Tajwan, miejsce na wulkanie. Tajwańczycy wiedzą: tu zaraz gruchnie
Tajwan to drugie po Ukrainie najbardziej niebezpieczne miejsce na świecie. Tajwańczycy żyją pod presją nieuniknionej wojny z Chinami. "Gdzie powinniśmy pójść? Jesteśmy wyspą" - mówią, ale po paszporty i wizy ustawiają się już całe kolejki.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ
Groźby Pekinu wobec Tajwanu eskalują. Nastrojom na wyspie, po którą coraz natarczywiej upomina się Pekin, uparcie twierdząc, że to integralna część państwa, przyjrzał się "Der Spiegel".
Zagrożenie prawdopodobnym atakiem i konsekwencjami chińskiej aneksji nie są dziś zmartwieniem mieszkańców. Wielu z nich nerwowo wyrabia paszporty, tłocząc się w urzędach i oblegając agencje wizowe, ale większość nie ma zamiaru nigdzie uciekać. Ale już nawet ci pogodzeni z losem odczuwają skutki roszczeń Chin.
W Keelung, położonym w północno-wschodnim Tajwanie, marynarze nie są dobrej myśli. Zbliża się sezon na wiele pożądanych na rynku gatunków ryb, ale 80 procent połowów w poprzednich latach trafiało do Chin, a chiński rząd właśnie zakazał importu setek produktów z Tajwanu, między innymi ryb. - Rybacy nie rozumieją, dlaczego stali się politycznym pionkiem. Wielu tutaj postrzega to jako polityczny akt zemsty. Kto teraz kupi ryby - mówi "Spieglowi" lokalny rybak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Konflikt wokół Tajwanu nasilił się w ostatnich miesiącach. Chiny coraz mocniej napierają na "zbuntowaną prowincję". Pekin na sierpniową wizytę amerykańskiej Nancy Pelosi, przewodniczącej Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych w Tajpej zareagował sankcjami gospodarczymi i manewrami marynarki wojennej.
Nigdy wcześniej chińska marynarka wojenna nie zbliżyła się tak blisko wybrzeży Tajwanu. Od tego czasu codziennie drony latają nad cieśninami z lądu, na niebie pojawiają się chińskie samoloty bojowe, a okręty wojenne zbliżają się do lądu. Chiny, najważniejszy partner handlowy Tajwanu, są jednocześnie największym zagrożeniem.
Tajwan, miejsce na wulkanie. Tu zaraz gruchnie
Na marginesie szczytu G20 prezydent Xi Jinping ostrzegł prezydenta USA Joe Bidena, że powinien trzymać się z dala od wewnętrznych spraw jego kraju. "Ponowne zjednoczenie" z Tajwanem jest tym, czego chcą Chińczycy - powiedział Xî podczas kongresu Komunistycznej Partii Chin w październiku.
Wielu Tajwańczyków reaguje na takie groźby ze stoickim spokojem ludzi, którzy widzieli kilka kryzysów. Jak ocenia "Der Spiegel", na co dzień obywatelom nie przeszkadzają napięcia polityczne. Jednak brytyjski "Economist" nazwał Tajwan "najniebezpieczniejszym miejscem na świecie", zaraz po objętej działaniami zbrojnymi Ukrainie. Pytanie "czy myślisz, że będzie wojna?" nagle stało się częścią rozmów na wyspie.
Niewiele azjatyckich krajów jest dziś tak postępowych niż Tajwan. To modelowe demokratyczne państwo. Kobiety mają tu pełnię praw i spory udział w parlamencie i w biznesie, pary homoseksualne mogą od 2019 roku zawierać małżeństwa. Teraz przykład Hongkongu, gdzie prodemokratyczne demonstracje tłumione były brutalnie przez siły bezpieczeństwa, wywołuję lęk młodych Tajwańczyków.
Przewidywane scenariusze to bliski atak. Setki statków, łodzi podwodnych i samolotów mogą odciąć porty i lotniska na wyspie. Eksperci amerykańscy uważają, że przełom może dokonać się w roku 2027, bo do tego czasu Chiny mają gruntownie zmodernizować swoją armię, ale są też głosy, że może to dokonać się znacznie wcześniej.
Uważa się za pewne, że atakowi towarzyszyłyby cyberataki i kampanie dezinformacyjne. - Będą próbowali nas zaniepokoić, sprawić, że dosłownie przestaniemy wierzyć własnym oczom - powiedział "Spieglowi" tajwański badacz wojskowy Ying Yu Lin.
Walka z dezinformacją i chińską propagandą w sieci konieczna jest już teraz. W internecie, w komunikatorze Line znaleźć można nagrania, które pokazują chiński atak na Tajwan, a w tle wyświetlają się napisy: "Nie zrobimy ci krzywdy. Jesteśmy rodziną. Będziemy szukać tylko prezydenta Tajwanu Tsai Ing-wena".