"Poproszę to, to i to!" - mówi dzierżąć w ręku plik banknotów
"'Poproszę to, to i to... Wezmę jeszcze to!'. W sklepie zapanowało istne szaleństwo, bo mój drogi szef, przy okazji rodzinnej wycieczki, postanowił udać się na zakupy. Tuż po przylocie do Cannes, dzierżąc w prawej ręce plik banknotów, a lewą wszystkiego dotykając i kosztując, jak rozgorączkowany dyrygent prowadzący orkiestrę, w zawrotnym tempie przechodzi od kiełbasy z osła do truskawek i od truskawek do homarów, podczas gdy ja, w miarę możliwości, staram się pomóc sprzedawcom, którzy wychodzą ze skóry, żeby spełnić każde jego życzenie.
Gwoździem programu jest wizyta w butiku Petrossian. Monsieur, ściskając w dłoni całkiem sporą sumkę, czuje się nieusatysfakcjonowany powolną obsługą i przywołuje do porządku trójkę sprzedawców. Kwadrans później wychodzimy obładowani trzema izotermicznymi torbami, po brzegi wypełnionymi kawiorem, truflami i łososiem - w prezencie od firmy.
To fakt - Rosjanie uwielbiają gotówkę. Warto mieć ją przy sobie. Poza tym to o wiele bardziej praktyczne, jeśli chce się wspomóc w potrzebie bliskich - lub nie tylko bliskich. Najczęstsze przypadki to: spotkanie z dyrektorem szkoły, na tyle renomowanej, żeby właśnie tam kształciło się potomstwo miliardera, operacja, która ma być przeprowadzona przez najlepszego chirurga w najbliższym szpitalu, czy pertraktacje z policją na okoliczność zatrzymania z powodu jazdy pod prąd w godzinach szczytu... Lista jest długa" - czytamy.