Tak PiS blokuje swoich posłów
Biuro prasowe klubu PiS zabroniło Dominikowi Tarczyńskiemu występów w mediach. Przynajmniej na rodzimym podwórku, bo w programach publicystycznych w zagranicznych telewizjach poseł radzi sobie świetnie. Ale z jakiegoś powodu PiS uznaje, że "eksponowanie" Tarczyńskiego w TVP czy TVN partii szkodzi.
28.12.2018 | aktual.: 30.12.2018 11:24
Sejm, kilkanaście dni temu. Jedna z dziannikarek prosi przechodzącego pustym korytarzem sejmowym posła Tarczyńskiego o wypowiedź. Polityk uśmiecha się, chętnie udzieli "setki" przed kamerą. Najpierw jednak pójdzie do biura prasowego PiS, gdzie... spotka się z odmową.
Gdy pracownik biura dowie się, że planowany jest materiał o zapowiedzianym odejściu z polityki Krystyny Pawłowicz (więcej pisaliśmy o tym tutaj) i "wyciszaniu" kontrowersyjnych posłów przed wyborami, zdenerowany rzuca do dziennikarzy: – Skoro tak, to za chwilę możemy wam wysyłać do telewizji radnych z poziomu gminy Koluszki.
Po cholerę pan takie rzeczy robi?
Początek grudnia. Jarosław Kaczyński na wyjazdowym posiedzeniu klubu parlamentarnego PiS w Jachrance apeluje do swoich posłów o rozważne korzystanie z mediów społecznościowych. Posłowie mają być oceniani niczym uczniowie w szkole. Działania na szkodę partii mają skutkować utratą miejsca wyborczego. Wszelkie "kontrowersyjne" wypowiedzi mają zostać "stępione".
Kilka dni po tym Krystyna Pawłowicz ogłasza wycofanie się z polityki – z końcem kadencji – i mniejszą aktywność w mediach społecznościowych.
Media spekulują, kto będzie następny. Pada nazwisko Tarczyńskiego. To ten poseł właśnie stawiał dotąd – zwłaszcza w sieci – na bardzo ostry przekaz. Łajał przeciwników politycznych i atakował nielubianych dziennikarzy.
Gdy kilka tygodni temu Tarczyński z mównicy sejmowej kilkukrotnie zwyzywał posła klubu Nowoczesnej Jacka Protasiewicza od "idiotów" (Protasiewicz nazwał uczestników Marszu Niepodległości rasistami i faszystami), dostał burę od samego prezesa PiS.
– Po cholerę pan takie rzeczy robi? Po cholerę używa pan takich słów? Niech pan wraca na miejsce – zwrócił się do Tarczyńskiego Kaczyński. Poseł posłusznie wykonał polecenie prezesa.
Wcześniej marszałek Sejmu Marek Kuchciński dwukrotnie przywoływał Tarczyńskiego do porządku i wyłączył mu mikrofon.
Strzelba w mediach
Od tamtej pory Dominik Tarczyński – stały bywalec mediów – przestał pojawiać się w programach politycznych. Nie sposób było go spotkać także na sejmowych korytarzach, gdzie miał zwyczaj często udzielać wypowiedzi sejmowym korespondentom, z którymi ma dobry kontakt (mało jest takich, którzy nie uświadczyli radosnego pozdrowienia: "czołem!").
– To odgórna decyzja – słyszymy od polityków PiS. – Dominik się wyciszył, ale na dobre mu to wyjdzie – komentują. Dodają, że konsultować z biurem prasowym zaproszeń do mediów nie muszą tylko "starzy wyjadacze" i kluczowi politycy z rządu.
Tarczyński bryluje jednak na sali plenarnej – w piątek w ławach sejmowych zagadywał ministrów byłych i obecnych, od Krzysztofa Jurgiela po Jarosława Zielińskiego – i nie "wygasił" aktywności medialnej w redakcjach zagranicznych. Tam wciąż często bywa i wypada bardzo dobrze, co zresztą jest doceniane w PiS.
– Jest dosadny, ale jednocześnie powściągliwy w ocenach. Łapie balans, tłumaczy, jest merytoryczny, świetnie mówi po angielsku. Brakowało nam kogoś takiego na tym odcinku – słyszymy w partii.
Niektórzy spekulują nawet, że poseł Tarczyński... powinien otrzymać miejsce na listach PiS w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego ("mógłby być tam naszą strzelbą"). Problem jest jeden: skrajnie antyunijna retoryka, z której słynie polityk PiS.
Ale kto wie – może i to ostatecznie okaże się atutem?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl