Bitwa o Chersoń. Ależ zmiana nastrojów u Rosjan
Ukraińska armia nadal kontynuuje ofensywne działania na froncie koło Chersonia na południu Ukrainy. Ze względu na blokadę informacyjną nie wiadomo, jakie ponosi straty, odzyskując tereny okupowane przez Rosjan. Zwątpienie zaczyna ogarniać rosyjskich komentatorów wojennych. - Za dwa trzy miesiące zaczną poważne porażki - uważa rosyjski pułkownik ze specnazu.
06.09.2022 | aktual.: 06.09.2022 20:28
- W ciągu najbliższych 2-3 miesięcy nie oczekuję większych sukcesów sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Będą one możliwe tylko wtedy, gdy Kreml przestanie latać na niebieskich chmurach wokół planety różowych kucyków i znajdzie siłę, by zmierzyć się z prawdą i zacząć walczyć na serio - uważa Igor Girkin, emerytowany pułkownik specnazu i dowódca rosyjskich separatystów z ukraińskiej wojny w 2014 roku. W zamieszczonej w serwisie Telegramie prognozie wydarzeń w Ukrainie podkreślił, że liczy na ogłoszenie stanu wojennego w Rosji, zmobilizowanie rezerw wojska.
- Jeśli Kreml nie odważy się tego zrobić, za 2-3 miesiące zaczną się nie taktyczne, ale już dość poważne porażki. Podkreślam, jest nadal dość optymistyczna prognoza, jeśli chodzi o czas rozpoczęcia przyszłych porażek - dodał Igor Girkin.
Po 30 sierpnia, gdy ukraińska armia rozpoczęła atak na froncie pod miastem Chersoń, komentatorzy tacy jak Girkin czy rosyjski serwis WarGonzo podkreślali, że rosyjskie wojska zadają im ciężkie straty, co skończy się krwawą klęską. Zdaniem analityków amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) rosyjskie władze wymuszały autocenzurę na wojskowych blogerach, co pozwalało Kremlowi przedstawiać wynik starć jako zwycięski i zamaskować porażki rosyjskiego wojska. Jednak w ostatnich dniach ich ton komentarzy rosyjskich blogerów i tak się zmienił. Nie było z czym dyskutować, skoro ukraińska strona pokazała relację wideo z zawieszenia ukraińskiej flagi z odbitej miejscowości Wysokopilla.
"Nie mamy siły roboczej"
- Nieprzyjaciel będzie kontynuował operacje ofensywne, a bitwa na wyczerpanie go nie przeraża. Zgromadzono wiele zasobów ludzkich, a "zachodni przyjaciele" nadal dostarczają sprzęt i amunicję w dużej ilości. Dla naszej armii taki przebieg wydarzeń jest niekorzystny, ale nie ma dla niego alternatywy. Nasze wojska nie są w stanie zdecydowanie, wyznaczając cele strategiczne, zaatakować bez wystarczającej ilości siły roboczej - podsumowuje były rosyjski pułkownik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z takim stwierdzeniem zgadza się Konrad Muzyka, analityk wojskowy ds. Rosji z firmy Rochan Consulting. - Zamysł kontrofensywy pod Chersoniem jest taki, aby uderzeniem wojsk lądowych wywrzeć presję na Rosjanach, a jednocześnie atakować lotnictwem i artylerią ich zaopatrzenie. Ponieważ Rosjanie mają za plecami rzekę, a mosty są już podziurawione jak ser, ma to ich zmusić od odwrotu. Na razie tego nie widać. Rozstrzygnięcie bitwy poznamy za kilka tygodni - mówi WP Konrad Muzyka.
Podkreśla, że jego zdaniem Ukraina ma już potencjał do zatrzymania Rosjan i rozpoczęcia odbijania zajętych terenów. Wynika to faktu, że rosyjskim dowódcom brakuje żołnierzy. Większość najlepszych rosyjskich formacji (lub tego, co z nich zostało) zostało w ostatnio rozmieszczonych w obwodzie chersońskim. - Tymczasem Ukraińcy byli w stanie przeszkolić za granicą całą brygadę. Chociaż to żołnierz jeszcze niedoświadczony, to chce walczyć w obronie ojczyzny. Siły rosyjskie dysponują zbieraniną ochotników, których przekonały pieniądze. To słabsza motywacja - dodaje Muzyka.
11 września chcieli przyłączyć Chersoń do Rosji. Nie zdążą?
Analiza amerykańskiego Instytut Studiów nad Wojną (ISW) potwierdza, że ukraińska ofensywa robi postępy pod Chersoniem. Te działania wpływają na decyzje rosyjskich władz okupacyjnych.
W poniedziałek Kirił Stremousow, mianowany przez Rosjan wiceszef regionalnej administracji obwodu chersońskiego przekazał, że referendum w sprawie przystąpienia obwodu do Rosji zostało wstrzymane. Według rosyjskiej agencji TASS, która relacjonowała wypowiedź urzędnika, decyzja została podjęta "ze względów bezpieczeństwa".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski