W ostatnich tygodniach śnięte ryby z Odry usuwali między innymi wędkarze. Działała też straż rybacka© Licencjodawca | Dariusz Gorajski

Tak państwo nie zadziałało. Kto zaspał przy katastrofie w Odrze? [ANALIZA]

Patryk Słowik
20 sierpnia 2022

Gdy zanieczyszczenia spływają Odrą do Bałtyku, polskie urzędy i ich pracownicy niczym piłeczką pingpongową przerzucają się odpowiedzialnością, a media publikują otrzymane od nich kwity. Tymczasem wystarczy zajrzeć do przepisów prawa, by ustalić, kto nie zareagował właściwie, choć powinien.

Po kolei:

3 sierpnia Główny Inspektor Ochrony Środowiska rozesłał do wojewódzkich inspektorów ochrony środowiska pismo, w którym zażądał od nich objęcia sprawy zatrucia Odry szczególnym nadzorem – poinformował kilka dni temu portal Gazeta.pl.

18 sierpnia RMF FM opublikowało z kolei pismo Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu - również z 3 sierpnia - w którym o niepokojącej sytuacji informuje on wspomnianego głównego inspektora.

W mediach publikowane są kolejne teksty: czy Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska związany z Solidarną Polską, zostanie zdymisjonowany? Czy stanowiska zostanie pozbawiony wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski? A może konsekwencje zaniedbań poniesie jeszcze ktoś inny?

Winą za niewystarczające działania premier Mateusz Morawiecki obarczył już prezesa Wód Polskich Przemysława Dacę oraz Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka. Obaj zostali zdymisjonowani.

Przy mikrofonach Michał Mistrzak, były już Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Tuż za nim Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska
Przy mikrofonach Michał Mistrzak, były już Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Tuż za nim Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska© Licencjodawca | Karolina Misztal/REPORTER

W obronie Mistrzaka stają od kilku dni Jacek Ozdoba oraz Zbigniew Ziobro. Twierdzą, że Mateusz Morawiecki co najmniej pospieszył się z dymisją, i sugerują, że decyzja ta była błędna.

- Ja się dowiedziałem 9 bądź 10 sierpnia wieczorem. Dowiedziałem się na pewno za późno. Odpowiednie służby powinny poinformować mnie wcześniej i dlatego mówiłem o opieszałości - stwierdził 13 sierpnia premier Mateusz Morawiecki. Przyznał więc, że o trudnej sytuacji, z której niektóre służby zdawały sobie sprawę, dowiedział się z niemal dwutygodniowym opóźnieniem.

Wojewoda na czele

Niezależnie od przyczyn sytuacji w Odrze i politycznych narracji, warto sprawę traktować podobnie jak np. duży wyciek ropy, awarię w elektrowni, wypadek cystern z paliwem itd. Krótko mówiąc: jak niepożądane zdarzenie, którego negatywne skutki trzeba możliwie najszybciej i możliwie najmniej boleśnie dla ludzi oraz środowiska usunąć.

Jeśli więc ktoś chciałby przeanalizować przepisy, a nie jedynie polityczne narracje, najlepiej sięgnąć do ustawy o zarządzaniu kryzysowym.

To w niej bowiem są określone zasady działalności organów administracji publicznej mające zapobiegać sytuacjom kryzysowym, a także reguły, według których należy reagować, gdy do niepożądanego zdarzenia już dojdzie.

Żeby ocenić, kto odpowiadał w sprawie katastrofy w Odrze, trzeba jeszcze odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: czy powinniśmy uznać, że sytuacja od razu miała charakter ogólnopolski, czy też w pierwszej fazie dotyczyła poszczególnych województw?

Gdybyśmy uznali, że już pod koniec lipca nadodrzańskie zdarzenia stanowiły kryzys ogólnokrajowy, zgodnie z ustawą odpowiedzialna za jego usunięcie była Rada Ministrów. Pomocy zaś w tym udzielać powinno przede wszystkim Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, na którego czele stoi pułkownik Konrad Korpowski.

