Theresa May jest pod niewyobrażalną presją z powodu brexitu. Obraziła nawet parlament
Theresa May "błaga" UE o odroczenie brexitu. Tak Brytyjczycy oceniają podróż premier do Brukseli. Donald Tusk naciska na Londyn. Szefowa rządu nie radzi sobie z presją. Oskarżyła parlament o wywołanie kryzysu.
Do formalnej daty brexitu zostało już tylko 8 dni. Jeżeli nic się nie zmieni, to 29 marca o godzinie 23.00 Wielka Brytania przestanie być członkiem Unii Europejskiej i, według wielu obserwatorów, rozpęta gospodarcze i polityczne piekło. Premier Theresa May wydaje się nie wytrzymywać presji związanej z tym wydarzeniem.
W telewizyjnym przemówieniu oskarżyła członków Izby Gmin o to, że zawiedli wyborców, którzy opowiedzieli się za wyjściem z UE, i doprowadzili do kryzysu politycznego. Sama przekonywała, że jest "po ich stronie", czyli po stronie wyborców w opozycji do parlamentarzystów.
Te słowa oburzyły nawet politycznych sprzymierzeńców szefowej rządu. Głos zabrał przewodniczący Izby Gmin John Bercow, który powiedział, że jedynym obowiązkiem deputowanych jest robienie tego, co uważają za słuszne i nigdy nie mogą z tego powodu być uważani za zdrajców.
Doradcy szefowej rządy szybko zaczęli tłumaczyć, że nie chodziło jej o przerzucanie się winą za kryzys polityczny, tylko zwraca uwagę na obowiązek przeprowadzenia brexitu. Rzecznik rządu powiedział, że słowa premier o rzekomej odpowiedzialności parlamentarzystów za obecny kryzys nie stwarzają zagrożenia dla ich bezpieczeństwa.
Nie będzie terminowego brexitu z umową
Theresa May przyznała już, że nie ma możliwości terminowego wyprowadzenia Wielkiej Brytanii z UE w oparciu o umowę. Porozumienie zostało już dwukrotnie odrzucone przez parlament. Teraz premier jest w Brukseli, żeby przekonać 27 przywódców Wspólnoty do odroczenia brexitu do 30 czerwca.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk zwiększył presję na May podkreślając, że UE zgodzi się opóźnić brexit pod warunkiem przyjęcia umowy przez Izbę Gmin. Tusk podkreśla przy tym, że przesunięcie terminu stwarza nowe komplikacje prawne i polityczne. Wielu Brytyjczyków czuje się upokorzonych tą sytuacją.
W rezultacie na stronie internetowej parlamentu pojawiła się petycja o natychmiastowe cofnięcie art. 50 i porzucenie brexitu. Zainteresowanie było tak duże, że serwery brytyjskiego rządu nie były w stanie obsłużyć wszystkich chętnych do poparcia wniosku. W pewnej chwili petycję co minutę podpisywały 2 tys. obywateli W ciągu kilku godzin zebrano ponad milion popisów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl