"Wypiliśmy po pięćdziesiątce czystej. Brudzia nie było"
Sikorki mówi często, że powinien wystawić w Chobielinie pomnik komunistom. Za co jest im tak wdzięczny? "To kokieteria z mojej strony, ale jest w niej przewrotna prawda. Jako chłopak wychowany na Osiedlu Leśnym w Bydgoszczy pewnie nawet nie wpadłbym na to, żeby starać się o przyjęcie do Oksfordu, gdybym nie został w Wielkiej Brytanii azylantem. A azylu może by nie było bez stanu wojennego. I w tym paradoksalnym sensie moje oksfordzkie studia zawdzięczam generałowi Jaruzelskiemu, co mu zresztą miałem okazję powiedzieć".
Sikorski spotkał generała w dość szczególnych okolicznościach w 1992 r., podczas swojego pierwszego urzędowania w MON w charakterze wiceministra, na przyjęciu w ambasadzie Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej z okazji 80. urodzin Wielkiego Przywódcy Kim Ir Sena, który wtedy jeszcze żył. "Wdałem się w miłą rozmowę z intrygującą Moniką Jaruzelską. Przedstawiła mnie ojcu i wtedy z przekąsem powiedziałem generałowi, jak to dzięki niemu zacząłem studiować na Oksfordzie. On to chyba wziął na poważnie, bo się ucieszył i poprosił o dwie wódki. Wypiliśmy po pięćdziesiątce czystej. Brudzia nie było" - wspominał.
Przy wjeździe na teren posiadłości Sikorskiego znajduje się słynna, oficjalnie wyglądająca tablica z napisem: "Strefa zdekomunizowana". Sikorski postawił ją tam na złość koalicji SLD-PSL, kiedy prawica przegrała wybory w 1993 r. Ma też w garażu kolekcję bydgoskich tablic ulicznych, które nocami zdejmował z pomocą bagnetu w 1989 r. Ma ulicę F. Dzierżyńskiego, 22 Lipca, Armii Czerwonej, Marcelego Nowotki, a także plac PZPR (ten ostatni pochodzi z Koła).