Tak mógłby wyglądać sąd nad Putinem. "Ma się czym bronić"
- Jak śledzę wydarzenia oraz działania Rosjan i Ukraińców, to widzę w tym II wojnę światową. Jakbyśmy nie chcieli, to od niej daleko odbiec nie możemy. Władimir Putin kopiuje błędy Adolfa Hitlera - mówi historyk Bogusław Wołoszański, gość programu "Newsroom" Wirtualnej Polski.
- Ukraina ma bardzo mądrego przywódcę, który zjednał pomoc Zachodu i państw demokratycznych. Bez tej pomocy dawno byliby podbici. Serce mi się kraje, bo Polsce w 1939 roku państwa zachodnie nie udzieliły żadnej pomocy. A jak statki z uzbrojeniem wypłynęły na Morze Czarne, to 12 września zapadła decyzja, że zawracają, bo po co tracić broń. Obecnie Ukraińcy nie dali zachodnim państwom takiego argumentu, ta broń uratowała ich. Zachodnie i demokratyczne rządy wolą płacić, niż wysyłać swoich obywateli do walki - zauważa Wołoszański.
Zdaniem historyka, gdyby nie wytężona walka w Ukrainie, to przed Putinem otworzyłaby się droga do zniewolenia Europy. Tak jak kiedyś przed Hitlerem.
Wołoszański: Rosja rozumie tylko język siły. Zawsze tak było w historii Związku Radzieckiego
Ukraina jak Polska w 1939 roku?
- Proszę pamiętać, że do 1 września 1939 roku Hitler szedł od zwycięstwa do zwycięstwa. Była sprawa zagarnięcia Czech, wchłonięcia Austrii. Hitler nie spodziewał się, że Polska postawi taki twardy, zbrojny opór. Nie spodziewał się, ponieważ było to nielogiczne. Nasz opór nie był niczym uzasadniony. Wszyscy politycy wiedzieli, że Polska musi zawrzeć sojusz albo z Hitlerem, albo ze Stalinem. Wtedy Stalin w ogóle nie wchodził w grę, bo każdy zdawał sobie sprawę, że Stalin chętnie pożre nową zdobycz w krucjacie na zachodzie. Więc staliśmy na przegranej pozycji - przypomina Wołoszański.
Czy Polska mogła to inaczej rozegrać? Wybrać opcję sojuszu? - Jeszcze wtedy nikt nie wiedział o obozach koncentracyjnych. Wówczas zagrożenie ze strony Stalina było bardziej widoczne, niż ze strony Hitlera. Czy Hitler obróciłby się przeciwko nam, gdyby zawarł ten sojusz? Pamiętamy przecież Hiszpanię, Rumunię, Finlandię. Nikt nie wytyka dzisiaj tym narodom, że zawarły sojusz z Hitlerem - mówi historyk.
I dodaje, że za każdą sferą militarną postępuje polityka. Jego zdaniem, gdyby minister spraw zagranicznych Józef Beck potrafił wykorzystać lęki zachodu przed sojuszem Polski i Hitlera, to Polska dostałaby broń i pieniądze. - Gdyby Beck potrafił przestraszyć, że jeżeli nie dacie nam pieniędzy, to zawrzemy pokój z Hitlerem, że z dwóch zagrożeń wybieramy Hitlera. (...) Beck był chyba człowiekiem zbyt bojaźliwym, żeby taką politykę podjąć. Gdyby żył Piłsudski, to nasza polityka mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej - twierdzi.
"Obecna sytuacja wygląda inaczej"
Historyk pyta też retorycznie, kto w tamtych czasach miałby pomóc Polsce. - Brytyjczycy? Oni mieli najpotężniejszą marynarkę wojenną na świecie. Ale te potężne okręty, pancerniki, krążowniki nie mogły wypłynąć na Bałtyk, bo zostałyby zatopione w cieśninach duńskich - odpowiada. - Francuzi ponieśli tak wielkie straty w czasie I wojny światowej, że zaczęli budować Linię Maginota. Nie po to wydawali miliardy franków, żeby nagle opuścić linię, wyjść i walczyć w polu. Ani jedna, ani druga potęga nie miały szans, żeby nam pomóc. W rezultacie nie pomogły, skazując nas na klęskę - przypomina Wołoszański.
Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski, obecna sytuacja wygląda inaczej. Ukraina i Ukraińcy walczą o wolność Europy. Stany Zjednoczone przeznaczają miliardy dolarów na wspieranie Ukrainy. - Wielka Brytania, Francja, (...) różnie to bywa, ale Niemcy też jednak wspierają. Bo zdają sobie sprawę, że oni dają pieniądze, a Ukraina krew swoich ludzi. To dotyczy także Polski, bo my mamy też bardzo tragiczną historię i mam nadzieję, że wyciągnęliśmy z niej wnioski - mówi.
