PolskaTe słowa wywołały w Polsce burzę - on "dostał po głowie"

Te słowa wywołały w Polsce burzę - on "dostał po głowie"

Początek listopada 2011 roku był dla ks. Adama Bonieckiego niezbyt łaskawy. Otrzymał od swego przełożonego zakonnego zakaz wypowiadania się dla mediów innych niż „Tygodnik Powszechny”. Czym naraził się swoim przełożonym jeden z najbardziej zasłużonych duchownych w polskim Kościele?
Decyzja ta zbiegła się z kilkoma wypowiedziami ks. Bonieckiego na kontrowersyjne tematy: ws. krzyża na sali sejmowej, na temat obecności Janusza Palikota w polskiej politycy, oraz chyba najbardziej drażliwy temat, czyli obecności Adama Darskiego (Nergala) w telewizji publicznej.

Te słowa wywołały w Polsce burzę - on "dostał po głowie"
Źródło zdjęć: © PAP | Roman Jocher

Przedstawiamy kolejne hasło ze "Słownika 2011" serwisu "Wiadomości" Wirtualnej Polski. Do końca roku będziemy prezentowali Państwu hasła, wydarzenia i tematy, które wzbudziły w 2011 roku najwięcej emocji oraz słowa, które w 2011 roku najbardziej utkwiły w pamięci. Hasło na dziś to: "Kneblowanie" ks. Adama Bonieckiego.
- czytaj więcej

Niepokorny sługa Kościoła

Wiele osób zastanawia się dlaczego 77-letni duchowny, były redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”, stoi kością w gardle hierarchom polskiego Kościoła? Ks. Adam Boniecki, który z "Tygodnikiem Powszechnym" był związany od 1964 r., po śmierci Jerzego Turowicza w 1999 r. został jego redaktorem naczelnym. Katolickie pismo społeczno-kulturalne pod jego kierownictwem, podejmowało tematy trudne i kontrowersyjne dla Kościoła. Zajmowanie stanowiska na przykład na temat bulwersujących postaw duchowieństwa, braku tolerancji dla mniejszości seksualnych, antysemityzmu, czy wreszcie krytyki Radia Maryja, niejednokrotnie było powodem oburzenia ze strony niektórych hierarchów Kościoła.

Obraz
© (fot. PAP/Adam Ciereszko)

Początkiem lawiny zdarzeń było polecenie ks. Bonieckiemu odejścia na emeryturę. W marcu 2011 r. przestał być redaktorem naczelnym „Tygodnika Powszechnego”. Zastąpił go jego zastępca Piotr Mucharski. - Dla mnie będzie to rok ważny, bowiem z woli Kościoła (ściślej: mojego zakonu) mam opuścić w marcu fotel redaktora naczelnego "TP". Przejęcie kierownictwa Redakcji przez kolejne pokolenie jest rzeczą naturalną i potrzebną: moim następcą będzie dotychczasowy zastępca, Piotr Mucharski, związany z "Tygodnikiem" od ponad 20 lat – napisał Boniecki.

Kolejnym krokiem było wyrwanie ks. Bonieckiego ze środowiska krakowskiego, w którym spędził kilkanaście lat. W lipcu tego roku otrzymał polecenie od władz zakonu, aby przeprowadził się z Krakowa do Warszawy. Ks. Boniecki podporządkował się tej decyzji. Nie ukrywał jednak, że powrót po latach do wspólnoty zakonnej "może być trudny".

Ks. Adam Boniecki, obecnie redaktor senior "Tygodnika Powszechnego" to postać nietypowa w Kościele katolickim. Znany jest z wyjątkowo liberalnych poglądów. To człowiek o niezwykłym poczuciu humoru, szczególnie na swój temat, niebywałej skromności i niezwykłej tolerancji dla innych ludzi, szczególnie dla tych, którzy są zagubieni i potrzebują zrozumienia. Tolerancyjny humanista, głoszący liberalne poglądy budził wiele kontrowersji.

30 października ks. Adam Boniecki oświadczył w wywiadzie dla tygodnika „Wprost”, że Adam Darski (Nergal), nie jest satanistą, tylko artystą odwołującym się do satanistycznej symboliki, w którą nie wierzy. Zajął też stanowisko ws. powieszenie krzyża w sejmie w 1997 r. "ukradkiem" przez posła AWS było "niefortunne", a "piękno Ewangelii nie polega na walce o krzyż w sejmie". Dodał też, że dyskusja na drażniące tematy, którą wznawia Janusz Palikot, jest pożyteczna. Bo oczyszcza ze schematów.

Następnego dnia te same tematy powróciły również w rozmowie z Moniką Olejnik w programie „Kropka nad i”.

Obraz
© (fot. PAP/Tomasz Gzell)

Na pytanie: czy w polskim sejmie powinien wisieć krzyż, czy nie, ks. Boniecki odparł po długim namyśle: obie odpowiedzi są poprawne. Natomiast o Januszu Palikocie powiedział, że nie może jednoznacznie powiedzieć, że obecność Palikota w polskiej polityce jest jednoznacznie zła, gdyż on powiedział głośno to, co wielu ludzi myśli.

Ks. Boniecki odniósł się też do głośnej w tym roku sprawy obecności kontrowersyjnego piosenkarza Adama "Nergala" Darskiego w programie rozrywkowym TVP. - Nergal, który robi show z diabłem, bo jak sam powiedział, diabeł dobrze się sprzedaje, nie jest satanistą, jest bardziej diabłem jasełkowym - uznał Boniecki.

Zajął też stanowisko na temat jego wizji „Tygodnika Powszechnego” jako pisma katolickiego. Stwierdził, że jego zdaniem Kościół jest miejscem spotkania, nie może zamykać się na innych, jak w gettcie. A "Tygodnik" jest właśnie takim miejscem, gdzie mogą się spotkać ludzie wierzący, niewierzący, którzy wcale nie chcą wchodzić do świątyni, ale chcą podyskutować, dowiedzieć się czegoś o Kościele. Tu powinna następować wymiana poglądów wierzących, niewierzących i poszukujących - stwierdził.

Po tych wypowiedziach „decyzją Przełożonego Prowincji Polskiej Zgromadzenia Księży Marianów, ks. Adam Boniecki MIC został zobowiązany do ograniczenia swoich wystąpień medialnych do "Tygodnika Powszechnego". Żadne inne ograniczenia w jego dotychczasowej działalności nie zostały na niego nałożone” – napisał w oświadczeniu ks. Antoni Skwierczyński MIC sekretarz Prowincji.

"Konsulta Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich na spotkaniu w Niepokalanowie 5 listopada, w związku z powtarzającymi się kontrowersjami wokół wystąpień zakonników w mediach przypomina, że osoby konsekrowane w życiu i działalności publicznej kierują się zasadami Ewangelii, prawem Kościoła i prawem własnym Instytutu" (ogólna nazwa dla wszystkich form życia konsekrowanego - zakonów, zgromadzeń zakonnych, stowarzyszeń życia apostolskiego) - głosił komunikat.

Batalia o księdza: granica wolności słowa

W całym kraju rozpętała się ogólnopolska dyskusja na temat wolności słowa, a raczej jego granicy w Kościele. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej gwarantuje każdemu wolność wypowiedzi. Uważana jest za najważniejszą z wolności obywatelskich. Służy poszczególnym jednostkom, jak i państwu. Dla każdego człowieka jest sposobem na samorealizację, natomiast władzy pomaga w procesie sprawowania rządów.

Rozdział Kościoła od państwa nie oznacza, że może traktować swoich członków jak własność, mimo że jest organizacją o szczególnym statusie. Nie znaczy to, że może traktować swoich członków jak osoby niepodlegające prawu. I nie ma znaczenia, że ks. Boniecki sam podporządkował się tej samowoli. Gdyby jakakolwiek inna organizacja czy firma zakazała obywatelowi wypowiadać się w mediach, zostałoby to niechybnie uznane za przestępstwo ścigane przez organy stojące na straży konstytucji. Ks. Boniecki znalazł się pod pręgierzem zarzutów. Przez bpa Wiesława Meringa został nazwany został „wilkiem w owczarni. Biskup w liście otwartym do ks. Bonieckiego napisał: - "nie widzi Ksiądz związku między "Nergalem" jako satanistą i jako jurorem? Proszę zatem zafundować sobie badania okulistyczne i nie szerzyć zamętu w umysłach wiernych, opowiadając schizofreniczne
tezy".

