"To kancelaria umieściła ich w jednym samolocie"
Bogdan Klich, minister obrony narodowej, w programie "Gość Radia ZET" powtórzył, że mimo iż wiedział, że członkami delegacji do Smoleńska będą dowódcy wszystkich typów sił zbrojnych, nie wiedział, w jaki sposób i jakimi środkami transportu zostaną dowiezieni do Smoleńska. - Zgodnie z instrukcją „Head” oraz z porozumieniem z 2004 roku minister obrony nie jest informowany o tym, kto jest pasażerem na pokładzie jakiego samolotu - powiedział Klich. Dodał, że to kancelaria prezydenta umieściła te wszystkie osoby na pokładzie jednego samolotu, chociaż mogła je podzielić pomiędzy dwa samoloty.
20.12.2010 | aktual.: 20.12.2010 14:15
: Minister obrony narodowej Bogdan Klich i Monika Olejnik, dzień dobry. : Dzień dobry pni redaktor, dzień dobry państwu. : Gość Radia ZET. Panie ministrze, Białoruś pana nie zaskoczyła – aresztowania, pobicia, no i oczywiście Aleksander Łukaszenka został ponownie prezydentem. : Znaczy nie zaskoczyło mnie to, że Aleksander Łukaszenka został prezydentem, ponieważ w podobny sposób zostaje prezydentem już od wielu, wielu lat, tłumiąc opozycję i represjonując jej działaczy, tutaj nic nowego. Natomiast zaskakujące pozytywnie jest skala protestów, które wczoraj miały miejsce, w związku z tymi wydarzeniami i to, że rzeczywiście Białorusini tak masowo wylegli na ulice, to cieszy. : No i haniebne jest to, że został pobity kontrkandydat Łukaszenki. : No też nie pierwszy raz. Przypomnijmy o tym, że do tej pory są niewyjaśnione przypadki pięciu śmierci, tajemniczych śmierci polityków, przedsiębiorców, oraz zwolenników opozycji sprzed lat. : Ale co może zrobić opinia publiczna, co mogą zrobić politycy na świecie,
Parlament Europejski, szef Parlamentu Europejskiego jest oburzony, ale poza oburzeniem, co można zrobić. : Mogę pani redaktor przypomnieć, co robiliśmy przed laty, ja akurat w Parlamencie Europejskim miałem okazję i przywilej być przewodniczącym zespołu do spraw Białorusi Parlamentu Europejskiego, regularnie namawialiśmy Komisję Europejską do tego żeby wprowadziła sankcje w stosunku do tych, którzy gwałcą prawa obywatelskie na Białorusi, tych, którzy są odpowiedzialni za represjonowanie więźniów politycznych, tych, którzy są odpowiedzialni za okłamywanie opinii publicznej. Uważam, że Parlament Europejski, Komisja Europejska, Rada Unii Europejskiej to są te właściwe organy, które powinny zadziałać w takim momencie, to są momenty próby. : Bogdan Klich jest dzisiaj gościem Radia ZET, panie ministrze „Time” atakuje naszych żołnierzy w Afganistanie, pisze, że jesteśmy nieporadni, że nie podejmujemy działań militarnych, oburzył się pan tym artykułem. : „Time” zaatakował, oburzyliśmy się wszyscy, to nie było tylko
oburzenie ministra obrony, to było oburzenie polskiego wojska, dowódców i żołnierzy, rozmawiałem z setką żołnierzy, w różnych miejscach w Polsce, począwszy od Warszawy, przez Kraków, Bydgoszcz, a skończywszy na Świętoszowie. I ja także dałem temu wyraz, posypały się listy od amerykańskich dowódców, którzy znają naszych żołnierzy, którzy są ich przełożonymi, łącznie z tym ostatnim, dzisiejszym listem od pana gen. Petraeusa, głównodowodzącego operacją afgańską, którzy dementują publicznie tamte doniesienia „Time`a”. : Generał Campbell przeprasza pana, przyjmuje pan przeprosiny? : No naturalnie, że tak, gen. Campbell wie, co mówi, ale też nie chodzi o satysfakcję, bo to nie jest kwestia satysfakcji indywidualnej akurat, że ktoś popełnił błąd, anonimowo zresztą, a ktoś inny uczciwie przeprasza, chodzi o to po prostu żeby nie wprowadzać w błąd światowej opinii publicznej, co do sprawności polskich żołnierzy i ich ofiarności. : Gen. Skrzypczak i gen. Petelicki mówią inaczej, mówią że żołnierze mają syndrom Nangar
Khel, że nie działają militarnie, że nie mamy dobrego uzbrojenia, i że jest za mało żołnierzy w tej prowincji. : I tak mówią od lat, i tak będą mówić przez najbliższych kilkanaście lat, bo się do tego przyzwyczaili, pomimo tego, że fakty temu zaprzeczają. Otóż, jak pani redaktor wielokrotnie, także w tym studio, mówiłem, przecież wydaliśmy ogromne pieniądze na dozbrojenie naszego kontyngentu, nasz kontyngent w tej chwili jest jednym z najlepiej uzbrojonych. : Ale mamy samoloty bezzałogowe? : Jeden, jest jednym z najlepiej uzbrojonych kontyngentów. : Panie ministrze mamy samolot bezzałogowy. : Jest jednym z najlepiej uzbrojonych kontyngentów w tej chwili w Afganistanie. Korzystamy w tej chwili z dwóch rodzajów samolotów bezzałogowych i to korzystamy od ładnych paru miesięcy. Dysponujemy zestawami scan eagle, które zrewolucjonizowały... : To dla wiadomości gen. Petelickiego, bo on uważa, że nie mamy samolotów bezzałogowych. : I tych, którzy wiedząc o tym, że dysponujemy, wprowadzają w błąd opinię publiczną,
twierdząc, że nie dysponujemy, ponieważ scan eagle dysponujemy od kilku ładnych miesięcy, chyba od marca albo od kwietnia, jakoś tak i to jest rzeczywiście sprzęt, który zrewolucjonizował nasze spojrzenie na teren walki z powietrza. : No dobrze, ale jak pan myśli, skąd się wziął... : Po drugie, po drugie i to muszę podkreślić, po drugie na żądanie dysponujemy „Predatorami”, po trzecie wreszcie do Afganistanu trafiły zamówione przez nas, za nasze pieniądze zakupione i niedługo będą gotowe do operacji zestawy aerostar, w związku z tym polski kontyngent pod względem bezzałogowców i obserwacji z powietrza jest naprawdę bardzo dobrze wyposażony. : To proszę powiedzieć – skąd się wziął ten artykuł w „Timie”, skąd te źródła anonimowe krytykują naszych żołnierzy? : Różne są teorie oczywiście i ja myślę, że ktoś chce nas poróżnić z naszymi partnerami, albo też komuś jest zazdrość, że amerykańscy żołnierze służą pod polskim dowództwem, ponieważ to się nie zdarza często w przyrodzie żeby Amerykanin służył pod
dowództwem, dowódcy innej narodowości, a tymczasem 800 żołnierzy amerykańskich z batalionu, który został przesunięty do prowincji Ghazni przed kilkoma miesiącami służy pod dowództwem polskiego generała. Służy, tak jak polscy żołnierze, pod dowództwem generała Rudowicza. : Ale komu może zależeć na tym żeby nas poróżnić. : No ja nie jestem oficerem wywiadu i w związku z tym nie będę, zwłaszcza publicznie, takimi teoriami, takimi podejrzeniami się dzielił, natomiast... : Ale panie ministrze, tak... : ...to nie tylko o nas chodzi przecież, ta krytyka co do tego, że inne nacje sobie nie radzą, a Amerykanie sobie akurat radzą obejmuje nie tylko Polaków. W tym artykule jest mowa także o innych prowincjach, przypomnijmy, że Amerykanie wzmocnili prawie wszystkie prowincje i różne kontyngenty narodowe, począwszy od tego największego poza amerykańskim kontyngentu Wielkiej Brytanii, a skończywszy na naszym kontyngencie w prowincji Ghazni. : Ale nie oburzał się pan na artykuł w „Gazecie Wyborczej”, gdzie na pierwszej
stronie chyba bodajże to było „bez Amerykanów nie dajemy sobie rady, wojska amerykańskie biorąc na siebie ciężar walki z Talibami”. Anonimowi dowódcy, polscy dowódcy mówią „Gazecie”, że „samodzielnie nie radziliśmy sobie w Ghazni, brakowało żołnierzy i sprzętu, nawet na efektywne patrolowanie rejonów wokół baz, rozzuchwaleni Talibowie tylko we wrześniu 35 razy ostrzelali rakietami bazy”, to jest podobne... : Znaczy nie każde oburzenie musi wyrażać się publicznie pani redaktor. Po tym artykule w „Gazecie Wyborczej” ukazał się następny artykuł trochę prostujący, jak pani pewnie pamięta tę opinię, która została w tym artykule wyrażona. Więc nie zawsze trzeba publicznie dawać wyraz swojemu oburzeniu. : Czyli co, dowódcy kłamali „Gazecie”? : Nasi żołnierze... : Czy „Gazeta” sobie wyssała z palca opinie dowódców. : Nasi żołnierze w Afganistanie wykonują bardzo ciężką robotę, robią to bardzo dobrze. : Ale jest ich za mało, czy nie. : Powinno być więcej, ale taka jest wola polityczna żeby było ich tylko tylu.
Przypomnę o tym, że są też takie siły polityczne, które uważają, że dzisiaj, jutro, albo pojutrze nasi żołnierze w ogóle powinni być wycofani z Afganistanu. Jest ich dwa tysiące sześćset... : No taką siłą polityczną był Bronisław Komorowski, który w czasie wyborów powiedział, że natychmiast powinniśmy opuścić Afganistan, o ile pamiętam, a teraz zmienił zdanie. : No, to był jeden z głosów, które padały wtedy, w trakcie tamtej dyskusji. : No, ale głos, no tak. : ... która trwała w trakcie kampanii wyborczej, ostateczne zdanie prezydenta Komorowskiego jest dokładnie takie samo, jak rządu, to znaczy, że powinniśmy zmienić formę naszej obecności w roku 2012, ale trwać w nim wraz z innymi naszymi sojusznikami do czasu, do którego operacja się nie zakończy, czyli do 2014 roku. : Ale mówi pan żołnierzom nie bójcie się strzelać, nie będzie tak jak w Nangar Khel. : Nie tylko, że mówię, ale też wydaję dyspozycje. Przed półtora rokiem zostały wydane dyspozycje przez ministra obrony narodowej, a w ślad za tym rozkazy
szefa Sztabu Generalnego oraz komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej, które poluzowały obowiązek meldowania w przypadku użycia broni. Wcześniej było tak, że każdy żołnierz bez względu na to, jakie były skutki użycia broni, musiał meldować żandarmowi o tym, że broń została użyta. Od połowy zeszłego roku jest tak, że tylko w przypadku, kiedy ktoś zostanie zraniony, albo zabity, albo też są tak zwane znaczne szkody w mieniu jest obowiązek meldowania żandarmowi na ten temat. I tylko wtedy żandarm uruchamia, żandarmeria uruchamia procedurę, w związku z tym od zeszłego roku żołnierze mają większe pole swobody w używaniu broni. A przed kilkoma dniami została podpisana przez prezydenta, przygotowana w MON i przedstawiona przez rząd wreszcie ustawa, ustawa, która znacznie rozszerza możliwość używania broni przez naszych żołnierzy. : Panie ministrze raport MAK oburzył premiera Donalda Tuska, mówi, że jest nie do przyjęcia, dla pana też ten raport jest nie do przyjęcia, Rosjanie obciążają nas winą za to, co się
