To kolejny cel Putina? "Ewentualna próba podpalenia granic NATO"

Mołdawskie zatargi z Rosją trwają od rozpadu ZSRR. Cień rosyjskiego miecza wisi nad Kiszyniowem od ponad 30 lat, kiedy Rosjanie, oficjalnie jako siły pokojowe, usadowili się w Naddniestrzu. Relacje są napięte i co kilka miesięcy dochodzi do incydentów.

Ten kraj będzie kolejnym celem Putina? "Ewentualna próba podpalenia granic NATO"
Ten kraj będzie kolejnym celem Putina? "Ewentualna próba podpalenia granic NATO"
Źródło zdjęć: © East News | AP POOL

25.12.2022 | aktual.: 25.12.2022 15:43

W kwietniu tego roku doszło do ataku na budynek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Tyraspolu, o który Rosjanie oskarżyli Ukraińców, potem Polaków, a na koniec rosyjskie media sugerowały, że za zamach odpowiadają służby specjalne Mołdawii. Niedługo później rosyjskie oddziały w Naddniestrzu zostały postawione w stan gotowości.

Władze Mołdawii wówczas również sugerowały, że Rosjanie szukają pretekstu, aby opanować resztę państwa. Podobne zarzuty pojawiają się co jakiś czas.

Szef mołdawskiego wywiadu, Alexandru Musteata, powiedział, że Rosja planuje zaatakować Mołdawię. Ta wypowiedź nie odbiega od narracji, która powtarza się od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Pytanie nie brzmi, czy Federacja Rosyjska zaatakuje terytorium Mołdawii, ale kiedy to nastąpi: czy na początku roku, w styczniu, lutym, czy później, w marcu, kwietniu - powiedział Musteata agencji UNIAN.

- Cel Federacji Rosyjskiej stworzenia korytarza lądowego do regionu Naddniestrza pozostaje aktualny nawet dzisiaj, a nowa ofensywa Rosji w tym kierunku może nastąpić już w 2023 r. - stwierdził szef mołdawskiego wywiadu.

Zdaniem Musteaty Rosjanie planują uderzyć z dwóch kierunków: od strony Naddniestrza i wzdłuż brzegu Morza Czarnego. Szef wywiadu uważa, że nadal głównym celem Rosjan jest utworzenie korytarza pomiędzy Krymem a Naddniestrzem. Do ataku mieliby wykorzystać siły w Naddniestrzu i oddziały walczące na Ukrainie.

- Trudno mi sobie wyobrazić obecnie forsowanie Dniepru – mówi Jakub Link-Lenczowski, wydawca Militarnego Magazynu MILMAG.

- Jednak rosyjska marynarka wojenna cały czas dysponuje okrętami desantowymi, które mogą być teoretycznie wykorzystane do przerzutu wojsk drogą morską z Krymu do Nadniestrza. Pytanie: jak mogą odpowiedzieć Ukraińcy, np. za pomocą pocisków Neptun albo Harpoon? To oczywiście teoretyzowanie, które może się minąć z wydarzeniami w nadchodzących miesiącach – dodaje ekspert.

Rosjanie w Naddniestrzu

Oficjalnie siły w Naddniestrzu są korpusem pokojowym, mającym zagwarantować mieszkańcom bezpieczeństwo i niezależność od Mołdawii, która traktuje region jako zbuntowaną część własnego państwa. W Tyraspolu i okolicach stacjonuje około 2-2,5 tys. żołnierzy.

W ich skład wchodzi 82. i 113. samodzielny batalion strzelców zmotoryzowanych gwardii oraz 540 samodzielny batalion dowodzenia. Etatowo bataliony strzelców powinny mieć ok. 1200 żołnierzy i 104 bojowe wozy piechoty. Ponadto w Kiszynowie znajduje się kompania czołgów. Etatowo powinna liczyć 10 pojazdów, jednak oficjalnie nie wiadomo, ile pojazdów znajduje się na jej stanie.

Główny skład amunicji wojsk rosyjskich znajduje się we wsi Kiełbaśna, leżącej tuż przy granicy z Ukrainą. Jest to największy skład pod rosyjską kontrolą, jaki znajduje się poza granicami Federacji Rosyjskiej.

W wielu miejscach, zwłaszcza na rogatkach miast i na węzłach komunikacyjnych znajdują się punkty kontrolne, których jednym z elementów wyposażenia są transportery opancerzone. Choć do Naddniestrza można dostać się bez większych problemów, to jest to bardzo zmilitaryzowany region Europy. Problemem jest stan wyszkolenia żołnierzy i niski poziom sprawności sprzętu.

Uderzenie znad Dniepru?

Rosjanie, aby uderzyć na Mołdawię od strony Ukrainy, musieliby przekroczyć Dniepr lub wysadzić desant morski. Na prawym brzegu Dniepru Rosjanie utknęli pod Mikołajowem i w końcu musieli się wycofać, oddając Ukraińcom obwód, który ledwie co "włączyli" w skład Federacji.

Innym rozwiązaniem byłoby wysadzenie desantu. Trudno jednak wyobrazić sobie desant pod Odessą albo Mikołajewką. Na początku inwazji specjaliści oczekiwali wysadzenia taktycznego desantu. Czy to pod Odessą, czy pod Mariupolem.

Rosyjskie okręty desantowe kilka razy demonstracyjnie podchodziły pod Odessę, za każdym razem odchodząc po kilku godzinach. Przy każdej takiej okazji Rosjanie nie przygotowywali gruntu do desantu. A w teorii byliby w stanie to zrobić. Rosjanie na Morzu Czarnym dysponowali 13 okrętami desantowymi dwóch typów. Sytuacja zmieniła się, kiedy Ukraińcy w Berdiańsku zatopili jeden z nich, a dwa poważnie uszkodzili. Następnie zatonął krążownik rakietowy "Moskwa", a przynajmniej dwie fregaty zostały uszkodzone.

- Dziś trudno sobie wyobrazić przerzut sił na kierunek mołdawski za plecami sił ukraińskich. Jednak należy pamiętać o rosyjskiej obecności w Naddniestrzu, być może w oparciu o tamtejsze zasoby wsparte siłami przerzuconymi z Krymu możliwe byłoby przeprowadzenie ograniczonej operacji, która skupi uwagę NATO – mówi Link-Lenczowski.

Niewielka armia

Siły Zbrojne Mołdawii liczą zaledwie 5,3 tys. żołnierzy zawodowych w składzie trzech brygad zmechanizowanych. Dodatkowo każdego roku powoływanych jest 2 tys. poborowych. Dzięki temu Kiszyniów dysponuje około 60 tys. wyszkolonych rezerwistów. Problem może stanowić wiek wyposażenia, jakim dysponują Mołdawianie.

Siły Zbrojne posiadają 44 stare, niezmodernizowane BWP-1 i 13 rumuńskich MLI-84, czyli licencyjnych BWP-1. Prócz nich w linii jest 60 MT-LB. Stanowią one wyposażenie dwóch brygad. Trzecia posiada na stanie kołowe transportery BTR-70 i BTR-80, a także ich odpowiedniki rumuńskiej produkcji. W sumie 62 wozy. W rezerwie mają jeszcze około 240 kołowych BTR-60 i jego rumuńskiej wersji, TAB-71.

Być może kolejne sugestie, że Mołdawia jest zagrożona ze strony Rosji, mają na celu zwiększenie pomocy NATO, jaka trafia do Mołdawii. Dotychczas Amerykanie przesłali wielozadaniowe samochody terenowe Hamvee i półciężarówki Forda. Od dawna Siły Zbrojne Mołdawii pragną unowocześnić swój park broni przeciwpancernej i bojowych wozów piechoty, które stanowią trzon niewielkiej armii.

Eksperci uważają, że agresja Rosji na Mołdawię jest mało prawdopodobna.

- Widzę to w kategorii rozgrywki politycznej lub ewentualnej próby podpalenia granic NATO, tak aby przesunąć ciężar działań z Polski do Rumunii i podnieść koszty prowadzenia operacji. Jednak wszystko to znajduje się w sferze domysłów – podsumowuje Link-Lenczowski.

Dla Wirtualnej Polski, Sławek Zagórski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjaukraina
Wybrane dla Ciebie