Skala pomyłki szokuje. Ekspert ma teorię ws. prognoz
Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w USA z bardzo dużą przewagą nad Kamalą Harris, mimo że jeszcze ostatnie sondaże dawały kandydatom niemalże równe szanse. Zdaniem eksperta, amerykańskie sondażownie nie odrobiły lekcji sprzed ośmiu lat.
Mikołaj Podolski, dziennikarz WP: Z czego, pańskim zdaniem, wynika tak duża rozbieżność między sondażami w USA a wynikami wyborów, które dziś poznaliśmy?
Andrzej Kohut, amerykanista, autor książek "Bitwa o Amerykę. Czy to koniec Stanów Zjednoczonych, jakie znamy?" oraz "Ameryka. Dom podzielony": Myślę, że jednym z powodów może być to, o czym amerykańskie firmy badawcze mówią od dawna, czyli o coraz większej, rosnącej grupie wyborców, które nie chcą z sondażowniami rozmawiać, wypełniać ankiet ani uczestniczyć w żadnych badaniach wyborczych. To utrudnia stworzenie odpowiedniej próby badawczej, co może zaburzać rezultaty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy coś wiemy o tej tajemniczej grupie wyborców?
Są to ludzie, którzy nie mają zbyt dużego zaufania do mediów i publicznych instytucji. W związku z tym mniej chętnie dzielą się z różnymi podmiotami swoimi opiniami.
Ta rozbieżność to zaskoczenie w tych wyborach?
Nie znamy jeszcze ostatecznego rezultatu, ale wnioskując z tego, co widzimy do tej pory, skala tej pomyłki rzeczywiście jest zaskakująca. Można wręcz mówić o kompromitacji sondażowni. Nie mam jednak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało. Sondażownie same będą musiały przeprowadzić dogłębną analizę. Wydawało się, że po tym, co stało się w 2016 r., problem niedoszacowania Donalda Trumpa stał się znany i zostały podjęte środki zaradcze, żeby to się nie powtórzyło. A jednak osiem lat później znów coś poszło nie tak.
Chyba jest jeszcze gorzej niż wtedy, jeżeli chodzi o to niedoszacowanie?
Tak, jeżeli się potwierdzą przewidywania, że wszystkie stany wahające się, bez żadnego wyjątku, przypadną Donaldowi Trumpowi. A jeszcze większym zaskoczeniem będzie, jeśli Trump wygra głosowanie powszechne, bo to się nie udało republikańskiemu kandydatowi od dwóch dekad, czyli od czasów George'a Busha juniora. Wtedy skala tej pomyłki byłaby jeszcze bardziej porażająca niż w 2016 r.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski