Nikt już nie jest bezpieczny. Ośmieleni Ukraińcy uderzają w głębi Rosji
Ukraińcy nie boją się atomowych gróźb Kremla. Pociski coraz częściej spadają setki kilometrów w głębi Rosji. Rosjanie zaczęli budowę linii obronnych na własnym terytorium. "Trzydniowa" operacja specjalna nie idzie po myśli Putina.
11.12.2022 14:18
Ukraińcy zmienili taktykę uderzeń na rosyjskie cele. Atakują już nie tylko cele na bezpośrednim zapleczu frontu, ale przenoszą wojnę na terytorium Federacji Rosyjskiej. Robią to etapami. Najpierw atakowany był Biełgorod, leżący 40 km od ukraińskiej granicy. Pociski spadły na lotnisko, koszary, centrum logistyczne i warsztaty naprawcze.
- Armia Ukrainy od pewnego czasu walczy z przeciwnikiem, starając się zniszczyć jego logistykę i bezpośrednie zaplecze jednostek frontowych. Osiąga w ten sposób dwa cele. Pierwszy z nich to paraliżowanie rosyjskich działań ofensywnych, drugi - w nieco dalszej perspektywie - to osłabienie przeciwnika i umożliwienie ukraińskim żołnierzom kontrataku przy jak najmniejszych stratach własnych – wyjaśnia Jakub Link-Lenczowski, wydawca Militarnego Magazynu MILMAG.
Rosjanie początkowo nie chcieli się przyznawać, że dopuścili do udanych uderzeń na cele w Biełgorodzie. Po ataku w środę, 28 września, Wiaczesław Gładkow, gubernator obwodu biełgorodzkiego napisał, że eksplozje nastąpiły w wyniku wypadku i nieostrożnego obchodzenia się z ogniem.W tym samym czasie oficjalny kanał Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej oskarżał Ukraińców o sabotaż.
Przez cały październik i listopad, ukraińskie uderzenia powtarzały się co kilka dni, niszcząc rosyjską infrastrukturę wojskową. Zniszczone zostały systemy przeciwlotnicze, rozbite obozowisko Rosgwardii, stacje transformatorowe. Rosjanie zaklinali się, że to wszystko kwestia przypadku. Ośmieleni rosyjską bezczynnością, Ukraińcy postanowili uderzyć dalej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nikt już nie jest bezpieczny
Konsternację na Kremlu wywołały uderzenia na bazy rosyjskich bombowców dalekiego zasięgu w Diagilewie w obwodzie riazańskim i Engelsie w obwodzie saratowskim. Obie leżą ok. 800-900 km od obecnej linii frontu. Wedle najnowszych danych wywiadowczych uszkodzeniu mogło ulec nawet 10 bombowców dalekiego zasięgu Tu-95, które odpowiadają za uderzenia na cywilną infrastrukturę na Ukrainie.
Rosjanie jednak tym razem nie grożą odwetowymi atakami, ani nie wspominają o doktrynie obronnej Federacji Rosyjskiej, która zakłada użycie broni atomowej. Groźba użycia opcji atomowej była rozgrywana już wiele razy.
- Groźba taktycznego ataku atomowego spowszedniała wobec tragedii, która dzieje się tam cały czas - uważa Link-Lenczowski. - Ukraina walczy o przetrwanie, ataki rakietowe niszczą infrastrukturę cywilną. Codziennie giną i zostają ranni żołnierze i cywile. Gospodarka jest w znacznej mierze sparaliżowana. Pytanie, czy przy ogromnym ryzyku "politycznym", jakie musieliby podjąć Rosjanie, odpalając ładunek jądrowy, osiągnęliby znacząco więcej w porównaniu z działaniami konwencjonalnymi. Cały świat kalkulował to ryzyko. Również Ukraińcy – dodaje.
Ośmieleni Ukraińcy przeprowadzili kolejne uderzenia na bazy w głębi Rosji. Zaatakowane zostało lotnisko pod Kurskiem, znów rakiety spadły na Biełgorod i okupowany Berdiańsk. Rosjanie nie komentują zbyt szeroko tych operacji. Ewidentnie się pogubili.
