Ten fakt ws. oplutej muzułmanki przemilczała policja

Policja, odnosząc się do naszego tekstu o muzułmance oplutej w Lublinie, napisała oświadczeniu, że z przejrzanych przez policjantów nagrań z tego dnia "nie wynika, aby doszło do jakiegokolwiek incydentu z udziałem cudzoziemców czy innych grup".

Lubelska policja w swym komunikacie pominęła jednak istotny fakt - zdarzenie mogło nie zostać nagrane, bo kamery w centrum Lublina automatycznie się obracają.

Dlaczego policja nie wyjaśniła tego w komunikacie? - zapytaliśmy Andrzeja Fijołka ze służb prasowych lubelskiej komendy.

- Kamery są obrotowe. Tak działają na terenie Lublina. Zabezpieczamy taki monitoring, jaki jest. Nagrało się to, co się nagrało. Nie będę mówił, co się nie nagrało albo co się mogło wydarzyć między obrotami - przyznał funkcjonariusz.

Według wtorkowego komunikatu komenda w Lublinie "wszczęła czynności", które dotąd "nie potwierdziły sytuacji opisanej w artykule". "Również w innych miastach w Polsce nie potwierdzono opisywanych sytuacji" - głosiło kolejne zdanie.

Andrzej Fijołek z biura prasowego lubelskiej komendy długo ma problem z odpowiedzią na pytanie skąd miał informacje na temat innych miast, by w końcu zdradzić, że "źródłem" był rzecznik komendy głównej Mariusz Ciarka.

Ciarka nie odebrał w czwartek telefonu i prosił o sms. Zapytaliśmy, czy policji udało się cokolwiek ustalić ws. incydentów, które spotkały grupę muzułmańskich uczniów podczas jej pobytu w Warszawie i Łodzi.

"Dotychczasowe czynności nie potwierdzają wersji przedstawionej przez pana w artykule. Na TT jest informacja" - odpisuje Mariusz Ciarka, nawiązując do zamieszczonego na Twitterze komunikatu lubelskiej policji, która powoływała się na ...Ciarkę.

Zapytaliśmy rzecznika Komendy Głównej, czy policjanci poza Lubinem podjęli jakiekolwiek działania.

"Nic nie potwierdza tych incydentów” - odpowiedział rzecznik.

Na jakiej podstawie policja to stwierdziła? W Lublinie jest postępowanie prokuratury i komendy wojewódzkiej, sprawdzono monitoring. A w Łodzi i Warszawie? - zapytaliśmy.

"To są oczywiście dotychczasowe ustalenia na chwile obecną: nie ma świadków zdarzenia, nie ma innych dowodów, nie potwierdza monitoring, nie ma zgłoszenia, nie ma jakichkolwiek innych nagrań czy zdjęć, sami "poszkodowani" nie okazali chęci stanowczego wyjaśnienia sytuacji" - pisze rzecznik.

Dopytujemy, czy policja była aktywna i podjęła jakieś działania. Rzecznik Komendy Głównej odpisuje po prawie 2 godzinach, wyjaśniając, że wyszedł ze spotkania.

"Dzisiaj nie ma już możliwości i potwierdzenia i dopytanie w Łodzi i Warszawie. Zbyt późno" - odpisuje późnym wieczorem Ciarka.

"Nie pytam o nowe informacje. Andrzej Fijołek powiedział mi dziś, że napisał we wtorkowym komunikacie o ustaleniach policji z innych miast po rozmowie z Panem. Stąd moje pytanie. Pan też mi pisze o wykonanych czynnościach. Proszę tylko napisać jakie to czynności" - dopytaliśmy.

Rzecznik Komendy Głównej nie odpisał.

Wysyłam jeszcze jeden sms: "Chcę Panu dać szansę na wyjaśnienie. Wygląda na to, że Pana twierdzenia policji o 'dotychczasowych czynnościach' i twierdzenie z wtorkowego komunikatu 'w innych miastach nie potwierdzono opisywanych sytuacji' nie mają pokrycia faktach. Nie może Pan podać jednego przykładu działania policji w Łodzi w Warszawie w tej sprawie. To by oznaczało, że ze służby prasowe policji posługują się manipulacją".

"Stanowczo zaprzeczam, nie manipulujemy. Nie ma po prostu żadnych dowodów na potwierdzenie Pana tezy, mimo dokonywanych sprawdzeń. Dobranoc" - zakończył Ciarka.

Rzecznik nie był w stanie podać jednego przykładu takiego "sprawdzenia" przez policję w stolicy w Łodzi. Z całej korespondencji wynika, że policja w stolicy i Łodzi nie wykonała żadnego ruchu, by zweryfikować informacje z naszego tekstu, choć co innego sugeruje oficjalny komunikat.

Policji nie można odmówić jednego - aktywności w tej sprawie na Twitterze. Gdy po wydaniu zmanipulowanego komunikatu przez lubelską komendę posypały się tweety oskarżające nas o napisanie nieprawdy oficjalne konto policji ochoczo je lajkowało.

Przykład?

Oficjalny profil policji pobił taki wpis: "Przykre, jak kłamiecie i zohydzacie Polaków, robicie to nieudolnie, historia jest niewiarygodna, Polacy nie plują w twarz, to zwyczaj muzułmański".

Gdy w piątek ofiara oplucia złożyła zawiadomienie na niemieckiej policji potwierdzając nasze informacje profil policji w tej sprawie nagle zamilkł. Milczą też funkcjonariusze ze służb prasowych, którym wytknęliśmy manipulację.