Jego idolem był założyciel służb specjalnych w ZSRR
W latach 60., kiedy Władimir Putin był nastolatkiem bestsellerem była książka "Tarcza i miecz", której bohaterem był pracujący w Niemczech oficer wywiadu. Na podstawie powieści nakręcono serial, który cieszył się popularnością nie mniejszą niż książkowy pierwowzór. "Gdy byłem w dziewiątej klasie, zafascynowały mnie te książki i filmy. Zapragnąłem pracować dla KGB", wyznał Putin swojemu biografowi. Jako chłopiec trzymał na stole w daczy rodziców zdjęcie założyciela służb specjalnych w Związku Radzieckim. Jego idolem był Jan Bierzin, bohater rewolucji, założyciel wywiadu radzieckiego, twórca placówek wywiadowczych we wszystkich krajach Europy, został w latach 30. XX wieku aresztowany za udział w spisku antystalinowskim i rozstrzelany. W ten sam sposób skończyło wielu wczesnych bolszewików. W 1956 r. oczyszczono jego imię, ale od tamtej pory o nim nie wspominano. Trzeba było być prawdziwym pasjonatem tematów związanych z KGB, żeby znać to nazwisko i mieć zdjęcie Bierzina.
Nie wiadomo, czy ojciec Władimira Putina pracował dla NKWD przed wojną i czy po jej zakończeniu utrzymał posadę. Wydaje się prawdopodobne, że pozostał członkiem tak zwanej aktywnej rezerwy, olbrzymiej rzeszy funkcjonariuszy tajnej milicji, którzy oficjalnie piastowali niezwiązane ze służbą stanowiska, ale składali regularne raporty i pobierali wynagrodzenie. To zdawałoby się wyjaśniać, dlaczego Putinom żyło się względnie dobrze w powojennych czasach - mogli cieszyć się daczą, telewizorem czy telefonem.