że ukrywają się tam żołnierze pułku Azow. Gdy weszli do środka Ukraińcy zdalnie detonowali podłożony ładunek.
Rosjanie byli przekonani, że będą witani na Ukrainie kwiatami, tymczasem trafili na zdeterminowanych obrońców, dla których każdy próg stał się twierdzą. Nawet ten wirtualny.