"Niech będzie, byliśmy potakiwaczami Hitlera. Ale proszę mi pokazać kogoś w Niemczech, kto był na 'nie', a teraz nie leży sześć stóp pod ziemią"
Psychiatra rozumiał tragizm losu Goeringa - przynajmniej z perspektywy marszałka Rzeszy. Jako oficjalny następca Hitlera aż do czasu zamieszania i zdrad w ostatnich dniach wojny, Goering był o krok od spełnienia swojego marzenia o najwyższej władzy w Niemczech, o staniu się po samobójstwie Hitlera drugim Fuehrerem. Lecz przyszedł nagły upadek. "Osiągnął swój cel za późno", przyznawał Kelley. "W Norymberdze był Fuehrerem bez kraju, marszałkiem bez armii, więźniem oskarżonym o wypowiedzenie agresywnej wojny pokojowym narodom i rozmyślne mordy na milionach istot ludzkich".
Z drugiej strony Goeringowi zależało, by Kelley wiedział, że nie był pachołkiem Hitlera. Marszałek twierdził, że z biegiem wojny widział coraz wyraźniej błędy i fałszywe oceny sytuacji, dokonywane przez Fuehrera, i był jednym z niewielu, którzy odważali się zwracać na nie uwagę Wodza. Jako jedyny z więźniów norymberskich twierdził, że zdarzało mu się spierać z Hitlerem. Kelley zareagował na to prowokującą uwagą, że Amerykanie uważali powszechnie całe kierownictwo reżimu, z Goeringiem włącznie, za potakiwaczy Hitlera. "Niech będzie", zgodził się Goering. "Ale proszę mi pokazać kogoś w Niemczech, kto był na 'nie', a teraz nie leży sześć stóp pod ziemią".
Zbrodniarz podkreślał swoje przywiązanie do rodziny. "Moim zdaniem pani Göring w pełni odwzajemniała uczucia męża i była wobec niego absolutnie lojalna", napisał Kelley. Nikt jednak nie wie, czy Emmy Goering zaakceptowała zdumiewający plan, jaki jej mąż miał względem ich córki Eddy. Otóż marszałek poprosił Kelleya, by - jeśli dziecko zostanie sierotą, bez ojca i matki - wychował małą Eddę w Stanach Zjednoczonych.