Bestialsko zamordowani w swojej willi
Pierwsza żona Jaroszewicza, Oksana zmarła w czerwcu 1952 roku. Miał z nią syna, Andrzeja, pierwszego polskiego celebrytę, kierowcę rajdowego i bon-vivanta, nazywanego "Czerwonym księciem". "W latach pięćdziesiątych poprzednie małżeństwo Iny rozpadło się - relacjonował Jaroszewicz. - W jakiś czas po śmierci Oksany nastąpiło nasze przypadkowe z Iną spotkanie. Poznaliśmy się bliżej i pokochali, a w 1956 roku wzięliśmy ślub". Małżonkowie zamieszkali w Aninie, w willi przy ulicy Zorzy 19, zajmowanej poprzednio przez Juliana Tuwima z rodziną (po jego śmierci wyeksmitowano jednak wdowę i przybraną córkę). To właśnie w Aninie, w 1992 roku, Jaroszewiczowie zostali bestialsko zamordowani.
Życiorys Jaroszewicza obrósł w liczne mity. Przyszły premier urodził się w 1909 roku w Nieświeżu, a przed wojną był nauczycielem i kierownikiem szkoły w Pilawie na Mazowszu. Ożenił się z pracującą razem z nim Oksaną Stefurak. W czasie kampanii wrześniowej wraz z żoną ewakuowali do matki Piotra, do Bereźnego. Jaroszewicza mianowano tam kierownikiem szkoły. Wydawało się, że małżonkowie zdołali urządzić sobie życie pod sowiecką okupacją, kiedy w czerwcu 1940 roku w ramach trzeciej fali sowieckich represji, zostali deportowani wraz z malutką córeczką Aliną, do Wasiliewa w obwodzie archangielskim. Po latach Piotr uznał, że mógł trafić znacznie gorzej: "Nie przeżyłem ani więcej, ani mniej niż miliony podobnych zesłańców. (...) Pracowałem w brygadzie przy wyrębie i transporcie drewna. Tam - jeśli tak można powiedzieć - nabyłem też kwalifikacje drwala. (...) I nie ta praca była straszna dla silnych młodych mężczyzn z naszej brygady, choć do roboty wychodziliśmy przy 40-stopniowym mrozie i często o głodzie.
Straszny był obozowy system narzucony przez NKWD. (...) Oni potrafili w Wasiliewie stworzyć piekło. Dla starych i chorych oznaczało to śmierć. Ze 156 osób przywiezionych w lipcu 1940 roku do września 1941 zmarło kilkanaście. Potem dowiedziałem się, że Wasiliewo to nie było to najgorsze. W 1941 roku zobaczyłem więźniów zwalnianych z obozów położonych na północ od naszego, w górnym biegu rzeki Uftiugi - były to żywe jeszcze szkielety obciągnięte skórą".