Talibowie nie wierzyli w spełnienie swych żądań
Pakistański dziennik "Dawn" twierdzi, że talibowie nie wierzyli w spełnienie swych żądań. Spierali się, czy Polaka należy zabić, czy wypuścić. Egzekucję przełożono z tego powodu o kilka godzin. Inny rozmówca dziennika, anonimowy pakistański polityk, twierdzi, że można było wypuścić kilku niegroźnych islamistów i uratować życie porwanego Polaka. Wciąż jeszcze nikt oficjalnie nie potwierdził jednak doniesień o śmierci polskiego inżyniera.
Polityk, rozmówca dziennika "Dawn" twierdzi, że rząd zaniechał rozmów ostatniej szansy. Wg "Dawn" czterej talibowie, których zwolnienia domagali się porywacze, przetrzymywani są w więzieniu w Peszawarze i nie należą do najgroźniejszych przestępców.
Część porywaczy miała - według świadka - bronić życia Polaka. Mieli twierdzić, że śmierć inżyniera nie przyniesie żadnych korzyści i będzie pustą manifestacją. O to wywiązać się miał między nimi spór.
Ostatecznie jednak zdecydowali się na egzekucję. Przedstawiający się jako Mohammed rzecznik talibów oświadczył potem, że uprowadzony w Pakistanie polski inżynier nie żyje, a jego ciało zostanie zwrócone dopiero po spełnieniu kolejnych żądań porywaczy.
- Zabiliśmy go po tym, gdy władze Pakistanu odmówiły uwolnienia naszych towarzyszy. Przekażemy jego ciało dopiero po spełnieniu naszych żądań - powiedział domniemany rzecznik talibów Reuterowi.
Działający w tym regionie funkcjonariusz wywiadu, który zastrzegł sobie anonimowość, oświadczył Reuterowi, iż za wydanie zwłok talibowie domagają się 200 tys. rupii - równowartość 2,5 tys. dolarów.
Informacji o zabiciu Polaka nie potwierdziły dotąd oficjalnie ani władze Pakistanu, ani polski MSZ.
Początkowo porywaczom chodziło o wycofanie sił bezpieczeństwa z terytoriów plemiennych i uwolnienie ich towarzyszy z więzień. Termin ultimatum postawiony 30 stycznia minął w środę.
Pracownik Geofizyki Kraków został uprowadzony 28 września ok. 200 km na południowy zachód od Islamabadu.