"Wojna to męska przygoda"
Sikorski zdobył szlify dziennikarskie nie tylko w Afganistanie, ale też w Angoli. Czy pobyt na wojnie w jakiś sposób zmienia człowieka? "O, tak. Wojna jest dziwna, bo przez 80 procent czasu jest ciężko i nudno, przez 15 procent jest ciekawie, a przez pięć procent - tak ciekawie, że nie da się tego zapomnieć do końca życia. To męska przygoda.
Człowiek konfrontuje się z własną słabością, strachem. Testuje swoją determinację i wolę. No i jest to ogromny test odporności fizycznej. Pomijając już sytuacje ekstremalne, samo przemieszczanie się jest bardzo wyczerpujące. Brakowało jedzenia, czystej wody. Jeździliśmy nocami, ledwo udawało się przespać w dzień. Forsowne marsze po górach z ciężkimi pakunkami. Nawet konno było trudno, bo kilkanaście godzin w siodle bardzo męczy. W Afganistanie byłem wśród bardzo biednych ludzi, którzy dzielili się ze mną ostatnią miską ryżu. Za punkt honoru uważali zapewnienie mi bezpieczeństwa, ale także bacznie mnie obserwowali i oceniali według swoich tradycyjnych, rycerskich kryteriów. To ja musiałem im udowodnić, że jestem prawdziwym mężczyzną. Mam wrażenie, że dziś te kryteria, wedle których mnie wówczas szacowano, zbyt łatwo się lekceważy. Stawia się granicę między Zachodem a Trzecim Światem. Dla mnie zaś najbardziej godne szacunku było u Afgańczyków to, że oni nie uważali, iż są Trzecim Światem. Było dla nich
oczywiste, że jeśli przyjeżdża do nich ktoś z zewnątrz, to najpierw trzeba sprawdzić, czy jest godzien brać udział w ich wojnie" - wspominał w "Strefie zdekomunizowanej".