ŚwiatTak Iran będzie obchodził porozumienie nuklearne? Eksperci przestrzegają, że Iran wciąż współpracuje z Koreą Północną i może z niej zrobić swój "magazyn" broni

Tak Iran będzie obchodził porozumienie nuklearne? Eksperci przestrzegają, że Iran wciąż współpracuje z Koreą Północną i może z niej zrobić swój "magazyn" broni

• Iran wciąż odwiedzają naukowcy z Korei Północnej

• Teheran wypiera się współpracy

• Oba kraje przez lata współpracowały przy rakietach i technologii jądrowej

• Republikanie z USA sądzą, że porozumienie z Iranem było błędem

• Eksperci ostrzegają, że Iran, odzyskawszy zamrożone przez sankcje fundusze, może zrobić z Korei Północnej swój nuklearny "magazyn"

Tak Iran będzie obchodził porozumienie nuklearne? Eksperci przestrzegają, że Iran wciąż współpracuje z Koreą Północną i może z niej zrobić swój "magazyn" broni
Źródło zdjęć: © Getty Images
Adam Parfieniuk

Pod koniec marca tego roku przedstawiciele północnokoreańskiego konsorcjum handlowego Korea Mining Development Trading Corp. odwiedzili Iran. Jeszcze dwa, trzy lata temu ta wiadomość nie zdziwiłaby nikogo. Ale tym razem miało to miejsce już po nałożeniu nowych sankcji na Pjongjang (po styczniowej próbie nuklearnej) u jednocześnie po poluzowaniu sankcji na Teheran (po porozumieniu nuklearnym, które weszło w życie również w styczniu).

Choć nazwa spółki, której delegacja przyleciała do Iranu, wskazywałaby raczej na związki z przemysłem wydobywczym, firma zajmuje się głównie handlem bronią. Przy okazji jest też obłożona międzynarodowymi sankcjami przez ONZ oraz USA od 2009 roku.

Za pośrednictwem konsorcjum Korea Północna handluje dobrami i sprzętem związanym z technologią pocisków balistycznych i innym uzbrojeniem konwencjonalnym, głównie artylerią. Profil spółki natychmiast uruchomił spekulacje o ewentualnej współpracy wojskowej pomiędzy dwoma krajami. Nie byłoby to zresztą nic nowego, jednak czas, w którym północnokoreańsko-irańska komitywa wychodzi na jaw, jest wyjątkowo niekorzystny. Teheran ledwie podpisał z Zachodnimi potęgami porozumienie nuklearne, co więcej, negocjuje duże umowy handlowe z Seulem, kapitalistycznym rywalem Pjongjangu zza miedzy, nie wspominając już o łamaniu międzynarodowych sankcji jakie niesie za sobą współpraca z Koreą Północną.

Narodziny partnerstwa pariasów

Współpraca Korei Północnej i Iranu trwa z różnym natężeniem od czasu irańskiej rewolucji z 1979 roku. Mogłoby się wydawać, że teokratyczny reżim szyickich ajatollahów nijak nie powinien znaleźć wspólnego języka ze skrajnie ateistycznym zamordyzmem na stalinowską modłę, jednak to nie ideologia, a zbliżony status pchnął obie strony w tryby współpracy. Akuszerami tego małżeństwa z rozsądku były oczywiście Stany Zjednoczone i świat Zachodu, który wyautował oba kraje ze społeczności międzynarodowej za nieprzestrzeganie reguł prawa międzynarodowego.

Trzeba przy tym zaznaczyć, że stosunki pomiędzy oboma krajami, choć zawsze harmonijne, nigdy nie były serdeczne. Iran nie chciał zamykać sobie szlaku handlowego do Korei Południowej. Z kolei Korea Północna w pierwszych latach współpracy chciała mieć otwartą furtkę do Iraku, z którym Iran toczył wojnę od 1980 roku. Jednak już dwa lata później Saddam Husajn pokpił sprawę - wysłał do Pjongjangu skromną i nieoficjalną delegację. Zbyt skromną jak na gust Kim Ir Sena, który zinterpretował to jako zniewagę. Od tamtej pory północnokoreańskie wariacje na temat radzieckiej rakiety Scud regularnie trafiają do państwa Persów, a z czasem współpraca wojskowa nabrała prawdziwych rumieńców.

Skazani na siebie

Partnerstwo przypieczętował upadek Związku Radzieckiego, lidera komunistycznego bloku, który przez dziesięciolecia pomagał Korei Północnej utrzymać się na powierzchni. Kim Ir Sen musiał szybko znaleźć dostawcę ropy, bo źródełko subsydiowane przez sowietów wyschło. Iran, który jako jedyny kraj na świecie, mógł się ścigać z Koreą Północną w antyzachodniej retoryce, był oczywistym wyborem. Teheran zrestrukturyzował długi koreańskich komunistów, podpisał z nimi kontrakty na dostawy ropy, a przy okazji zapewnił sobie dostęp do technologii nuklearnych i balistycznych.