- Białoruś boi się tego, co by się stało, gdyby Rosjanie weszli pełnym frontem. Chiny prowadzą ostrożną politykę, starając się nie mieszać. Do osi zła dołączył Iran, Teheran, Korea Północna - wymienia Wołoszański, ale zastrzega, że strefa militarna zawsze łączy się z polityką, o której prawdy nigdy nie poznamy: zarówno w przypadku Putina, zachodu czy Ukrainy.
- Polityka to również działania pozorowane. Wyprowadza się czołgi, żeby przestraszyć partnera czy wroga. Są to właśnie tego typu działania pozorowane, jak stworzenie grupy armii w Wielkiej Brytanii. Armii, której nie było, bo kilkanaście czołgów udawało tę grupę. Ale przestraszyła Niemców i kazała im inaczej rozłożyć siły. Hitler do końca czekał na inwazję w rejonie Calais. A ona nastąpiła w rezultacie w Normandii. To było ważne, bo on trzymał czołgi, które z opóźnieniem wyruszyły na front. Działania pozorowane były zawsze ważne - uważa historyk.
Wołoszański o III wojnie światowej
Gdyby konflikt w Ukrainie przerodził się w III wojnę światową, to wyglądałaby ona zupełnie inaczej niż dwie poprzednie.
- Tak samo jak II wojna światowa była całkowicie inna niż I. Pierwsza była wojną pozycyjną. Druga - wojną ruchu. Wojna jest też przede wszystkim działaniem gospodarczym. Wygrywają ci, którzy mają silną gospodarkę, którzy potrafią usuwać szkody i zwiększać produkcję zbrojeniową. Bez wątpienia na pierwszym miejscu są tutaj Stany Zjednoczone, które mają najpotężniejszą gospodarkę i potrafią ją najlepiej chronić. Taki wniosek można wysunąć, obserwując amerykańskie zbrojenia i broń. Samoloty myśliwskie, odrzutowce są najlepszą bronią powietrzną. To samo dotyczy rakiet, a także dziedzin, o których nie mamy pojęcia - podkreśla Wołoszański.
- Zastanawiam się, ale to pytanie do mądrego generała, czy czas czołgów nie zakończył się wraz ze związkiem radzieckim? Z sowieckim planem podboju Zachodu? Miały ruszyć ogromne armie pancerne, w tym również polska armia, która miała iść północą naszego kontynentu w stronę Danii. Potem okazało się, że to mrzonka. Czy w dalszym ciągu armie pancerne są nam potrzebne? Wojna, która teraz toczy się w Ukrainie, pokazuje, że to czas dronów, a nie czołgów. Że drony sobie świetnie radzą z czołgami - kontynuuje.
Według Wołoszańskiego, najpotężniejszą bronią Putina jest obecnie terror. - Widzimy, jakie straty zadaje artyleria rosyjska, która niszczy miasta. Rosjanie wykorzystywali przestrzeń i klimat jako broń podczas II wojny światowej. Terror był wykorzystywany też przez Hitlera po to, żeby przestraszyć buntujące się miasta europejskie. Putin przyjął metodę niszczenia infrastruktury cywilnej, żeby ludność cywilna zmusiła przywódców ukraińskich do zaakceptowania rosyjskich warunków. Ludność cywilna stała się zakładnikiem tej polityki - zauważa rozmówca Wirtualnej Polski.
Nie będzie drugiej Norymbergi?
Jak zakończy się konflikt w Ukrainie? Wołoszański jest przekonany, że na pewno nie będzie to wyglądało jak kiedyś. - Obecnie wszystko można załatwić przez telefon i wykorzystując obraz na ekranie. (...) Norymberga to był sąd nad pokonanym wrogiem. A póki co, Rosja pokonanym wrogiem nie jest. Wątpię, że ten scenariusz mógłby zostać powtórzony - twierdzi.
I dodaje, że za czasów II wojny światowej wojska alianckie wkroczyły do Berlina. Niemcy nie mieli żadnego argumentu, którego mogliby użyć, by się bronić. Nie udało im się stworzyć bomby atomowej. - Rosja taki argument ma. Okręty są właściwie niezniszczalne i zawsze mogą odpalić setki głowic i zniszczyć setki miast - przypomina.
Rozmawiał Patrycjusz Wyżga, Wirtualna Polska