Tak polscy uczniowie przyjmują ukraińskich rówieśników. Dyrektorka zachwycona
- Pierwsze dzieci, które do nas przybywały, nie znały wojny, nie przeżyły traumy związanej z widokiem osób rannych (...). Teraz przybywają dzieci, które przeżyły traumę, widziały wojnę, widziały rannych. W mojej szkole jest 60 dzieci. Każde dziecko to oddzielna tragiczna historia - mówiła Danuta Kozakiewicz, dyrektor SP nr 103 w Warszawie, w programie "Newsroom" WP. - Witam matki z dziećmi, one są zwykle przerażone. Dzieci są bardzo smutne, patrzą wielkimi oczami na panią, czy w ogóle nas zrozumie. To nieprawda, że te dzieci mówią po polsku. Część mówi troszeczkę w języku angielskim, spora część mówi po rosyjsku - podkreśliła. Jak mówiła Kozakiewicz, maluchy wita w szkole maskotka, która ma na imię Pola. - Uśmiechamy się, otwieramy ramiona i jeśli dziecko chce, to się bardzo bardzo mocno przytula (...). Czasami staramy się powstrzymać łzy - przyznała. Dyrektor podkreśliła, że jest olbrzymia pomoc, zarówno dzieci, jak i rodziców. - Wyposażenie to akcja: wszyscy dzielimy się dobrem. Pada sygnał w dzienniku elektronicznym, który zaczyna pełnić inną rolę niż pełnił dotychczas, i szybciutko rzeczy się znajdują - mówiła. - Nasze dzieci przyjmują fantastycznie swoich rówieśników. Widzimy skutek tego, co działo się przez lata w większości szkół - nauczania o tolerancji, lekcji antydyskryminacyjnych, spotkań z NGO-sami. To dziś przynosi rezultat. Porozumiewają się językiem angielskim i "językiem młodości". Cofnęłam zakaz używania smartfonów - przekazała Kozakiewicz. Przyznała, że problemem było znalezienie kadry. - Ale udało się. Przekonałam moich nauczycieli, (…) że chodzi o dzieci, którym trzeba pomóc. Będziemy pracować ponad dotychczasowe normy, żeby sobie z tym poradzić - podsumowała.