„Sytuacja staje się bardzo poważna, kiedy ksiądz katolicki w telewizji mówi głupstwa. - Wtedy ten kapłan staje się wilkiem w owczarni, a nie pasterzem”. (...) Zwrócił jednocześnie uwagę, że każda wypowiedź osoby duchownej, która jest niezgodna z nauczaniem Kościoła, domaga się interwencji zwierzchników.

Obraz
© (fot. PAP/Jacek Bednarczyk)

Do chóru niezadowolonych dołączył też Tomasz Terlikowski, szef Fronda.pl. – Zakonnik nie jest od tego, żeby plótł, co mu ślina na język przynosi, lecz żeby reprezentował stanowisko Kościoła – mówił Terlikowski, komentując zakaz dla ks. Bonieckiego. - Ksiądz Boniecki jest zakonnikiem. Złożył śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, był również przełożonym swojego zakonu. I doskonale wie o tym, że jako zakonnik zobowiązany jest do posłuszeństwa - podkreśla Terlikowski. I dodaje: - Zakonnik to nie jest po prostu uczestnik dyskursu publicznego. To jest osoba, która podjęła w swoim życiu pewną decyzję i ponosi tego konsekwencje.

- Boniecki złożył śluby posłuszeństwa, a to oznacza, że część swojej woli oddał do dyspozycji zakonu. Zakon ma prawo z tej władzy korzystać - zaznacza naczelny Fronda.pl. A słusznie skorzystał tym razem? - Tak - podsumowuje publicysta.

W obronie księdza

4 listopada 2011 r. ruszyła strona internetowa Wspólnie w sprawie ks. Adama Bonieckiego, przez wzgląd na dobro Kościoła. W tym miejscu zbierane były podpisy pod petycją w sprawie ks. Adama Bonieckiego.

„Głos ten zabieramy ze względu na dobro naszego Kościoła, który współtworzymy i który kochamy" - podkreślono w petycji. W tekście podkreślono, że wprowadzony zakaz, który nie został publicznie uzasadniony, "zranił wielu katolików, chrześcijan i osoby dobrej woli, które z poglądami ks. Adama mogą się w większym lub mniejszym stopniu identyfikować, ale zawsze pragną poznawać jego opinię w różnych ważnych sprawach". Petycja została przekazana przełożonemu prowincji ks. Pawłowi Naumowiczowi "z prośbą o uwzględnienie głosu świeckich w Kościele".

Na portalu społecznościowym Facebook utworzono stronę: Solidarni z ks. Adamem Bonieckim. W tym miejscu codziennie ukazuje się mnóstwo wpisów, które są przyczynkiem do dyskusji w sprawie wolności słowa w Kościele.

Decyzję Marianów skrytykował też bp Tadeusz Pieronek, który był wielokrotnie upominany przez kościelnych hierarchów za swoje wystąpienia. - Byłem jednak w lepszej sytuacji, bo mnie mógł skarcić tylko papież, a on nie miał zamiaru. To, co zrobił zakon, którego Boniecki był generałem, budzi we mnie wielkie zdziwienie i koszmarne podejrzenia, że cofamy się w czasie o wieki. To nie jest metoda. Trzeba rozmawiać, a jeśli ktoś tego nie robi, to znaczy, że występuje z pozycji siły. Bp Pieronek jest jednak dobrej myśli: - Ks. Boniecki nie z takich opresji wychodził cało. Da sobie radę, a może wyjdzie z tego silniejszy.

- Nie chcę używać słowa "skandal", ale jest to bardzo daleko posunięte, niezrozumiałe i niesprawiedliwe wobec księdza Adama Bonieckiego - stwierdził ks. Kazimierz Sowa w wywiadzie dla "Magazynu Polska The Times". Nałożony na ks. Bonieckiego zakaz wypowiadania się w mediach ks. Sowa ocenił, że "nie można tego odebrać inaczej jak kneblowanie ust księdzu Adamowi".

