"Ten Donek to jest jednak głupi"
Małgorzata Tusk powraca do początków swojego związku z mężem. "Donka", jak o nim mówi, poznała na objeździe naukowym (oboje studiowali historię) pod koniec drugiego roku studiów. Usiadła obok niego w autokarze. "Wtedy po raz pierwszy wzbudził moje zainteresowanie. Spojrzałam na niego, na te jego jasne loki, które mu się zawsze wiły nad czołem, na wydatny nos, i zaczęliśmy jakoś niemrawo rozmawiać. Był trochę onieśmielony, nie bardzo mu szła ta rozmowa, więc szybko dałam sobie spokój i resztę drogi przespałam" - opisuje.
Po wyjeździe spędzili noc i cały następny dzień u kolegi, który miał duży dom w Gdańsku-Osowej. Tam zaczęli dłużej rozmawiać. "Pamiętam, że rozmawialiśmy na jakiś temat, próbował mnie chyba podrywać, ale ja wtedy wyszłam z pokoju i w korytarzu powiedziałam do mojej koleżanki Molki: - Wiesz co, ten Donek to jest jednak głupi. Potem przyznał się, że stał obok, wszystko słyszał i potwornie go to ubodło" - zdradza.
Przyszły premier nie obraził się jednak, tylko zaczął robić wszystko, żeby Małgorzata zmieniła zdanie. "W każdym razie siedzieliśmy dalej razem, bez przerwy gadaliśmy, tańczyliśmy długo kultowy wtedy kawałek zespołu Yes 'Gates of Delirium', przytuliłam się do niego, potem zaczęliśmy się całować i następnego dnia mogłoby się wydawać, że jesteśmy parą. Nazajutrz jednak udawałam, że go nie znam. Uznałam, że to będzie właściwa reakcja, żeby zachować godność" - czytamy.