Politycy opozycji postanowili przeprowadzić kontrole poselskie w państwowych instytucjach w związku z nieprawidłowościami przy przeciwdziałaniu katastrofie w Odrze. Na zdjęciu Katarzyna Lubnauer i Bartłomiej Sienkiewicz, którzy zmierzają do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa
Politycy opozycji postanowili przeprowadzić kontrole poselskie w państwowych instytucjach w związku z nieprawidłowościami przy przeciwdziałaniu katastrofie w Odrze. Na zdjęciu Katarzyna Lubnauer i Bartłomiej Sienkiewicz, którzy zmierzają do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa© Licencjodawca | Wojciech Olkusnik

Ale warto być uczciwym i nie obarczać premiera Mateusza Morawieckiego oraz pułkownika Korpowskiego odpowiedzialnością za każde jedno niewłaściwe zdarzenie w Polsce.

Niekontrowersyjna wydaje się teza, że w lipcu i na początku sierpnia sytuację w Odrze należało traktować jako zdarzenie o charakterze regionalnym.

A zatem właściwy będzie tu art. 14 ustawy o zarządzaniu kryzysowym. Zgodnie z nim organem właściwym w sprawach zarządzania kryzysowego na terenie województwa jest wojewoda.

To on kieruje monitorowaniem, planowaniem, reagowaniem i usuwaniem zagrożeń na terenie województwa.

Wojewoda - gdy uzna, że jego służby są niewystarczające - może prosić o pomoc policję, straż pożarną, a nawet wojsko.

Zgodnie z ustawą organem pomocniczym wojewody jest wojewódzki zespół zarządzania kryzysowego. Przewodniczącym tego zespołu jest sam wojewoda.

Oczywiście w zakresie poszczególnych kompetencji wojewodę wyręczać mogą organy przy nim powołane. I tak w zakresie ochrony środowiska kluczową rolę odgrywać powinien wojewódzki inspektor ochrony środowiska.

Współpraca z rządem

Ustawa o zarządzaniu kryzysowym precyzyjnie określa sposób przekazywania informacji, gdy tylko urzędnicy dostrzegą nieprawidłowości mogące skutkować negatywnymi konsekwencjami dla środowiska lub ludzi.

Z art. 21a ust. 1 ustawy wynika, że wojewoda powinien "niezwłocznie poinformować" dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa o zagrożeniu.

Musi też dostarczać do rządowej jednostki wszelkie nowe informacje wskazujące na rozwój niebezpiecznej sytuacji.

Jednocześnie - co wynika już z ustawy o wojewodzie i administracji rządowej w województwie - wojewoda jako przedstawiciel rządu w terenie odpowiada za współdziałanie wszelkich organów administracji rządowej i samorządowej działających w województwie. Kieruje ponadto ich działalnością w zakresie zapobiegania zagrożeniu życia, zdrowia lub mienia oraz zagrożeniom środowiska, bezpieczeństwa państwa i utrzymania porządku publicznego, ochrony praw obywatelskich, a także zapobiegania klęskom żywiołowym i innym nadzwyczajnym zagrożeniom oraz zwalczania i usuwania ich skutków.

Przepisy prawa są jasne: jeśli tylko zdarzenie kryzysowe da się ulokować regionalnie - czy to w jednym, czy w kilku województwach - "szefem" jest wojewoda (ewentualnie wojewodowie w zakresie swoich województw). I szefuje aż do chwili, gdy minister spraw wewnętrznych i administracji bądź premier zwolni go z tego obowiązku, uznając, że najwyższy czas przenieść zarządzanie na wyższy szczebel.

Przyznanie do winy

Najwyższy czas przełożyć teorię na praktykę.

Z dokumentów opublikowanych przez RMF FM wynika, że już na przełomie lipca i sierpnia wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski wiedział o krytycznej sytuacji w Odrze. Przynajmniej w teorii, bo Interia informowała kilka dni temu, że katastrofa w Odrze zbiegła się w czasie z urlopem polityka.

Dokument datowany na 3 sierpnia, wytworzony w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska we Wrocławiu, zawiera bowiem niepokojące stwierdzenia, że rozpoznano zanieczyszczenia w rzece Odrze, a z ponad 80-proc. prawdopodobieństwem występuje w wodzie toksycznie działający mezytylen.

Wojewoda Dolnośląski Jarosław Obremski nie ma sobie nic do zarzucenia. Pytanie dlaczego nie poinformował premiera o niebezpiecznej sytuacji w Odrze, o której wiedział od co najmniej 3 sierpnia
Wojewoda Dolnośląski Jarosław Obremski nie ma sobie nic do zarzucenia. Pytanie dlaczego nie poinformował premiera o niebezpiecznej sytuacji w Odrze, o której wiedział od co najmniej 3 sierpnia© Licencjodawca | Krzysztof Zatycki

Dolnośląska inspekcja sugeruje, że "zasadne jest przeprowadzenie badań wody powierzchniowej na odcinku Odry od województwa dolnośląskiego do województwa zachodniopomorskiego".

Zarazem w piśmie wprost wskazano, że o sytuacji wie już wojewoda dolnośląski ("na bieżąco ma miejsce wymiana informacji z różnymi służbami, w tym Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego") oraz poinformowano o niej inspektorów ochrony środowiska ze Śląska, Opola, Lubuskiego i Zachodniopomorskiego.

Paradoksalnie więc pismo, które przekazano mediom i które - jak należy zakładać - miało przerzucić odpowiedzialność z dolnośląskiej inspekcji na Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, będącego adresatem wiadomości, jest przyznaniem się do zaniedbań po stronie służb wojewody.

Mamy bowiem taką sytuację: zgodnie z przepisami za zarządzanie kryzysowe w województwie odpowiada wojewoda. A regionalny, czyli wojewódzki inspektor ochrony środowiska działa nie przy głównym inspektorze ochrony środowiska, ale właśnie przy wojewodzie. To nie Główny Inspektor Ochrony Środowiska, ale właśnie wojewoda powołuje i odwołuje wojewódzkich inspektorów. Na marginesie, od kilku lat trwa debata, czy jest to właściwe rozwiązanie. Jednocześnie to wojewoda jest przedstawicielem rządu w terenie i to jego zadaniem jest bieżące przekazywanie informacji ministrom oraz premierowi.

Oczywiście premier Mateusz Morawiecki może – i zapewne nie bez racji – uważać, że zawiedli go urzędnicy szczebla centralnego: szef Wód Polskich Przemysław Daca oraz Główny Inspektor Ochrony Środowiska Michał Mistrzak.

Wody Polskie, twór Prawa i Sprawiedliwości, powołano do tego, aby czuwały nad bezpieczeństwem wodnym. Tymczasem stały się znane głównie z zakupów drogich samochodów oraz kuriozalnie wyglądających mundurów dla szefów formacji.

Główny Inspektor Ochrony Środowiska, który wiedział o kryzysowej sytuacji w Odrze od co najmniej 3 sierpnia, zapewne mógł w nieoficjalnym trybie poinformować premiera o zdarzeniu. Z jakiego powodu tego nie zrobił – nie wiadomo. Być może nie doszacował skali zagrożenia, a być może jest służbistą, który nie wychodzi poza oficjalną i wynikającą z przepisów prawa ścieżkę działania.

Gdy jednak analizujemy, kto zaspał przy katastrofie w Odrze, odpowiedź, o dziwo, wydaje się prosta: wojewodowie, w tym przede wszystkim wojewoda dolnośląski. I to im – swoim własnym urzędnikom - za złe powinien mieć Mateusz Morawiecki, że o sprawie dowiedział się tak późno.

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP magazyn
odramateusz morawieckiśnięte ryby
Komentarze (906)