Emigranckie dzieci z Berlina poniżane i opluwane w polskich miastach - ujawnia Wirtualna Polska. "Policjanci nas wyśmiali”
Mężczyzna na głównej ulicy Lublina napluł w twarz nastoletniej muzułmance, a stojący nieopodal policjanci na zgłoszenie zareagowali śmiechem. Dzieci z rodzin muzułmańskich emigrantów przyjechały z Berlina, by poznać historię prześladowania i zagłady Żydów. Przez kilka dni – w Łodzi, Warszawie i Lublinie – nastolatkowie byli obrażani, poniżani i opluwani. Nauczycielka powiedziała, że chciała przerwać wyjazd, ale uczniowie uznali, że nie dadzą się pokonać rasizmowi w Polsce.
25.06.2017 | aktual.: 26.06.2017 17:22
Przyjazd licealistów do Polski kończy trwający od 2015 roku projekt, który ma pogłębić ich wiedzę na temat Holokaustu i pomóc zrozumieć problematykę migracji. Uczniowie berlińskiej szkoły średniej im. Teodora Heussa w większości są urodzeni w Niemczech, ale pochodzą z ubogich rodzin emigrantów z Palestyny, Libanu i Turcji.
W ciągu dwóch lat z wyjazdami edukacyjnymi dotarli do Francji, Hiszpanii i Izraela, gdzie poznawali historię Żydów, którym udało się uciec przed Holokaustem. Wizyta w Polsce miała być dla licealistów najtrudniejsza, bo tematem przewodnim miała być okupacja (odwiedzili muzeum więzienia Pawiak) i zagłada Żydów (zwiedzili m.in. obozy w Majdanku i Treblince). Okazała się wyjątkowo trudna również z innego powodu.
Mężczyzna pluje, policjanci się śmieją
Lublin, 21 czerwca. Przy Krakowskim Przedmieściu w centrum miasta widać wzmocnione siły policji. Do piłkarskiego meczu Słowacja-Szwecja na młodzieżowych mistrzostwach Europy pozostał jeden dzień. Między kościołem św. Piotra i Pawła a hotelem Europa do nastoletniej uczennicy berlińskiej szkoły z chustą na głowie podchodzi mężczyzna i pluje muzułmance w twarz. Szkolni koledzy podbiegają do stojącego w pobliżu patrolu policji. Funkcjonariusze lekceważą nastolatków. Są zajęci swoimi telefonami komórkowymi. Sytuację obserwuje kilku mieszkańców Lublina. Prowadzą roztrzęsionych uczniów i zapłakaną dziewczynę do innego patrolu policji, który stoi pod Grand Hotelem. Opowiadają, co się stało. Pokazują, że mężczyzna, który opluł dziewczynę się oddala. Policjanci reagują śmiechem. Tak wydarzenia zrelacjonowali nam świadkowie, do których dotarliśmy.
Nauczycielka chce przerwać wyjazd
Sabeth Schmidthals, nauczycielka, która zorganizowała wyjazd jest zdruzgotana. - Początkowo byłam bliska decyzji o powrocie do Berlina. Bałam się o uczniów, bo jestem za nich odpowiedzialna – zaznacza w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Z drugiej strony nie chciałam wyjeżdżać, bo to by była porażka. Wyszłoby na to, że jesteśmy ofiarami i musimy opuścić Polskę – dodaje.
Magdalena Zagórski, urodzona w Niemczech studentka polskiego pochodzenia, która robiła zdjęcia i pomagała uczniom jako tłumaczka przyznaje, że najgorsza była bierność policji.
- Poczuliśmy się bezradni i pozostawieni sami sobie. Zapisałam numery radiowozu policjantów, którzy zareagowali śmiechem. Podeszłam do samochodu sama, bez uczniów. Miałam ochotę zapytać, jak mogli śmiać się w twarz oplutej i płaczącej dziewczynie. Ostatecznie się nie odważyłam. Do końca dnia chodziliśmy już razem jako grupa i się nie rozdzielaliśmy – mówi nam studentka.
Policja: partol czuwał nad bezpieczeństwem kibiców
Podkom. Andrzej Fijołek ze służb prasowych komendy wojewódzkiej policji w Lublinie pytany przez nas o sprawę tłumaczy, że do jednego z partoli, który "czuwał nad bezpieczeństwem kibiców” podeszło kilka osób, w tym mężczyzna mówiący po angielsku.
Według policji funkcjonariusze z rozmowy prowadzonej po angielsku zrozumieli, że mężczyznę ktoś usiłował opluć, a sprawca miał się oddalić. - W związku z barierą językową i szumem informacyjnym wynikającym z przekazu kilku osób jednocześnie, policjanci zaproponowali wezwanie kolejnego patrolu. Sami nie mogli bowiem opuścić tego rejonu służby i przestać czuwać nad bezpieczeństwem kibiców oraz mieszkańców miasta – wyjaśnia w mailu do nas Fijołek. Do zachowania policjantów z drugiego patrolu Fijołek się nie odniósł.
Niemiecka nauczycielka z pomocą pracującej w Niemczech Polki kontaktuje się z pełnomocniczką komendanta ds. ochrony praw człowieka. Według Fijołka pełnomocniczka przekazała sprawę dalej, a policjanci otrzymali informację, gdzie grupa z Berlina nocuje, dzieki czemu uczniowie mogli się czuć bezpiecznie.
Tego dnia uczestnicy wycieczki długo rozmawiają o tym, co się stało w Lublinie i w poprzednich dniach w Łodzi i Warszawie. Z przypadkami agresji spotykają się wielokrotnie każdego dnia, odkąd przyjechali do Polski.
Łodź – bluzgi na ulicach i w hotelu
Efektem długiej rozmowy jest lista incydentów, z którymi spotkali się w Polsce młodzi muzułmanie. Spisała ją Magdalena Zagórski.
"Do tej pory nasi uczniowie mieli wyłącznie pozytywne doświadczenia na swoich wyjazdach. Tym razem jest jednak inaczej . Nasi uczniowie muszą się zmagać z rasistowskimi atakami polskich obywateli – napisali na wstępie, odnosząc się do poprzednich wyjazdów do Francji, Hiszpanii i Izraela.
Największą uwagę w dwudziestoosobowej grupie przykuwają dziewczyny, które noszą hidżab (popularną wśrod muzułmanek chustę zakrywającą głowę i szyję). W Łodzi nastolatki są kilkaktotnie wyzywane na łódzkich ulicach. Jednej z nich grożono, że dostanie w twarz jedzeniem.
Warszawa – kobieta nasyła męża
Jedna z uczennic jest obrzucona wyzwiskami w hotelu. W centrum handlowym kobieta ostentacyjnie odsuwa się od jednej z nastolatek w chuście i wzywa męża. Mężczyzna podchodzi do dziewczyny i ją obraża.
Ochroniarz wyprasza jedną z uczennic ze sklepu, gdy słyszy jak rozmawia przez telefon po persku. Wyjaśnia, że zakłócała spokój klientów.
Lublin – woda tylko dla Polaków, dla muzułmanów - wibrator
Według sprawozdania najwiecej incydentow wydarzyło się w Lublinie.
Licealiści po zwiedzeniu obozu w Majdanku telefonicznie uzgadniają, że będą mogli zwiedzić synagogę w Lublinie. Pilnujący wejścia ochroniarze, widząc muzułmańskie nakrycia głowy nie wpuszczają nastolatków do środka. Tłumaczą to względami bezpieczeństwa.
Mężczyzna na starówce odmawia uczniom sprzedaży wody tłumacząc, że nie są Polakami.
Idącym ulicą dziewczynom ktoś rzuca pod nogi wibrator.
Kobieta podchodzi do jednej z dziewczyn noszącej chustę, oblewa ją wodą i kilka razy krzyczy ”go away!”
”Znamy rasizm z Berlina, lecz jest on niczym w porównaniu do tego, co spotkało nad tutaj” – piszą w sprawozdaniu z wyjazdu opiekunowie uczniów.
"Nie dać zwyciężyć rasizmowi w Polsce”
W sprawozdaniu zamieszczają też spisane tego dnia głosy uczniów, którzy w przyznają, że doświadczają rasistowskich zachowań w Berlinie, ale "są one niczym" w porównaniu z tym, co ich spotkało w Polsce.
"Najgorszym doświadczeniem był brak wsparcia i wyśmianie ze strony policji” – oceniają uczniowie.
"Jak mamy opowiadać o tym kraju?”- pytają opiekunów."Jesteśmy tu, aby się zajmować rasizmem wobec Polaków, a doświadczamy rasizmu z ich strony” - zauważają.
Ostatecznie dochodzą jednak do wniosku, by nie przerywać wyjazdu i zgodnie z planem pojechać jeszcze do Krakowa, aby ” nie dać zwyciężyć rasizmowi w Polsce”.
Uratowana z Holokaustu przeprasza za Polaków
W ciągu dwóch dni spędzonych pod Wawelem nie zdarzył się żaden nieprzyjemny incydent.
Magdalena Zagórski: - Mieliśmy obawy. Poszliśmy na kolację do restauracji, gdzie byli inni obcokrajowcy. Przy wejściu zaczęłam tłumaczyć ochroniarzowi kim jesteśmy i skąd przyjechaliśmy. Zdziwiony, że się przed nim tłumaczę, zaprosił nas do środka.
Kraków. Żydowskie muzeum Galicja. Zaczyna się spotkanie z uratowaną z Holokaustu Reną Rach. – Chciałabym was przeprosić za incydenty, które was spotkały – mówi starsza kobieta. Opowiada swoją historię. Jako roczna dziewczynka została wyniesiona z krakowskiego getta przez matkę, która uciekła kanałami. Krótko potem została oddana obcej rodzinie, by mieć szanse na przeżycie wojny. Rozmowa trwa ponad dwie godziny.
W przerwie licealistów zaczepia turystka z USA. – Widzę, że jesteście muzułmanami. Skąd przyjechaliście? – pyta.
"Nikt nie pytał kim jesteśmy. Od razu dali odczuć nienawiść”
Po przerwie nastolatkowie ustawiają krzesła w kręgu. Mają podzielić się swoimi refleksjami związanymi z kończącą się wizytą w Polsce.
Isla jest Palestynką i nosi hidżab. - Nikt nie pytał kim jesteśmy. Ludzie od razu dawali nam odczuć, że nas nienawidzą – mówi ze smutkiem. - Przyjechaliśmy tu, by poznać historię Polski i opowiadać ją dalej naszym znajomym. Jak w kraju, który był tak doświadczony przez Hitlera, może dochodzić do takich zachowań? – pyta.
Wtóruje jej Celine: - Nie znają nas i osądzają wyłącznie na podstawie wyglądu. Tak samo się działo z Żydami. Ich duża część w przedwojennej Polsce żyła podobnie do Polaków. Różniło ich tylko pochodzenie. Przyszedł faszyzm i zaczęto ich osądzać po wyglądzie. To przypomina to, co działo się z nami.
- Z taką nietolerancją się dotąd nigdzie nie spotkaliśmy. To boli – dodaje Mustafa.