Był jedynym studentem, który miał samochód, cechował go ekstrawagancki stosunek do pieniędzy
Na studiach Putin trzymał się na uboczu, nie należał do Komsomołu (partyjnej młodzieżówki), dbał o wyniki w nauce, a w wolnym czasie trenował dżudo lub jeździł po mieście własnym samochodem. Putin był prawdopodobnie jedynym studentem w Leningradzie, który miał swoje auto. Auto kosztowało wtedy tyle co dacza. Rodzice Putina wygrali samochód na loterii, najnowszy model, dwudrzwiowy z motocyklowym silnikiem. Nie skorzystali z możliwości odebrania równowartości nagrody w gotówce (choć ta kwota pozwoliłaby im opuścić lokal komunalny i kupić własne mieszkanie w jednym z nowych bloków na przedmieściach Leningradu). Zamiast tego oddali auto synowi. Tak szczodry gest dowodzi - zdaniem Mashy Gessen - po raz kolejny, jak bezgranicznym uwielbieniem Putinowie darzyli syna, ewentualnie potwierdzają osobliwy status materialny rodziny. Autorka nie wyklucza, że obydwie teorie są prawdziwe.
Zdaniem autorki to właśnie lata studenckie ukształtowały stosunek Putina do pieniędzy. Przyszły prezydent już wtedy zachowywał się ekstrawagancko, a nawet samolubnie, jeśli wziąć pod uwagę tło społeczne. Wakacje spędzał, jak większość młodych ludzi, pracując na budowach w głębi kraju. Pobierał za to sowite wynagrodzenie. W ciągu jednych wakacji Putin zarobił około tysiąca rubli, rok później pięćset, kwoty, które wystarczały, aby na przykład położyć nowy dach na podmiejskim domku. Nie pomagał jednak finansowo rodzicom, ale po pierwszych spędzonych pracowicie wakacjach dołączył do dwóch kolegów, którzy właśnie podróżowali po Związku Radzieckim. Ruszył z północy do położonej na południu Gagry, gruzińskiego miasta nad Morzem Czarnym. W ciągu kilku dni zdołał przepuścić całe zarobione pieniądze. Rok później wrócił z budowy prosto do Leningradu, ale za wynagrodzenie kupił sobie płaszcz. Matka dostała wtedy lukrowany tort.