"Kaczyńscy to są jednak popieprzeni"
Donald Tusk miał zawsze dobry kontakt z Lechem Kaczyńskim. "To było widać. Chociaż Donald zawsze zwracał uwagę na to, że oni, Kaczyńscy, są jednak 'popieprzeni'. Takich słów używał. Wspominał też, że gdy na początku lat 90. w jakimś wywiadzie powiedział, że po domu chodzi w piżamie, Kaczyński przywoływał to potem jako przykład wyuzdania liberałów. Kaczyńscy bardzo akcentowali swoją prawicowość. Donald w rozmowach z Lechem przypominał półżartem: 'Leszku, przecież ty kiedyś aborcję popierałeś!'. Kaczyński się żachał i odpierał: 'Absolutnie nie!!!'. Lech Kaczyński wiele lat spędził w Gdańsku i znał Tuska. Mieli własny kod, w którym było mnóstwo odwołań do dawnych rozmów i wspólnych znajomych" - mówi.
"Donald przy jakimś spotkaniu mówił na przykład do braci: 'No tak, tak. Wy zawsze byliście socjalistami'. I zwracał się do Lecha w stylu: 'Pamiętam, jak w 1987 r. nawiązywałeś do Daszyńskiego i do polskiej myśli socjalistycznej. I uznawałeś, że PPS najlepiej się sprawdził'. To były odwołania do ich wcześniejszych dyskusji. Miał również dobry kontakt z Jarosławem, nie tylko z Lechem. Przy czym, jak Donald wychodził z rozmów z nimi, to zawsze rzucał: 'Ale oni są popieprzeni'. To był rutynowy komentarz Donalda" - dodaje.
Piskorski przyznaje, że zarówno Tusk, jak i całe jego środowisko długo nie doceniało Kaczyńskich, a w szczególności Jarosława. "Panowało wśród nas przekonanie, że on ma wbudowany gen destrukcji. Przecież siedzieliśmy obok siebie w ławach sejmowych w kadencji 1991-93. Pamiętaliśmy dokładnie, jak Jarosław Kaczyński rozwalił PC, jak ludzie z PC odchodzili. Część z nich, na czele z Andrzejem Urbańskim, przeszła wtedy do nas. W 2002 r. byliśmy przekonani, że Jarosław to gwiazda jednego sezonu".