"Ten dom jest już częścią mnie. Chobielin to moja młodość"
"Mój dom jest tam, gdzie są moi rodzice, gdzie spędziłem z żoną młodość, gdzie dorastają synowie i gdzie są moje książki. Czyli tutaj. Oczywiście nigdy nie wiadomo, gdzie człowieka rzuci, szczególnie jak ma się ambitną żonę, która urodziła się w innej części świata. Ale Chobielin jest tym miejscem, do którego zawsze wracamy" - mówi Sikorski o dworze, który odbudował w latach 1989-1999. "Ten dom jest już jakby częścią mnie. Kiedy się w niego włożyło tyle pracy, to zna się każdy kawałek muru. Dwór nie jest jakąś tam inwestycją w nieruchomości. Kiedy zaczynałem odbudowę, miałem trochę ponad 20 lat. Chobielin to moja młodość. I cały czas domaga się miłości i dopieszczenia" - stwierdzał w rozmowie-rzece z Łukaszem Warzechą.
"Na początku łudziłem się, że odbudowa będzie kosztować grosze, bo takie były relacje między dolarem a złotówką. To było w czasach, gdy człowiek czuł się krezusem, jeśli mu ciotka z Chicago przysłała dwadzieścia dolarów na święta. Później pocieszałem się, że odrestauruję dwór za równowartość dwu- pokojowego mieszkania w Londynie. I tak się faktycznie stało, tyle że ceny dwupokojowych mieszkań w Londynie od tego czasu znacznie wzrosły" - tak mówił o kosztach restauracji dworu. Teren wokół domu ministra ma trzy hektary. "Dalej jest park, który dzierżawię, a jeszcze dalej - moje własne dziesięciohektarowe pole" - opowiadał.
Kiedy Sikorski kupił Chobielin dwór był ruiną: "Obraz nędzy i rozpaczy. Po 45 latach zarządzania najpierw przez PGR, później więzienie w Potulicach i jeszcze jakieś państwowe instytucje - wszystko się waliło. Niektóre belki stropowe musiały być podpierane od wewnątrz. I w tej ruinie mieszkali ludzie, bo państwo sprzedało ją z ostatnimi lokatorami". Kiedy wprowadzili się do Chobielina z Anną zimą 1997 r., nie wszystko było jeszcze wykończone.