W Afganistanie nosił broń. Sikorski: oddałem parę serii...
W latach 1986-1988 Sikorski pracował jako freelancer dla różnych tytułów prasy brytyjskiej ("The Spectator", "The Observer"). Jako korespondent wojenny był cztery razy w Afganistanie. Jak wyglądała jego praca jako reportera? "Mam całą stertę niedużych notatników, w których zapisywałem swoje wrażenia, fakty, rozmowy. Te szczegółowe notatki stanowiły podstawę. Z korespondencjami nie było wtedy pośpiechu, bo w Afganistanie przebywało bardzo niewielu dziennikarzy. Pierwszy reportaż z pierwszej wyprawy napisałem dopiero, gdy znalazłem się z powrotem w hotelu w Pakistanie. Tekst ukazał się tydzień po wydarzeniach, czyli po ataku na sowiecki konwój" - wspominał w rozmowie z Łukaszem Warzechą.
Po raz pierwszy wyruszył tam w 1986 r., miał wówczas 23 lata. Do tej wyprawy przygotowywał się przez cały rok. Żeby wzmocnić się fizycznie zrobił nawet... pomarańczowy pas w karate! "Miałem naprawdę niezłą kondycję. Sześć mil pokonywałem poniżej 39 minut" - zdradzał. Skąd wziął się pomysł, by wyruszyć do ogarniętego wojną kraju? "W tamtym czasie wielu moich rówieśników fantazjowało o wykonaniu wyroku Polski Podziemnej na Jerzym Urbanie albo o wyjeździe do Afganistanu" - mówił.
W "Prochach świętych" i wielu wywiadach opowiadał otwarcie, że w Afganistanie nosił broń. Dziennikarz z bronią ręku - czy to w porządku? "Afgańczycy to naród wojowników. Dla nich było całkiem oczywiste, że mężczyzna powinien nosić broń. Ja nie zawsze ją nosiłem, ale czasami uznawałem, że może to rozsądne, bo gdyby oddział poszedł w rozsypkę, zapewniłaby mi obronę albo nawet przeżycie. Papież brytyjskiego dziennikarstwa, George Orwell, w latach 30. walczył i strzelał w Hiszpanii, i to w dość skrajnych formacjach anarchistycznych. A potem opisał to w książce. Dla mnie noszenie broni miało też znaczenie symboliczne. Uważałem za punkt honoru, żeby nie być bezbronnym wobec przeciwnika, z którym w Polsce walczyliśmy innymi metodami. Oddałem parę serii..." - tłumaczył w "Strefie zdekomunizowanej". Największą sławę Sikorskiemu przyniosło zdjęcie kobiety zabitej podczas sowieckiego nalotu i przysypanej pyłem razem z dziećmi. Dostał za nie nagrodę World Press Photo.