Antyzachodnie nastawienie, długoletnia izolacja, a w końcu upadek ZSRR, sprawiły, że oba kraje stały się na siebie niejako skazane. W latach 90. ubiegłego wieku współpraca wojskowa trwała już w najlepsze, a George W. Bush w 2002 roku w swoim orędziu mówił o "osi zła", do której zaliczył oba kraje (oraz Irak).

W tym czasie Korea Północna i Iran dzielą się nie tylko technologią, ale także wynikami testów. Irańczycy byli prawdopodobnie obecni w trakcie próby jądrowej Korei Północnej w 2013 roku, z kolei sami udostępniali Pjongjangowi raporty z testowych startów rakiet Shabab-3 z 1998 roku. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu, równolegle do rozmów prowadzonych przez Teheran z Zachodem ws. porozumienia nuklearnego, do Iranu latały delegacje naukowców z Korei Północnej, którzy mieli pomóc Persom w rozwoju głowic nuklearnych i nośników do ich przenoszenia.

Republikanie ostrzegają przed powtórką z historii

Po ujawnieniu ostatniego epizodu współpracy, do którego doszło już po podpisaniu porozumienia nuklearnego i poluzowania sankcji w Iranie, amerykańscy republikanie - przeciwnicy umowy - świętują swój gorzki tryumf. Politycy Grand Old Party od początku głośno wyrażali wątpliwości co do kredytu zaufania, jakiego udzielił ajatollahom Barack Obama.

"Iran już zaczął odbierać miliardy dolarów zamrożonych przez sankcje i mająca mało pieniędzy Korea Północna będzie więcej niż chętna, by utrzymywać potajemną relację. Prawdopodobnie Korea Północna może zaopatrzyć Iran w nuklearną 'przykrywkę' - metodę działania, dzięki której Iran będzie mógł po cichu kontynuować badania i rozwój zakazanych technologii nuklearnych w ramach sprawdzonych i prawdziwie sekretnych kanałów zaopatrzenia. Iran będzie później mógł pójść w ślady północnokoreańskiego partnera - zgodzić się na umowę w zamian za poluzowanie sankcji i odstąpić od porozumienia, kiedy będzie mu wygodnie" - przestrzegał Ted Poe, republikański senator z Teksasu, na łamach gazety "The Hill".

Amerykański polityk odniósł się w ten sposób do fiaska umowy USA i Korei Północnej z 1994 roku. Miała ona zamknąć nuklearną epokę w państwie Kimów, ale nigdy nie udało jej się w pełni implementować. Projekt upadł na dobre w 2003 roku, gdy Pjongjang wycofał się z układu o nierozprzestrzenianiu borni jądrowej, czym wyraźnie zasygnalizował kierunek, w którym zamierza podążać.

Współpraca? Jaka współpraca?

Nietrudno się domyślić, że w obecnej sytuacji Iran zaprzecza jakiejkolwiek współpracy z Koreą Północną, szczególnie, że na szali leżą dziesiątki, o ile nie setki miliardów dolarów wciąż zamrożonych rezerw. Ambasador państwa Persów w Seulu oficjalnie dementował medialne doniesienia ostatnich dni i tygodni, dodając, że jego kraj nie potrzebuje żadnej współpracy militarnej z Pjongjangiem, bo ma swoje własne rakiety. Te słowa muszą wywoływać uśmiech na ustach obserwatorów, zważywszy na fakt, że Hassan Taherian był w latach 2002-2003 ambasadorem w Korei Północnej i bez wątpienia zdaje sobie sprawę, jak głęboka była - i nadal jest - kooperacja pomiędzy jego krajem i komunistyczną dynastią Kimów.

Republikanie zwracają uwagę na fakt, że odmrożone miliardy Iranu będą działały jak lep na Koreę Północną, ale Larry Niksh, specjalista ds. Azji, który przygotowywał m. in. szereg ekspertyz i badań dla amerykańskiego kongresu, zwraca uwagę na jeszcze inny aspekt. Jego zdaniem korzyści z utrzymania takie współpracy nadal mogą być obustronne. "Irański pocisk Shabab-3 to bliźniak północnokoreańskiego Nodonga. Głowica nuklearna do Nodonga będzie pasowała do Shababa-3. (…) Korea Północna odnosiła sukcesy na polu potajemnego morskiego i powietrznego transportu pocisków do Iranu i Syrii. Ewentualne dostarczenie głowic do Nodongów do Iranu to całkiem realna opcja dla Pjongjangu i Teheranu. To dałoby Iranowi sekretny magazyn broni atomowej, które mógłby ujawnić w każdej chwili i postawić USA przed faktem dokonanym" - ostrzega specjalista na łamach "The Washington Times".

Być może właśnie dlatego obu krajom zależy na tym, by ich współpraca pozostała jak najdłużej w sferze spekulacji i domysłów. Również obecna administracja USA, ale już zupełnie innych powodów, nie chciałaby być świadkiem podobnej jawnej kooperacji. Oznaczałaby ona kompletne fiasko dyplomatycznego wysiłku ekipy Baracka Obamy i porażkę porozumienia nuklearnego z Iranem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (36)