- Niewątpliwie zmieniła się perspektywa w sferze informacyjnej. Pełne tryumfalizmu komentarze w rosyjskich mediach w listopadzie i grudniu 2022 nie wytrzymują dziś konfrontacji z rzeczywistością, która w armii rosyjskiej skrzeczy – mówi Link-Lenczowski.
- Natomiast Ukraina mądrze wybiera cele na terenie Federacji Rosyjskiej. Są one kluczowe i atakowane punktowo podczas starannie przygotowanych operacji specjalnych. Nie wydaje mi się, aby Ukraińcy marnowali potencjał swoich jednostek wojskowych na potrzeby zajmowania terytorium Rosji. Mają do wyzwolenia swoje terytorium, w tym Krym. Operacje lądowe, może z wyjątkiem krótkich rajdów mających na celu oskrzydlenie sił rosyjskich okupujących terytorium Ukrainy, wydają się być bardzo mało prawdopodobne - dodaje rozmówca.
- Zwłaszcza, że mogłyby częściowo zmienić sposób postrzegania tego konfliktu na świecie. Rosyjskie fortyfikacje czy też deklaracje powołania lokalnych sił obronnych wydają się być rosyjską próbą zmobilizowania społeczeństwa, w momencie gdy "specjalna operacja wojskowa" przerodziła się w długotrwałą wojnę powodującą coraz większe niezadowolenie Rosjan - podkreśla Link-Lenczowski.
Zmiana taktyki na lądzie
Uderzenia artyleryjskie na rosyjskie bazy nie są dziełem przypadku. Od niemal miesiąca karty na wojnie rozdaje pogoda, która paraliżuje niemal wszelkie ruchy oddziałów pancerno-zmechanizowanych. Daje to przewagę broniącym się Rosjanom, aby ruszyło kolejne ukraińskie kontruderzenie ziemię musi ścisnąć mróz. Wymusiło to chwilową zmianę taktyki.
- W zasadzie obie strony obecnie walczą w podobny sposób, czyli prowadzą działania w tzw. ugrupowaniu rozproszonym – wyjaśnia płk Piotr Lewandowski. - Drużyna, rzadko pluton, usiłuje sprowokować ogień przeciwnika, a dobrze wyszkolone grupy, liczące kilku ludzi - operatorzy dronów, JTAC, obserwatorzy ognia artyleryjskiego - naprowadzają drony i uderzenia głównie artyleryjskie na wykryte cele. Przy czym Rosjanie używają często do prowokowania ognia "jednorazówek", czyli rezerwistów z pierwszej fali mobilizacji – dodaje.
Jednak i na lądzie Rosjanie czują coraz gorętszy oddech ukraińskiej armii. Przysłane posiłki są słabo wyszkolone, jeszcze gorzej wyposażone, a nadchodząca zima sprawi, że będą i zmarznięte. Pesymizm, jaki rośnie wśród Rosjan, najlepiej pokazują zdjęcia z budowy zapór przeciwczołgowych i pozycji obronnych na drodze do Kurska. Już na terytorium Rosji.
Patrząc na prognozy pogody, taktyka prawdopodobnie znów ulegnie zmianie. Do tego na froncie pojawi się nowe uzbrojenie. Ukraińcy kończą szkolenie na amerykańskich kutrach, więc ciężar walk może przenieść się na wybrzeża okupowanego Krymu.
- Strony zmieniają strategię, aby osiągać przewagę nad przeciwnikiem. Ukraina odgryza się Rosji, odpowiadając na ataki na swoje terytorium. Robi to w sposób maksymalnie spektakularny, skupiając się na kluczowych celach wojskowych. Z punktu widzenia wojskowego nie są to operacje rozstrzygające wynik wojny, jednak bardzo dotkliwe dla Kremla w sferze informacyjno-propagandowej – konkluduje Link-Lenczowski.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski