Te wpadki w telewizji rozbawiły Polaków do łez
"Ja p..., nie wiem!" - te kilka słów wypowiedzianych podczas debaty wyborczej na żywo sprawiło, że kandydat PO na radnego Jaworzna stał się gwiazdą mediów. Polaków zwaliła z nóg rozbrajająca szczerość i nagła "tabula rasa" 21-latka, który wyglądał, jakby chciał się zapaść pod ziemię. Wpadki zdarzają się jednak również znanym politykom i dziennikarzom.
17.12.2010 | aktual.: 21.12.2010 13:18
Przeczytaj także: Wpadki podczas wyborów - artykuł WP.
Kandydat na radnego Jaworzna, Dawid Ch. w debacie CTV Jaworzno starał się wypaść arcypoważnie. Niskim głosem, z namysłem cedził słowa. Na jego twarzy wyraźnie malowało się napięcie. Mówił dość oględnie o konieczności budowania dróg, chodników i boisk dla młodzieży, żeby... "miała co robić". Nagle Dawid Ch. stracił kontrolę nad nerwami i misterna konstrukcja wizerunku medialnego runęła jak domek z kart. - Ja p..., nie wiem! - wybuchnął 21-latek, opadł na krzesło, osunął się i zgarbił. Zapadła krępująca cisza. Jaworzno wstrzymało oddech.
Na pytanie kandydata, czy nagranie można powtórzyć, zaskakująco opanowana dziennikarka odpowiedziała, że debata jest na żywo. Wtedy wyraz rozgoryczenia na twarzy Dawida Ch. stał się wręcz dramatyczny, kandydat spuścił głowę i bezradnie łypnął przerażonym okiem w stronę kamery, czy rzeczywiście rejestruje jego upadek. Nagranie od razu stało się przebojem w internecie, zawędrowało też do telewizji. Wiadomo, nic nie cieszy bardziej niż czyjaś wpadka...
Dawid Ch. na nieoficjalnym profilu Jaworzna na portalu społecznościowym Facebook tłumaczył, że nie wiedział, iż program jest na żywo, ponieważ na debacie znalazł się w zastępstwie, a zaproszenie otrzymał w ostatniej chwili. (Tak na marginesie, niewiedza cieszy się dziś dużym wzięciem, np. w internecie po wpisaniu dwóch słów "nie wiem", wyskoczy wam prawie 30 mln linków, pod którymi kryje się jeszcze więcej niewiedzy - czy to nie daje do myślenia...).
"Nie jest łatwo wyłapać każdego odszczepieńca"
Szef klubu PO, Tomasz Tomczykiewicz na antenie radia RMF FM przeprosił za sytuację z jego regionu, czyli Śląska. Zrobił to, gdy Dawid Ch. - krótko po wpadce telewizyjnej - został zatrzymany przez policję w mieszkaniu dilera narkotykowego oraz za posiadanie narkotyków. - Zdarza się wpadka, mamy 40 tys. kandydatów w całym kraju. Mogę tylko przeprosić - powiedział Tomczykiewicz. - Nie jest łatwo wyłapać każdego odszczepieńca. Z PO już odszedł, teraz jeszcze musi odejść z listy wyborczej - dodał.
Wpadkę postanowiła wykorzystać opozycja. Europoseł PiS Marek Migalski napisał na blogu w salonie24: " Uważam, że pan Ch. powinien stać się symbolem Platformy i zostać awansowany na najwyższe stanowiska partyjne. Szczerze bowiem i lapidarnie streścił program i praktykę tej partii. Ch. na rzecznika sztabu wyborczego PO i rządu Donalda Tuska!".
Ale to nie koniec kariery słynnych czterech słów, które wywołały medialną i polityczną burzę. Gdy Donald Tusk został poproszony o komentarz do sprawy z Jaworzna, musiał ratować się fortelem. Sprytnie wykorzystał wpadkę telewizyjną redaktora naczelnego "Playboya", prowadzącego w TVN "Drugie śniadanie mistrzów". Marcinowi Mellerowi również wymsknęło się przekleństwo, na literę k, które wprowadziło go w konsternację, a gościa programu, Krzysztofa Maternę rozbawiło do łez. Meller w akcie samoobrony zasłonił usta, a po chwili przeprosił. - Niektórym na wizji puszczają nerwy - skomentował obie telewizyjne wpadki ze stoickim spokojem i uśmiechem Donald Tusk.
Ale "k... Meksyk"!
A jak konkretnie doszło do wpadki Mellera? Krzysztof Materna zaproponował, żeby Elżbieta Jakubiak i Joanna Kluzik-Rostkowska wstąpiły do PO i wtedy do rozmowy włączył się Meller. - Nie zaniepokoiło by cię - zwracał się do Materny - gdyby jeszcze liberałowie PiS-owscy przystąpili do Platformy, to mielibyśmy k..., o przepraszam, przejęzyczyłem się. Przepraszam... chciałem... Meksyk... Partia rządowo-instytucjonalna, czyli monopartia - mówił dalej prowadzący, z trudem opanowując rozbawienie.
- Chodziło o to - tłumaczył potem - że gdyby byłe posłanki PiS wstąpiły do PO, mielibyśmy w Polsce sytuację, jak za wieloletnich rządów partii rewolucyjno-instytucjonalnej w Meksyku. - Nie będę hipokrytą - przyznał dziennikarz w rozmowie z TVN - używam takich słów, natomiast w telewizji, będąc gospodarzem programu i gościem w domach wielu widzów, to nie wypada. Zrobiłem striptease w teatrze.
W kolejnym odcinku "Drugiego Śniadania Mistrzów" Andrzej Mleczko i Jerzy Bralczyk próbowali rozładować napięcie gromadzące się wokół wulgaryzmów używanych publicznie. I okazało się, że według znanego rysownika Meller "jako jedyny potrafi z wdziękiem rzucać k... przed kamerami". Inna sprawa, czy obrona dziennikarza wypadła przekonująco i rzeczywiście była spontaniczna...
Wpadek znanych dziennikarzy w telewizji było więcej. - Dziadek zejdź, k..., dziadek, sp... z tej anteny" - mówił Rafał Ziemkiewicz do swoich gości w programie Antysalon w TVP Info. Dziennikarz, myśląc, że nikt z telewidzów go nie słyszy, skomentował wypowiedź wiceprzewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej Stanisława Kosmali. - Możliwe, że ktoś tam chciał mi zrobić Durczoka, albo zadziałał jakiś niewiarygodny bałagan - tłumaczył się Ziemkiewicz, nawiązując do wpadki szefa "Faktów" TVN i jego słynnej rozmowy z "Rurkiem" o "up...nym" stole w studiu.
"Ale dziś wieje..."
No cóż, wpadki zdarzają się każdemu, ale bywają też megawpadki - niekoniecznie słowne - przed kamerą. W tym roku takową zaliczył poseł PSL Andrzej Pałys, który ledwo stał na nogach przed domem poselskim, bełkotał próbując odpowiedzieć na pytania dziennikarza TVN i w końcu wsiadł do cudzego samochodu. Na plus można mu zapisać, że nie przeklinał, ale trzeba pamiętać, że nie bardzo mógł cokolwiek wyartykułować, choć próbował. W jego zachowaniu widoczna była nonszalancja lub inaczej mówiąc "lekka nutka dekadencji".
- Z tego co wiem trzykrotnie już zmagał się z problemem alkoholowym i nawet przez ostanie kilka miesięcy w ogóle nie pił. Ale znowu przegrał - tłumaczył "chorego" kolegę Eugeniusz Kłopotek.
Poseł najpierw zaprzeczał jakoby był pijany, potem zdecydował, że jednak nie będzie "zaprzeczał faktom" i przeprosił za "niegodne zachowanie".
"Główny dupek..." i inni
Politycy - jak niemal wszyscy - używają czasem przekleństw bądź niezbyt dyplomatycznych zwrotów i czasem zapominają o włączonej kamerze czy mikrofonie. - To jest Adam Clymer, główny dupek z "New York Timesa" - powiedział niegdyś George W. Bush do Dicka Cheneya przed przemówieniem w Illinois. - Sp.... j, kretynie – tak prezydent Francji Nicolas Sarkozy zwrócił się do zaczepiającego go mężczyzny. (Żeby być sprawiedliwym trzeba wspomnieć, że wpadki z zachowaniami nieparlamentarnymi zdarzały się też byłym polskim prezydentom.)
– Spi... j – tak minister pracy Jolanta Fedak (PSL) zwróciła się w 2009 r. do partyjnego kolegi, ministra rolnictwa Marka Sawickiego. Zajście podczas posiedzenia rządu zarejestrowały kamery i natychmiast stało się hitem Internetu. Minister przeprosiła Sawickiego w TVN24.
Prawdziwym nestorem w tym gronie - jak przypominała "Rzeczpospolita" - jest Józef Zych (PSL). Na początku lat 90., prowadząc obrady sejmu, zwrócił się do podającego mu papiery parlamentarzysty: – Co ty mi tu, k... a, dajesz.
Co na to eksperci? - Postanowiłem, że nie będę się wypowiadał publicznie o przeklinaniu, ponieważ wszelkie mówienie o przeklinaniu zwiększa tylko liczbę przekleństw - obiecał w info.elblag.pl wnikliwy językoznawca Jerzy Bralczyk, który od lat analizuje m.in. ekwilibrystykę werbalną polityków. No tak, milczenie jednak bywa złotem, warto naśladować takie obietnice...
Adam Przegaliński, Wirtualna Polska .