"Wtedy zaczął tańczyć jak Hugh Grant w 'To właśnie miłość'"
"Czasami zastanawiam się, czy nasze trochę jakby marynarskie życie, z mężem ciągle na morzu, nie było dla nas ratunkiem przed zabójczą rutyną. Bardzo za sobą tęskniliśmy, ale kiedy byliśmy razem, robiło nam się czasami za ciasno w naszym sopockim gniazdku" - pisze w autobiografii bez ogródek.
Od sześciu lat niemal co tydzień jeździ do Warszawy. Wie, że jest mężowi potrzebna, bo często jej mówi, że jak jej nie ma, a on wraca późno do domu, osacza go samotność. Samotność w najgorszym tego słowa znaczeniu, bo wszystkie osoby, które kocha, są gdzie indziej.
Żona premiera pisze o ich życiu codziennym, drobnych przyjemnościach i zwyczajach męża. Dowiadujemy się np., że Tusk, kiedy jest w domu codziennie przez półtorej godziny biega po plaży, a każdy bieg kończy kąpielą w morzu. Kiedyś nie znosił chodzić do kina, bo miał klaustrofobię i źle się czuł w ciemnej sali, ale przemógł się, żeby sprawić żonie przyjemność. Jednym z ulubionych filmów państwa Tusków jest komedia "To właśnie miłość" Richarda Curtisa, z którym wiąże się zabawna anegdota: "Mój mąż uwielbia żartobliwe prowokacje, więc kiedy był z wizytą w Londynie na Downing Street u Gordona Browna, ówczesnego premiera, spytał gospodarza, gdzie Hugh Grant zatańczył swój słynny numer. Brown ucieszył się i pokazał Donkowi to miejsce. Co prawda scenę dla filmu nagrano w studio zaaranżowanym na siedzibę premiera, ale Donkowi to nie przeszkadzało i zaczął tańczyć. Wyszło średnio, bo tancerzem wybitnym to on nie jest, ale frajdę miał niesamowitą". Ważnym elementem wieczornego życia Tusków są scrabble.
Fragmenty autobiografii Małgorzaty Tusk "Między nami" publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa "Znak".
(js)