Putin: byłem prawdziwym oprychem
Za karę szkoła wykluczyła Putina z grona pionierów. Była to bardzo rzadko stosowana forma kary, zarezerwowana zazwyczaj dla dzieci, które notorycznie nie zdawały z klasy do klasy i które uznawano za nierokujące nadziei. Przyszły prezydent przez trzy lata był jedynym uczniem w szkole, który nie nosił zawiązanej wokół szyi czerwonej chustki. Ale dla Putina opinia opryszka stała się wyznacznikiem pewnej pozycji, którą popisywał się przed biografami w 2000 r. "Dlaczego przyjęto pana do pionierów dopiero w szóstej klasie? Naprawdę był pan takim nicponiem? - Oczywiście. Nie nadawałem się do pionierów, byłem chuliganem. Nie przesadza pan nieco? - Chce mnie pani obrazić? Byłem prawdziwym oprychem".
W szóstej klasie Putin zaczął się uczyć, co natychmiast zaowocowało przyjęciem go w szeregi pionierów, a wkrótce potem - wyborem na przewodniczącego klasy. Jedynym, z czego Putin nie zrezygnował, były bójki. Jego przyjaciel przytoczył biografom szereg historii, w których rok po roku powtarzał się ten sam scenariusz. "To było mniej więcej w ósmej klasie. Staliśmy na przystanku, czekając na tramwaj. Wreszcie tramwaj podjechał, ale okazało się, że nie nasz. Wysiadło z niego dwóch pijanych mężczyzn, którzy szukali rozróby. Przeklinali i zaczepiali ludzi. Wowka spokojnie podał mi teczkę, a potem zobaczyłem tylko, jak pierwszy z mężczyzn ląduje twarzą w śnieżnej zaspie. Drugi natychmiast wystartował do Wołodii, krzycząc: 'Co to miało być?'. Kilka sekund później mógł się przekonać, bo leżał obok swojego kumpla. Wtedy podjechał nasz tramwaj".
Nawet po dostaniu się w szeregi KGB młody Putin nie porzucił tego schematu działania. Kolejny ze znajomych wspomina: "Raz zaprosił mnie na wielkanocną drogę krzyżową. Miał wtedy służbę; otaczali kordonem procesję. Po procesji, gdy już wracaliśmy do domów, podeszło do nas na przystanku kilku ludzi. Nie wyglądali na bandytów, przypominali raczej studentów, którzy może wypili nieco za dużo. Odzywają się: 'Macie fajki?'. Wowka na to: 'Nie', a oni: 'Jak odpowiadasz? Co ty sobie myślisz?'. On na to: 'Nic'. Potem nawet nie dałem rady zobaczyć, co się działo. Któryś z tych chłopaków musiał go popchnąć albo uderzyć. Mignęły mi tylko czyjeś skarpetki i typ dosłownie odleciał. Wowka powiedział spokojnie: 'Chodźmy stąd'. Poszliśmy. Naprawdę podobało mi się, jak przylał tamtemu gościowi, który się do nas przyczepił. Jedna chwila i facet leciał w powietrzu".