wydarzyło 10 kwietnia w Smoleńsku. : Ja nie znam tego raportu w związku z tym nie mam możliwości się do niego odnieść. : A nie oburzać, Bogdan Klich gościem Radia ZET, za chwilę na www.radiozet.pl. : No dobrze, to Edmund Klich z kolei oskarża Wojsko Polskie, że słabo szkoliło naszych pilotów. : No zobaczymy, jaka będzie zawartość polskiego raportu, raportu pana ministra Millera, zobaczymy, jaka będzie ocena naszej prokuratury i wtedy się w ogóle będzie się można odnieść do czegokolwiek, dlatego że no mnie trudno się odnosi do tego, o czym mówi pan pułkownik Klich, dlatego ponieważ mam odmienne zdanie, a on wyraża swoją własną opinię. W momencie, kiedy przemówią instytucje upoważnione do tego żeby zbadać okoliczności i przyczyny tej katastrofy i określić, jakie osoby są odpowiedzialne za to, co się wydarzyło wtedy będzie można się do tego odnieść oficjalnie, tak to jest ciężko. : No tak, ale czy sam pan nie pokusił się o to żeby sprawdzić kto na przykład zrezygnował z lidera, bo miał lecieć lider, czyli
nawigator rosyjski samolotem, kto wydał taką decyzję, że nie powinien lecieć. : Naturalnie, że się pokusiłem. : I kto wydał taką decyzję. : Naturalnie, że się pokusiłem i naturalnie, że zgromadziliśmy w MON wszystkie możliwe dokumenty w tej sprawie, 36. pułk zrezygnował z tak zwanego lidera, ale zrezygnował nie dlatego, że tak przyszło komuś do głowy tylko dlatego, ponieważ Rosjanie nie przedstawili takiego lidera, pomimo tego, że 36. pułk wcześniej o tego lidera występował. : Czyli Rosjanie nie zaproponowali lidera. : 36. pułk, znaczy żeby być precyzyjnym, 36. pułk wystąpił o lidera, nie otrzymał propozycji ze strony rosyjskiej, w związku z tym żeby zabezpieczyć przelot zarówno 7, jak 10 kwietnia do Smoleńska postanowił wyłonić załogę znającą język rosyjski i wtedy zrezygnował z lidera, dokładnie tak to wyglądało, w takiej sekwencji czasowej. : Czy zgadza się pan z tym, że kontrolerzy powinni zakazać lądowania naszej załodze? : Ja nie mam wiedzy o procedurach pani redaktor, jeżeli chodzi o stronę rosyjską,
dlatego tak ważne jest postępowanie komisji ministra Millera i postępowanie prokuratury żeby jasno odpowiedzieć sobie, tu w Polsce, i dla Rosjan, jak to było dokładnie z procedurami, z przestrzeganiem procedur tam w Smoleńsku. : No tak, ale na zdrowy rozum, jeżeli widać, że nie można lądować, to abstrahując od procedur mówi się nie wolno lądować, zakazujemy wam lądowania. : Na zdrowy rozum, na sto procent należało zamknąć to lotnisko. Natomiast jeszcze raz, o tym, jakie są procedury, które obowiązują na takim lotnisku w Federacji Rosyjskiej będzie mógł odpowiedzieć tylko minister Miller albo prokurator Seremet, jeśli będą mieć wgląd w stosowne dokumenty. I wtedy będzie można określić to, czy ktoś popełnił błąd, czy ktoś błędu nie popełnił, czy zachował się zgodnie z procedurami, czy też niezgodnie z procedurami. Ja takiej wiedzy na temat procedur, jakie panują w Federacji Rosyjskiej na tego typu lotniskach no niestety nie mam. : Gen. Błasik jest, no nie oskarżany, ale mówi się o tym, że gen. Błasik mógł się
