Te słowa prezesa PiS to zapowiedź Polski "szalonej"?
Niektóre wypowiedzi prezesa, jak ostatnia o potrzebie likwidacji postpeerelowskich rzekomo sądów, w 20 lat po upadku Polski Ludowej wskazują, że recydywa może być gorsza od pierwszego podejścia. Po stronie tej partii mamy też widoczny brak profesjonalnej kadry gospodarczej, o czym świadczą choćby wypowiedzi sztandaru PiS-owskiej ekonomii posłanki Beaty Szydło. 9 października będziemy wybierali między Polską normalną, rozumianą na zewnątrz, stosownie do swej rangi skuteczną, i Polską pokręconą, z szaleństwami wewnątrz i na zewnątrz - pisze Waldemar Kuczyński w felietonie Wirtualnej Polski.
Skutki wyborów nie omijają nikogo. Ktoś, kto mówi, że "wybory to nie moja sprawa", a często słychać takie opinie, udowadnia, że nie rozumie świata, w którym żyje. Wybory są sprawą każdego, pod tym względem nie ma różnicy między wszystkimi, uprawnionymi do głosowania. Różnica polega na tym, jak do tej naszej sprawy podchodzimy; czy - idąc do wyborów - decydujemy zająć się nią sami, czy - zostając w domu - decydujemy, by zajęli się nią inni. Jest tak dlatego, że kraj musi być rządzony i skoro kończy się kadencja władz, będą wybrane nowe. Bez względu na to, ilu obywateli pójdzie głosować, a ilu zostanie w domu, kraj będzie rządzony przez nowe władze. I będzie rządzony inaczej, niż przez władze wcześniejsze, czasami bardzo inaczej, czasami nieco inaczej, ale nie tak samo. Nowe rządzenie, któremu w bardzo wielu sprawach podlegamy wszyscy, jako mieszkańcy Polski, będzie dotykało licznych naszych problemów, z którymi stykamy się codziennie. W dniu wyborów wszyscy mamy daną raz na kilka lat możliwość wpłynięcia na
to, by rządzenie splatało się z naszym życiem możliwie blisko po naszej myśli.
Podkreślam słowo możliwie blisko, bo często, jako uzasadnienie wyborczej niechęci słychać, że po co głosować, skoro i tak nie mam na nic wpływu. W tym argumencie zawarte jest takie oto rozumowanie; poszedłbym głosować, tylko mając moc wybrania tych, których chcę, i wymuszenia na nich robienia tego, co chcę. Czyli gdybym miał moc dyktatora, a ona zakłada, że inni są bez mocy. Nie na tym polega demokratyczny wybór i nie w czymś takim tkwi potęga kartki wyborczej. W wyborach wyrażamy swoją wolę, która wraz z wolą reszty; głosujących i nie głosujących tworzy siłę dającą rezultat wyborczy. W dniu wyborów naszą jedną kilkudziesięciomilionową cząsteczką tej siły popychamy kraj w kierunku którym naszym zdaniem iść powinien. Jeśli zostajemy w domu, wzmacniamy siłę pchania w kierunku, którym nie chcielibyśmy by kraj szedł. Rozczarowanemu zwolennikowi PO wybiorą PiS-owca. Na odwrót też. Na złość robimy tylko sobie.
Stawka w wyborach 9 października jest wysoka. Na scenie politycznej mamy realnie dwa projekty, drastycznie od siebie różne. Z jednej strony projekt Platformy; proeuropejski, nastawiony na współpracę, a nie kłótnie z sąsiadami, nie zagrażający wolnościom obywatelskim, nieźle sprawdzony gospodarczo i to w skrajnie trudnym czasie. Polska gospodarka ma problemy, ale na nogach stoi pewnie, właśnie dzięki odchodzącej koalicji. Z drugiej strony mamy ciągle aktualny projekt IV RP, Prawa i Sprawiedliwości, której początek obywatele zobaczyli w dwuleciu 2005-2007. Niektóre wypowiedzi prezesa, jak ostatnia o potrzebie likwidacji postpeerelowskich rzekomo sądów, w 20 lat po upadku Polski Ludowej wskazują, że recydywa może być gorsza od pierwszego podejścia. Po tej stronie mamy też widoczny brak profesjonalnej kadry gospodarczej, o czym świadczą choćby wypowiedzi sztandaru PiS-owskiej ekonomii posłanki Beaty Szydło, w sprawach rzekomej recesji w kraju i spadku PKB. PiS ma elektorat zdeterminowany do nieprzytomności, PO
bardziej racjonalny więc i z wahaniami. Bez względu na to jak zachowają się wahający rozstrzygnięcie padnie między tymi partiami.
Dziewiątego będziemy wybierali między Polską normalną, rozumianą na zewnątrz, stosownie do swej rangi skuteczną, i Polską pokręconą, z szaleństwami wewnątrz i na zewnątrz wpisanymi na cztery lata do codziennego życia nas wszystkich. Na świetlane szczyty Ojczyzny tego dnia nie dźwigniemy, ale w dołek wepchnąć ją czynem zbiorowym możemy.
Tytuł i lead pochodzą od redakcji