"Tygodnik Powszechny" na znak solidarności z księdzem dołączył specjalną naklejkę o treści: "Ksiądz Boniecki ma głos (w moim domu)" z portretem księdza Bonieckiego oraz przygotował blok materiałów na temat tej sprawy. Piotr Mucharski, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" odpowiedział prowincjałowi, że zdaniem "Tygodnika" decyzja o ograniczeniu wystąpień ks. Adama Bonieckiego jest bezpodstawna. "Nadal uważamy, że zaszkodziła Kościołowi, a marianów naraziła na spekulacje, że ulegli naciskom" - czytamy w odpowiedzi na list. Jak pisze Mucharski "faktyczna odmowa dialogu i tłumaczenie przez brak tłumaczenia wizerunku Kościoła nie poprawiają". Z kolei redaktor naczelny miesięcznika "Więź" Zbigniew Nosowski stwierdził: „wstydzę się, że jest to możliwe w moim, naszym Kościele. Myślę, że ci, którzy podejmują takie decyzje, będą musieli ciężko za nie odpokutować. Płacić za nie bowiem będziemy wszyscy jako wspólnota katolicka w Polsce - podkreślił. Zamykanie ust cenionemu zakonnikowi-publicyście to gorzej niż gol
samobójczy. Zwłaszcza, że zarzuty do jego wypowiedzi - jak się można domyślać, bo przecież nikt oficjalnie o sprawie nie poinformuje - nie dotyczyły spraw doktrynalnych - powiedział Nosowski.

Dyrektor programowy Religia TV Szymon Hołownia, komentując na swoim blogu zakaz wypowiadania się ks. Bonieckiego, napisał m.in.: "Przełożonym księdza Adama argumentów widać zabrakło, zastosowali więc wobec 77-letniego kapłana z olbrzymimi zasługami dla Kościoła metodę nie tyle godną ojców, co raczej dysfunkcyjnej opiekunki do dzieci, która gdy podopieczny głosi tezy, z którymi trudno jej polemizować, każe mu się po prostu zamknąć, względnie zamyka w komórce".

Przewodnicząca Rady Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Halina Bortnowska, publicystka "Tygodnika Powszechnego" oceniła, że tego rodzaju ograniczenia nakładane przez zakon są dla zakonnika trudnym doświadczeniem. - Nie wiem, co ksiądz Boniecki zrobi, bardzo gorąco mu współczuję - mam nadzieję, że znajdzie rozwiązanie zgodne ze swoim sumieniem, dobre dla wszystkich - dodała.

Natomiast o. Leon Knabit napisał na swoim blogu: „Nie wiemy, czy Władze przeprowadziły z Ks. Bonieckim rozmowy wstępne, gdzie rozważano możliwość ograniczenia jego działalności medialnej, czy też „rąbnęły” go nagle.. Bez tych wiadomości trudno jest zabierać głos obiektywnie. Kolejny krok należy teraz w każdym wypadku do ks. Bonieckiego.

Niektórzy sądzili, że po ogromnej burzy wokół księdza, zakaz zostanie cofnięty. Niestety, 19 listopada decyzja została podtrzymana. Ks. Paweł Naumowicz, prowincjał marianów, poinformował o podtrzymaniu zakazu wypowiedzi ks. Bonieckiego w mediach - z wyłączeniem "Tygodnika Powszechnego".

O swojej decyzji poinformował w liście do sygnatariuszy apelu w obronie byłego naczelnego pisma napisał:

"Kierując się dobrem Kościoła, Zgromadzenia i wszystkich współbraci, przełożeni decydują o charakterze pracy każdego z zakonników, kierunkach apostolatu, kontaktach z osobami spoza Zgromadzenia itd." - przypomina w liście prowincjał. Pisze, że "zgodnie z tymi zasadami, jasno określonymi w Kodeksie Prawa Kanonicznego i naszych mariańskich Konstytucjach, jako ordynariusz ks. Adama Bonieckiego MIC, podjąłem decyzję o ograniczeniu jego medialnej działalności do 'Tygodnika Powszechnego' i tę decyzję podtrzymuję".