przyczynić do tej katastrofy, ponieważ był w kokpicie i mógł w ten sposób, w jakiś sposób nawet przez swoją obecność wpływać na pilota, na kapitana. : No i znowu pani redaktor, rola gen. Błasika będzie mogła być oceniona tylko przez znawców tematu, a taki dostęp do większej wiedzy niż opinia publiczna na ten temat ma komisja ministra Millera i prokuratura. Trudno i pani i mnie w tej chwili cokolwiek oceniać w momencie, kiedy nie mamy dostępu do materiałów zgromadzonych przez obie instytucje. : W każdym razie opinia wielu pilotów jest taka, że piloci wojskowi są ryzykantami, że żaden pilot cywilny nie odważyłby się lądować w takich warunkach, nawet gdyby mu się udało wylądować, a co było niemożliwe żeby wylądować w takich warunkach to odebrano by mu licencjat, nie mógłby już być pilotem. : Przede wszystkim bez względu na to, gdzie jesteśmy, czy jesteśmy w lotnictwie cywilnym, czy jesteśmy w lotnictwie wojskowym przepisy i procedury są święte, znaczy nie ma takich sytuacji, które usprawiedliwiałyby łamanie
procedur. I tak, jak w ruchu drogowym, tak samo w ruchu lotniczym procedury muszą być przestrzegane. Myśmy bardzo długo pracowali przed półtora rokiem, rok temu nad tak zwaną instrukcją „Head”, to gruby dokument, taka grupa książka, gdzie są rozpisane bardzo szczegółowo procedury, jakie obowiązywać mają w trakcie lotów „vipowskich”. Po to została przygotowana żeby te procedury były szczegółowo przestrzegane, przez wszystkich, począwszy od służy ruchu lotniczego, a skończywszy na tych, którzy przygotowują, organizują i przeprowadzają przeloty. Od tego jest prawo żeby je przestrzegać. Przeglądnęliśmy dokładnie wszystkie dokumenty, jakie wcześniej funkcjonowały w Wojsku Polskim, one były na niższych szczeblach i stworzyliśmy jeden elementarz, jeden elementarz procedur, w którym wszystko można wyczytać. I każdy powinien był przestrzegać procedur zapisanych w instrukcji „Head”, po to jest instrukcja „Head” żeby tych instrukcji przestrzegać. : No dobrze, ale czy generałowie, którzy lecieli samolotem też powinni
przestrzegać procedur i zorientować się powinni na pokładzie samolotu, nie wiem, może nie wiedzieli, że wszyscy lecą, powinni wysiąść z samolotu? : Generałowie, którzy? : Generałowie, ci którzy zginęli, leciał kwiat naszego dowództwa, który zginął. : Znaczy ich dramat polegał na tym, że nie wiedzieli, co się dzieje w kokpicie. : Nie, nie, ale chodzi mi o to, że – to chyba nie jest przestrzeganie procedur jeżeli wszyscy dowódcy znajdują się na pokładzie jednego samolotu. : Nie ma takiego zakazu i nie było takiego zakazu żeby dowódcy rodzajów sił zbrojnych, dowódca, szef Sztabu Generalnego znaleźli się na pokładzie jednego samolotu i dlatego ja nie obwiniam kancelarii prezydenta, która organizowała ten wyjazd i wsadziła tych właśnie dowódców na pokład jednego samolotu. : No nie może pan obwiniać, ponieważ pan wiedział, że będą lecieć z prezydentem generałowie. : Po raz kolejny informuję panią redaktor i opinię publiczną o tym, że nie wiedziałem, ponieważ zgodnie z instrukcją „Head” oraz zgodnie z porozumieniem
z 2004 roku minister obrony nie jest informowany o tym, kto jest pasażerem na pokładzie jakiego samolotu. Instrukcja idzie bezpośrednio do dowództwa 36. pułku, to 36. pułk jest dostarczycielem usługi i tak, jak wcześniej, tak samo tego feralnego, w przeddzień tego feralnego lotu, 9 kwietnia – jeśli dobrze pamiętam o 14.29 – została wysłana z kancelarii prezydenta ostateczna lista pasażerów, którzy znaleźli się na pokładzie tupolewa-154. Ministerstwo Obrony Narodowej nie miało żadnego wpływu na to, kto zostanie umieszczony na pokładzie tego samolotu. To kancelaria prezydenta umieściła te wszystkie osoby na pokładzie jednego samolotu, chociaż mogła je podzielić pomiędzy dwa samoloty. : A myślał pan, bo pan posiadał wiedzę, że będą lecieć generałowie, myślał pan, że będą lecieli kilkoma samolotami, nie zadał pan sobie takiego pytania? : Wracamy do tej rozmowy, którą prowadziliśmy kilkakrotnie w tym samym studio. : Ja przeczytam, tak, bo mamy... : Ale ja chętnie odpowiem na to pytanie, chętnie powtórzę to – były
