Wychował się na podwórku - "Same bandziory. Piciu i bójkom nie było końca"
Większość informacji dotyczących młodości przyszłego prezydenta Rosji (udostępnionych za jego pozwoleniem grupie biografów) zawiera opisy licznych bójek z czasów późnego dzieciństwa i wczesnej młodości. W powojennym związku radzieckim centrum życia towarzyskiego stanowiło podwórko, więc w oczywisty sposób legenda Władimira Putina wiąże się bardzo mocno z tą instytucją. Putin dorastał w otoczeniu ścian miejskiej studni, na podwórku usianym śmieciami i zawsze pełnym oprychów. "To dopiero było podwórko", wspomina Wiktor Borisenko, kolega z klasy i wieloletni przyjaciel Putina. "Same bandziory. Niedomyte, nieogolone typy, ćmiące ciągle pety i pociągające tanie wino. Piciu i bójkom nie było końca... Później, gdy trochę podrośliśmy, widywaliśmy niektórych z nich, jak zapijali się na śmierć na samym dnie. Wielu z nich miało na koncie wyroki. Większość nie dała rady ułożyć sobie życia".
Putin, młodszy i drobniejszy od tych oprychów, starał się im nie ulegać. "Gdy ktoś go obraził, Wołodia natychmiast rzucał się na niego, bił, drapał, wyrywał mu garściami włosy. Robił wszystko, byle nie dać się upokorzyć przeciwnikowi", relacjonuje jego przyjaciel. W szkole podstawowej Putin stosował te same metody. "Pewnego dnia nauczyciel zajęć praktyczno-technicznych przyciągnął Putina za kołnierz do naszej klasy. Robiliśmy wtedy śmietniczki, a Władimir gdzieś narozrabiał... Chwilę trwało, zanim się uspokoił, a samo uspokajanie przebiegało dość nietypowo. Wydawało się, że już odzyskał równowagę, że wszystko jest w porządku, gdy nagle znów wybuchał złością i zaczynał się wściekać. Powtórzyło się to kilka razy, zanim wreszcie odzyskał spokój".