Boniecki: mogę żyć bez mediów

Jak na ten cały zgiełk zareagował sam zainteresowany? Ks. Adam Boniecki powiedział w trakcie spotkania z czytelnikami: - Ja mogę żyć bez mediów, mogę pisać w "Tygodniku Powszechnym". - To, że nie mogę mówić w telewizji, to nie jest odebranie mi wolności słowa. Gdyby moi przełożeni powiedzieli, że mogę mówić w telewizji, ale pod warunkiem, że będę nawoływał do walki o krzyż w sejmie, że potępię i powiem, że Nergal jest satanistą, to bym stracił wolność słowa. Tego bym nie mógł przyjąć. Ja wybrałem życie zakonne ze wszystkimi konsekwencjami, plusami i minusami, w ten sposób użyłem swojej wolności.

Zakazu wystąpień medialnych nie postrzegam w kategoriach tragedii, poniżenia czy zakneblowania - powiedział 17 grudnia ks. Adam Boniecki podczas rozmowy z Moniką Olejnik w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.

Dobry katolik, to...?

Cóż to za Kościół, który knebluje księdza Bonieckiego, a toleruje ojca Rydzyka? Padały pytania z różnych stron. Zakaz wypowiedzi Bonieckiemu w mediach odbierane jest często jako pozbawienie Kościoła jednego z nielicznych głosów rozsądku. „Otwarte na rzeczywistość środowiska w polskim Kościele katolickim zostały całkowicie zmarginalizowane, wręcz zakrzyczane, a teraz – w osobie ks. Bonieckiego – zakneblowane” - pisali publicyści.

Obraz
© (fot. PAP/Tomasz Gzell)

"Katolik, który uważa, że krzyż może wisieć w sejmie, ale nie musi, nie jest dobrym katolikiem i w zasadzie należałoby zatkać mu gębę" - napisał Aleksander Kaczorowski w tygodniku "Newsweek". "Że katolik, który nie uważa Nergala za satanistę, tylko za niegroźnego błazna, nie jest dobrym katolikiem i w zasadzie należałoby zatkać mu gębę. Że katolik, który – tak jak ksiądz Boniecki – nie uważa Ruchu Palikota za dopust boży, a co więcej, sądzi, że „publiczna konfrontacja wartości, debata w parlamencie to te przestrzenie, w których prawda ma pociągać siłą samej prawdy” – nie jest dobrym katolikiem i w zasadzie należałoby zatkać mu gębę. Że katolik, który nie stawia znaku równości między aborcją i Holokaustem, choć jedno i drugie uważa za zło, nie jest dobrym katolikiem i w zasadzie należałoby zatkać mu gębę. – pisał w „Newsweeku” Aleksander Kaczorowski.

Natomiast sam były redaktor naczelny ''Tygodnika Powszechnego'' żartuje: - Jestem traktowany jak męczennik, ofiara inkwizycji, ale przyjmuję to pogodnie. Mogę spotykać się z ludźmi, pisać w ''Tygodniku''. Jest taka teologiczna zasada, że jak Pan Bóg komuś daje jedną nogę krótszą, to drugą za to daje dłuższą. Dodał też, że stara się tę sytuację traktować pogodnie. Tłumaczył też, że jego przełożeni "są trochę zakładnikami własnej decyzji (...)". - Ale Boże Narodzenie to jest takie święto pojednania, w Nowy Rok wszystko zaczyna się od początku, 24 grudnia mam imieniny. Te perspektywy są bardzo szerokie i otwarte i nie należy tracić nadziei - powiedział ks. Boniecki. Jednak rzeczywistość nie potwierdziła tych nadziei.

Małgorzata Jaworska, Wirtualna Polska

Źródła: wp.pl, PAP, IAR, RMF FM, TVN 24, marianie.pl, wprost.pl, "Tygodnik Powszechny",

Źródło artykułu:WP Wiadomości
mediazakazks. adam boniecki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (485)