trzy możliwości transportu. : Ja wiem, ale... : Lot tupolewem, lot JAK-iem, oraz podróż koleją. : Wiem, ale nie zadał pan sobie pytania, w jaki sposób będą lecieć, nie znalazł pan odpowiedzi dlatego pytam, bo pan wiedział, bo napisał pan pismo do kancelarii prezydenta, że jest pan dumny, że generałowie będą... : Wyraziłem zgodę na udział generałów w uroczystościach. Ale nie jest sprawą ministra obrony, bo gdyby było sprawą to miałby taki obowiązek, natomiast nie ma takiego obowiązku prawnego żeby ingerować w przygotowania prowadzone przez kancelarię prezydenta, czy jakąkolwiek inną kancelarię, która byłaby dysponentem danego wyjazdu, organizatorem danego wyjazdu. : Ja wiem, ale po wypadku CASY czy nie zapaliło się panu światełko? : Pani redaktor, każdy urzędnik publiczny, bez względu na to czy jest w małej gminie, czy jest ministrem konstytucyjnym, ma obowiązek przestrzegania prawa. A prawo nie zezwala ministrowi obrony narodowej żeby ingerować w jakikolwiek sposób w decyzje podejmowane przez decydenta,
zgodnie z porozumieniem z 2004 roku. : No tak, ale potrafił pan zareagować, jak na przykład prawo też nie mówi o tym, czy zwierzchnik sił zbrojnych może zmuszać kogoś do lotu, czy nie, tak, prawo o tym nie mówi, nie ma nigdzie napisane. : Rozumiem, że przypomina pani tak zwany incydent tbiliski, gdzie zgodnie z prawem, ponieważ takie uprawnienia mam, wynagrodziłem, znaczy nagrodziłem, odznaczyłem tego pilota, który zachował się zgodnie z procedurami uznając, że w ten sposób podkreślę konieczność przestrzegania wszystkich procedur i przepisów przez pilotów wojskowych. Kapitan Grzegorz Pietruczuk zachował się zgodnie z przepisami dlatego powinien być wzorcem dla innych pilotów wojskowych i dlatego otrzymał odznaczenie za, nie za to, że się sprzeciwił woli prezydenta, ale dlatego, że w sytuacji nacisku postanowił zachować się zgodnie z prawem i z przepisami. Ponieważ to było w granicach obowiązującego prawa i to minister może zrobić, w związku z tym z tego uprawnienia skorzystałem. : W tym samolocie leciał też
obok tego pilota, o którym pan mówi właśnie kapitan Protasiuk. : Tak. : A co się dzieje teraz z pilotem uhonorowanym przez pana? : W dalszym ciągu lata w 36. pułku i jest dobrym oficerem. : Gdyby pan cofnął się do 9 kwietnia, czy zrobiłby pan coś innego, czy... : Chyba nie, pani redaktor dlatego, ponieważ to jest taka prawnicza tradycja, w której zostałem wychowany respekt dla prawa jest sprawą świętą, prawo powinno być dobre, prawo powinno być adekwatne do rzeczywistości, prawo powinno chronić przed sytuacjami szczególnymi, ale dura lex sed lex, jeżeli prawo obowiązuje to urzędnicy państwowi, w tym ministrowie mają święty obowiązek żeby się do niego stosować. : Edmund Klich mówi, że procedury, które zostały wprowadzone po wypadku CASY nie są realizowane. : No, trudno mi polemizować z takim argumentem dlatego, że usłyszałem to od pana Edmunda Klicha przy naszym pierwszym spotkaniu wtedy, kiedy już wszystko wiedział na temat przyczyn tej katastrofy, kiedy spotkaliśmy się na lotnisku w Smoleńsku w ów feralny,
