Terroryści wezmą znów na cel turystów? USA ostrzegły przed groźbą ataków w Turcji
• USA i Izrael ostrzegły przed kolejnymi zamachami w Turcji
• Według Amerykanów terroryści mogą wziąć na cel Stambuł lub Antalyę
• Turystyczny kurort do tej pory omijały ataki terrorystów
• Zdaniem ekspertów zagrożenie jest jednak realne, a stać może za nim IS
• "Kurdowie do tej pory unikali uderzenia na miejsca turystyczne"
To był najkrwawszy atak terrorystyczny we współczesnej historii Turcji. Dwaj zamachowcy samobójcy wysadzili się w pobliżu dworca kolejowego w Ankarze, krótko przed rozpoczęciem tam pokojowego protestu przeciwko wojnie z Kurdami na południowym wschodzie kraju. Naliczono ponad setkę ofiar śmiertelnych, a kolejnych 400 ludzi zostało rannych. I choć ten krwawy zamach miał miejsce już pół roku temu, ostatnie miesiące nie były wcale spokojniejsze.
Tylko w tym roku Turcją wstrząsnęły aż cztery poważne ataki terrorystyczne - dwa w Ankarze i dwa w Stambule. Ostatni miał miejsce niecały miesiąc temu, 19 marca. Zginęło w nich w sumie przeszło 70 osób, a ataki przypisano Państwu Islamskiemu (również ten z października), jak i kurdyjskim organizacjom zbrojnym.
Te drugie są odpowiedzialne za uderzenia w stolicy - w lutym, którego celem były autobusy przewożące wojskowych, i marcu w pobliżu kilku rządowych ministerstw. Oba akty terroru przyniosły też ofiary wśród cywili. Z kolei IS na cel brało w tym roku miejsca popularne wśród turystów: w styczniu okolice Błękitnego Meczetu w Stambule, a w marcu Aleję Istiklal w centrum miasta. W każdym z nich ginęli cudzoziemcy.
Niestety, końca tej czarnej serii, która uderza w stabilność i gospodarkę Turcji, nie widać. Co więcej, w ostatni weekend przed kolejnymi zamachami ostrzegły władze Izraela, którego obywatele znaleźli się wśród ofiar jednego z wcześniejszy ataków, ale także Stany Zjednoczone. Amerykańcy dyplomaci w Turcji wydali oświadczenie dla obywateli USA, wskazując jako najbardziej niebezpieczne miejsca: Stambuł, ale również nadmorski turystyczny kurort na południu kraju - Antalyię, który do tej pory omijały takie tragedie. Czyżby terroryści mieli szykować powtórkę zamachów jak z Tunezji, gdzie celami stał się wprost kurort turystyczny i wypoczywający w nich urlopowicze?
Raczej dżihadyści niż Kurdowie
Tomasz Otłowski, ekspert ds. terroryzmu, nie ma wątpliwości, że plany zamachów na takie miejsca są jak najbardziej realne. - Jeżeli w danym kraju czy regionie jest zwiększone ryzyko ataków terrorystycznych, to najbardziej zagrożone są miejsca chętnie odwiedzane przez turystów, czyli popularne kurorty - mówi ekspert i wyjaśnia, że wynika to z dwóch powodów. Po pierwsze, kurorty i inne atrakcje turystyczne to tzw. miękkie cele, gdzie jest potencjalnie łatwiej uderzyć niż na lepiej chronione obiekty. Po drugie, atak na turystów oznacza, że będzie o nim głośno na całym świecie, bo najpewniej zginą w nim obcokrajowcy.
Zarówno Otłowski, jak i inny rozmówca Wirtualnej Polski, dr Łukasz Fyderek, politolog specjalizujący się w zagadnieniach Bliskiego Wschodu, uważają, że jeżeli ktoś miałby przygotowywać ataki na turystów, to byłoby to raczej Państwo Islamskie, a nie Kurdowie. - Do tej pory cele ataków terrorystycznych PKK (Partii Pracujących Kurdystanu - red.) i organizacji afiliowanych były skoncentrowane wokół państwowości tureckiej. Kurdowie unikali uderzenia na miejsca turystyczne, podkreślając w swojej strategii, że walczą jedynie z państwem tureckim, a nie narodem czy przedstawicielami innych krajów. Inaczej wygląda to w przypadku dżihadystów - mówi Fyderek.
I faktycznie, walczącym w Syrii i Iraku z Państwem Islamskim, ale też o własną niepodległość Kurdom zależy na przychylności światowej opinii. Także Kurdowie z południowego wschodu Turcji, gdzie trwa kolejna odsłona ich konfliktu z siłami rządowymi, wydają się nie mieć interesu w atakowaniu turystów.
Tymczasem IS pokazało tak w Tunezji, Egipcie, Europie, jak i samej Turcji, atakując popularne wśród turystów miejsca w Stambule, że nie zawaha się wziąć na cel obcokrajowców na wakacjach.
Tureckie służby przeprowadzały już zresztą operację w Antalyi. W zeszłym roku przed szczytem G20, który miał gościć w tym mieście, zatrzymano 20 osób podejrzanych o związki z IS. W tym roku w kurorcie aresztowano z tego samego powodu trzech obywateli rosyjskich - jednego z nich krótko później oczyszczono z zarzutów i zwolniono, jak podawał korespondent "Kommiersanta".
Cios dla branży turystycznej
Dr Łukasz Fyderek podkreśla, że w Turcji już zanotowano spadek liczby przyjeżdżających turystów. - Składają się na to dwa czynniki: najważniejszym z nich jest terroryzm, a drugim - napięte stosunki z Rosją, która zakazała sprzedaży imprez turystycznych do Turcji po incydencie z zestrzeleniem samolotu Su-24 (przez siły tureckie - red.) nad Syrią - wyjaśnia ekspert. Dodaje on jednocześnie, że Ankara stara się z tego powodu otwierać na nowe rynki turystyczne, m.in. zachęcając do przyjazdu Irańczyków.
Tymczasem na stronach polskiego MSZ od kilku miesięcy widnieje ostrzeżenie przed podróżowaniem do Turcji (choć resort nie zdecydował się na zaostrzenie swoich zaleceń do wyższych stopni określanych jako "nie podróżuj" lub "opuść natychmiast"). Przestrzega się natomiast szczególnie przed wyjazdami na pogranicze z Syrią i Irakiem, ale także "zachowanie wzmożonej ostrożności podczas pobytu w większych aglomeracjach miejskich i ośrodkach turystycznych, unikanie wszelkich zgromadzeń w miejscach publicznych" właśnie z powodu zagrożenia atakami terrorystycznymi.
Tomasz Otłowski podkreśla, że zagrożenie dla obcokrajowców istnieje we wszystkich państwach na świecie, gdzie toczą się zbrojne konflikty wewnętrzne, w tym w Turcji. I polscy turyści powinni wziąć to pod uwagę. - Zwłaszcza, jeśli mówimy o państwach muzułmańskich położonych w regionie Bliskiego Wschodu, gdzie rosną nastroje antyzachodnie i każdy Europejczyk może być postrzegany jako potencjalny wróg ideologiczny. Tego typu miejsca raczej nie zachęcają do spędzania urlopu - ocenia.