dramatyczny wieczór 10 kwietnia, kiedy też przedstawiał mi taką teorię, gen. Błasik wraz ze swoimi podwładnymi meldował mi regularnie o tym, jak wygląda harmonogram wprowadzania tych zaleceń, które zostały przygotowane po katastrofie CASY, zarówno tych przedstawionych przez komisję, jak i tych z własnej inicjatywy wprowadzonych przez dowództwo sił powietrznych, było ich chyba ponad 60. I w kwietniu, jeśli dobrze pamiętam, 2009 roku odebrałem pierwszy meldunek na piśmie z wszystkimi możliwymi pieczęciami, a zatem już nie tylko ustnie, ale opieczętowany, podpisany przez poszczególnych realizatorów i przez samego dowódcę sił powietrznych i chyba z listem przewodnim od szefa sztabu generalnego o tym, że proces wprowadzania tych zaleceń się zakończył. Na wszelki wypadek, na wszelki wypadek przygotowując tak zwaną „białą księgę” po katastrofie Tupolewa zrobiliśmy jeszcze raz ten sam obrót, to znaczy sprawdziłem czy wszystkie procedury, czy wszystkie zalecenia zostały wprowadzone i uzyskałem ten sam efekt, z
podpisami zastępcy, dowódcy sił powietrznych gen. Załęskiego oraz z podpisem zastępcy szefa Sztabu Generalnego gen. Stachowiaka. No, minister obrony narodowej w momencie, kiedy dwukrotnie sprawdza tą samą sprawę, kiedy dysponuje podpisami, pieczęciami i deklaracjami wszystkich osób odpowiedzialnych ma prawo ufać, że wszystkie zalecenia zostały wprowadzone. : A co panu wtedy powiedział na lotnisku w Smoleńsku 10 kwietnia, Edmund Klich? : No przekonywał mnie przede wszystkim do tego, że rząd powinien przyjąć załącznik 13 do konwencji chicagowskiej, jako właściwy sposób badania tej katastrofy. Mówił o tym, że katastrofa tupolewa jest zbliżona do katastrofy CASY, i że jest wynikiem błędów systemowych, wieloletnich błędów systemowych w szkoleniu naszych pilotów i mówił w zasadzie dokładnie to samo, co mówi w tej chwili. : Czyli tak mówił 10 kwietnia. : Tak. : A jak pan zareagował czytając „Rzeczpospolitą” sobotnią, kiedy pan się dowiedział, że ambasador tytularny, pan Turski był szpiegiem i on był właśnie na
lotnisku w Smoleńsku. : Jakoś nie doczytałem tego w „Rzeczpospolitej”, proszę wybaczyć, ale w nawale obowiązków nie jestem czytać wszystkich gazet. : Może lepiej. Dobrze, a jeszcze jedno w sprawie Ghazni, też są takie opinie, że więcej jest oficerów siedzących na ciepłych stołkach niż żołnierzy, którzy działają militarnie. : No są i tacy i tacy, są i tacy, którzy szkolą, i tacy, którzy walczą i tacy, którzy patrolują, i tacy, którzy patrolują, i tacy, którzy rozpoznają, i tacy, którzy służą w SKW i SWW, i tacy, którzy zapewniają logistykę i tacy, którzy kierują dowództwem i sztabami. Wydaje się, że aktualna proporcja kontyngentu jest proporcją właściwą, chociaż jeszcze przy poprzedniej zmianie, nie ostatniej, ale wcześniejszej zmiany sam miałem zastrzeżenia, co do proporcji, do wewnętrznej struktury i wtedy nakazałem gen. Gągorowi zmienić tą strukturę na rzecz oddziałów bojowych, gen. Gągor to wykonał. I aktualna struktura odzwierciedla znacznie lepiej te potrzeby bojowe i patrolowe, aniżeli ta sprzed roku.
: A dlaczego pana atakują Skrzypczak i Petelicki, Petelicki żąda pana głowy. : Nie wiem, proszę ich pytać, naprawdę... : No nie muszę pytać, bo oni mówią. : Psy szczekają, karawana jedzie dalej, zmiany dokonywane w wojsku są, jak pani redaktor wie, zmianami głębokimi, powiedziałbym do spodu, to znaczy – mówię w tej chwili żołnierzom i dowódcą, że jesteśmy w najtrudniejszym momencie, bo weszliśmy na ostatnią prostą, okrążyliśmy stadion już z trzech stron, trzy lata za nami, zakończyliśmy realizację programu profesjonalizacji w sierpniu tego roku. W tym roku najtrudniejsze przed nami dlatego, ponieważ wszyscy żołnierze będą na nowo przyjmowani na etat, dla każdego w związku z tym jest to pewien okres, pewien moment niepewności, czy znajdzie się dla niego etat. Ten etat jest, ten etat jest wyznaczony, ale wyznaczenie osób na etat oznacza ten mały moment niepewności dla każdego żołnierza i dlatego będą niepokoje w wojsku w tym roku, no ale jestem przekonany, że na koniec tego roku będę w stanie oddać armię w
znacznie, nowocześniejszą aniżeli tą, którą zastałem trzy lata temu. Już jest zawodowa, już jest stutysięczna, już mamy nabór do narodowych sił rezerwowych, czyli do zupełnie nowej formacji, jaką tworzymy, już ostatecznie zostały rozwiązane problemy z zakwaterowaniem żołnierzy, ponieważ prawie 43 tysiące żołnierzy od lipca tego roku korzysta z nowej formy świadczenia, świadczenia mieszkaniowego. Wydaje się także, że nowy model szkolenia, który wprowadziliśmy 1 stycznia jest bardziej adekwatny do tego, czego potrzebuje wojsko zawodowe i wreszcie na zakończenie jesteśmy w trzech czwartych realizacji zmian w polityce żywnościowej. Właśnie przed czterema dniami gen. Tłok-Kozłowski meldował mi w Bydgoszczy, że 75 proc. z przeznaczonych do przekazania na zewnątrz zbędnych stołówek zostało zamkniętych, i że zaoszczędziliśmy na tym tle 241 milionów złotych, to niemało. : I na koniec, panie ministrze, rodziny ofiar katastrofy CASY żądają odszkodowań. : Oni mają pełne prawo do tego, dlatego ponieważ mają prawo
występować o rekompensaty, finansowe rekompensaty odszkodowawcze do Skarbu Państwa, to uczyniły podobnie, jak niektóre rodziny tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Prokuratoria Generalna w imieniu Skarbu Państwa będzie te postępowania prowadzić. : Uważa pan, że powinni dostać odszkodowania? : Uważam, że powinno się rozpocząć rozmowy z rodzinami po katastrofie CASY natomiast, jaki będzie ich ostateczny efekt no to zobaczymy, albo to będzie efekt postępowania ugodowego, albo to będzie efekt przewodu sądowego w zależności od tego, no czy propozycje ze strony Skarbu Państwa zaspokoją oczekiwania rodzin, czy nie. : A dlaczego ministerstwo obrony nie wystąpiło samo z tą propozycją żeby... : Dlatego, że ministerstwo obrony zarówno w stosunku do naszych rodzin żołnierskich, które zginęły w katastrofie Tupolewa w Smoleńsku, jak i w stosunku do wszystkich rodzin, żołnierzy, którzy zginęli w katastrofie CASY wywiązało się w stu paru procentach ze swoich zobowiązań, mówię w stu paru procentach, ponieważ
rodziny otrzymały wszystko, co jest zgodne, co przysługuje z automatu wszystkim rodzinom poszkodowanych żołnierzy, jak i to, co jest, co zależy od indywidualnych decyzji ministra obrony narodowej. : Dziękuję bardzo, Bogdan Klin był dzisiaj gościem Radia ZET, dziękuję. : Dzięki.